Misja poszukiwawcza|XXVI

67 7 4
                                    

-Ignacy?!- krzyknęłam gdy zobaczyłam go w drzwiach.-Co ty tu robisz?

-Uciekłem do siebie, jednak ktoś postanowił się u mnie zadomowić.-odparł rozglądając się po korytarzu.

-Jak udało ci się zbiec?- zapytałam z niedowierzaniem.

-Było to dość łatwe biorąc pod uwagę, że ktoś- chrząknął- włączył alarm przeciwpożarowy.- spojrzał na mnie.

-Ja go włączyłam- powiedziałam z lekką pogardą.

-Dzięki, ale niewiem czy wiesz, ale to moje łóżko, i mój bunkier-patrzył na mnie pretensjonalnie.

-Teraz mój- uśmiechnęłam się i położyłam głowę na poduszce. Ignacy kopnął w drzwi. Po chwili jednak zdecydował się podejść.

-Złaź po dobroci dobrze radzę panienko, bo jeszcze ci ten ręczniczek zabiorę.- rzekł złośliwie, ja otworzyłam oczy.

-To gdzie ja mam spać?- zapytałam na co on przewrócił oczami.

-Przyniosę ci wszystkie kocyki jakie mam, i legniesz się na ziemi. Albo cię zrzucę i oleję sprawę.- odparł po chwili namysłu.

-Czy to jest szantaż?

-Ruszasz się, czy nie?- przewróciłam oczami. Posłusznie wstałam z wygodnego łóżeczka, starając się, aby ręcznik mi nie spadł. Spojrzałam na niego zmęczonym i pretensjonalnym wzokiem.

-No?- Chłopak zignorował mnie i sam legnął się na łóżku. -Ty cwelu- powiedziałam i kopnęłam go w plecy. Potem ruszyłam w kierunku magazynu. Przeszukałam go i znalazłam kilka kocy tak jak mówił. Położyłam się w kącie pokoju przy grzejniku i położyłam się spać. Nie umiałam zasnąć, miałam za dużo myśli w głowie. Może... uda mi się przekonać Ignacego do pomocy? Może ten cwel, który wepchnął się na łóżko zechce mi pomóc przy rebeli? Chociaż narazie nasze stosunki nie są najlepsze... A gdybym go zmieniła w zombie? Hmm...

***

Zastanawiałam się tak do rana. Nie byłam pewna czy jest rano, jednak byłam pewna, że przeleżałam kilka godzin. Wstałam i podążyłam do łazienki. Kolega Cwelacy nadal spał. Ubrałam się w nadal nieco wilgotne ubrania, i w miarę ogarnęłam tym co znajdowało się w łazience. Czyli nici z jakiegokolwiek makijażu. Gdy wyszłam z łazienki znowu spróbowałam skontaktować się z Wiką. Ponownie wyszłam na zewnątrz. Tym razem złapałam zasięg. Odebrała. Opisała mi mniej więcej sytuację jaka jest w głównej bazie. Ja poinformowałam ją, że jest tu Ignacy. Nagle musiałam przerwać rozmowę, gdyż ktoś postanowił przyjść i wyrwać mój telefon. Ktoś mam na myśli Ignacy. Musiał słyszeć jak rozmawiałam, bo stałam zaraz na zewnątrz przy otwartych drzwiach. Podbiegłam do niego, a on zaczął uciekać. Dlaczego to zrobił nie mam pojęcia. Na szczęście w końcu go dogoniłam. Złapałam go za koszulkę i ugryzłam. Niech ma za swoje. Upadł i zaczął zwijać się z bólu. Ja bez reakcji wyrwałam mu telefon i powróciłam do bazy. Jak już będzie zombie to wróci.

*Perspektywa Anny*

Gdy dowiedziałam się o planie, ataku? Buntu zombie, nie mogłam uwierzyć. Czy pół-zombie czują się jak w klatce? Naprawdę? Myślałam, że woleliby być ludźmi. Myliłam się. Góra zastanawiała się co z nimi zrobić, no bo w końcu gdy ich gdzieś pozamykają to zbuntują się tym bardziej, natomiast jeżeli nic nie zrobią pół-zombie być może i tak zaatakują. Nie czułam się bezpiecznie przechodząc po korytarzach. Zaczęłam wychodzić z kimś chociażby z pokoju, zazwyczaj z Matim. Zauważyłam, że ludzie i pół-zombie separują się od siebie? Zamykają się w grupach ze względu na rasę. Jednak trudno było o integrację, gdy obawiasz się, że druga osoba cię zje, ugryzie, skrzywdzi. Zdawałam sobie sprawę z tego, że to Liwia, zapoczątkowała to. Nadal nie rozumiałam czemu. Coraz mniej rozmwaiałam z innymi. Byłam bardzo pogrążona w myślach od dwóch dni. Gdy wybuchł alarm przeciwpożarowy z początku myślałam, że to zwykły przypadek. Sytuacja zmieniła się, gdy okazało się, że Ignacy zwiał. Uciekł. Poprostu. Czyżby Liwia z nim współpracowała?

