*Perspektywa Liwi*
Gdy wróciłam usiadłam przy kamerach. Obserwowałam bazę. Nie działo się nic szczególnego. Pół-zombie wykonywały wiernie moje plany, chodzili, zbierali broń, naradzali się. Natomiast ludzie, hm... szukali rozwiązania. Nie miałam podsłuchu do wszystkich rozmów, czy pokoi, jednak starałam się zrobyć jak najwięcej informacji. Byłam liderem, podobało mi się to. Bez lidera nie dali by sobie rady. Tak spędziłam czas do końca dnia. Ignacy dalej nie wracał. No cóż, jego przemiana mogła trwać dłużej niż myślałam. Poszłam do spiżarni po drodze coś przekąsić, a po skończonym posiłku skierowałam się do łóżka. W końcu moje. Zdjęłam spodnie, i położyłam się w samej koszulce spać. Coraz bliżej celu.
*Perspektywa Dobrodzieja*
Gdy Wiktoria wyszła leżałem dalej patrząc w sufit. Nadal jej nie rozumiałem. Nie ufała mi? Chociaż ciężko się dziwić, jako człowiek prawdopodobnie bym ją wydał do władz. Jednak, dlaczego chciała się... zbutnować? Co jest aż tak złego w byciu człowiekiem. Lekarze pracują w końcu nad planami operacji usunięcia ran itd. Nagle z niewiadomego mi powodu, wpadła mi do głowy myśl: Pomóż jej też jesteś zombie, jedz ludzi. Było to co najmniej dziwne. Przyszło to jakby z poza mojej świadomości. Coś było nie tak. Spojrzałem na ranne ramię. Czy... to przez to...? Hmm... zombie, pół-zombie, myślą chyba inaczej... Teraz mam szansę, dopuki myślę jeszcze trzeźwo, jak człowiek. Może pójdę do Liwi, porozmawiać? Jestem chyba jedną z osób, która ma na nią większy wpływ. Szybko zawołałem pielęgniarkę, i zapytałem czy mogę wyjść, ze szpitala. Pomimo moich zapewnień, że czuję się dobrze, zabroniła, i powiedziała, że muszę zostać kontrolnie do jutra. Westchnąłem ciężko i znowu położyłem głowę na poduszkę. Cóż... jakoś dam radę, byleby tylko nie stracić kontroli. Podczas nic nie robienia odwiedziło mnie jeszcze kilka osób, Bartek, Piotrek, Paweł. Nic im nie mówiłem o moich planach. Nie powinni wiedzieć. Gdy nastała noc dość szybko zasnąłem.
*Perspektywa Anny*
Gdy Ignacy dotarł do szpitala, spał dość długo. Miał opatrywane rany, ogólnie lekarze zajmowali się nim. Dopiero po kilku godzinach obudził się. Zabrano go jak najszybciej na przesłuchanie. Do pokoju przesłuchań dowieziono go na wózku inwalidzkim. Specjalnie do tego przesłuchania, musieli poszukać osoby, która go wcześniej nie znała. Nie było to łatwe, ale udało się. Poszło łatwo Ignacy wyśpiewał całą historię i współpracował z policją.
Ja byłam cały czas z boku. Obserwowałam przesłuchanie za lustrem weneckim. Pozwolono