Dzisiaj rano zarządzono poszukiwania tej dwójki w całej okolicy. Zgłosiłam się jako ochotnik. Znałam dobrze Liwię, liczyłam, że gdy ją spotkam dowiem się i co jej chodzi.

***

Przechodziłam lasem z moim oddziałem. Nie byłam dowódcą, ale jako przyjaciółka Liwi miałam myśleć nad tym, gdzie może się znajdować. Nie miałam zabardzo pomysłów. Byłam ubrana w kamizelkę kuloodporną i wiadomo broń palną. Obserwowałam uważnie okolicę. Nasz odddział rozdzielił się i szliśmy w sporych odstępach. Tak aby jak najszybciej przeczesać teren. Nagle usłyszałam głos. Ktoś jęczał z bólu. Pierwszą moją myślą było to, że to może jakiś człowiek, może ocalały? Gdy podbiegłam do miejsca skąd słyszałam jęki zobaczyłam Ignacego. Zaskoczyło mnie to. Stałam jak wryta wpatrzona w niego. Gdy i on mnie spostrzegł sciszył nieco swoje jęki. Szybko poinformowałam oddział o znalezieniu jednego z poszukiwanych, za pomocą łoki-toki. Następnie podeszłam bliżej i zapytałam:

-Co ci się stało?-przykucnęłam o obejrzałam jego rany.

-Ugryzła mnie. -Powiedział chłodno. Po czym zemdlał. Gdy dobiegła reszta oddziału zajęliśmy się rannym i zabraliśmy go do bazy. Może jak się obudzi powie więcej. Może powie gdzie jest... i Liwia?

*Perspektywa Wiktorii*

Nagle usłyszałam muzyczkę telefonu. No tak w końcu zadzwoniła. Nadal nie byłam pewna co do tego planu. Jednak duża część pół-zombie go popierała. Starano się przemycić broń i ustalić plan działania. Byłam dla tej społeczności ważną postacią, jednak nie byłam przekonana co do buntu. Nie chciałam atakować ludzi. Pomimo, że w sumie nie wiedziałam co to znaczy być człowiekiem bo nie pamiętałam tego, i w sumie nie wiem z jakiego powodu. Odebrałam telefon.

-W końcu zadzwoniłaś, myślałam, że coś się stało. -odezwałam się pierwsza.

-No stało się, Ignacy uciekł.

-Wiem o tym, zdaliśmy sobie już z tego sprawę.

-I zwiał do mnie.- powiedziała z irytacją.

-Mhm... no w każdym razie tutaj sytuacja jest w miarę stabilna. Pół-zombie szukają sposobu aby zrealizować twój plan. Jakieś rozkazy? Decyzje, plany?-zpytałam.

-Kontynuujcie dalej, i poinformujcie inne pół-zombie w innych jednostkach. - gdy skończyła mówić usłyszałam nagle trzask, postem śmiech i krzyk-Ej! Oddawaj to!- potem telefon się rozłączył. Chyba Ignacy wyrwał jej telefon. Super. W sumie wiem, gdzie są. Mogę łatwo poinfotmować władzę, ale. Czy powinnam? Wiem, że są w starej bazie Ignacego. Z tą myślą siedziałam wpatrzona w okno. Pomyślałam wtedy, aby zajrzeć do Dobrodzieja. W końcu powinien się już obudzić. Pewnie będzie ciekawy, gdzie jest jego dziewczyna... Skierowałam się więc do części szpitalnej. Obudził się już jakiś czas temu. Ucieszył się, że przyszłam.

-Hej-rzuciłam niepewnie.

-Dobra, co masz mi do powiedzenia?- spojrzałam na niego zaskoczona.

-Jak się domyśliłeś?

-Po tobie bardzo dobrze widać, że czymś się martwisz. W każdym razie, co masz mi do powiedzenia?

-Więc... eee... rozmawiałam z... Liwią.. i pomyślałam, że chciałbyś wiedzieć, gdzie jest.

-Okej, to gdzie znajduje się księżniczka, która mnie ugryzła?

-Kojarzysz bazę Ignacego? Tamtą gdzie Ana była przez niego zamknięta?

-Tak, czyli tam jest? -w odpowiedzi przytaknęłam głową. On oparł głowę na poduszce i bez emocji odetchnął.

-Wybaczysz jej?- spytałam z ciekawości.- emm.. przepraszam jeżeli to... -przerwał mi, gdy chciałam się wytłumaczyć:

-Być może... Możesz zostawić mnie samego.- wyszłam z pomieszczenia i podążyłam korytarzem do wyjścia z części szpitalnej.

*Em... tak tego starałam się aby był w miarę szybko ;3
Co jak zwykle średnio mi wyszło.
Ale cóż taki lajf

Apokalipsa zombie || Ekipa rozpierdzieluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz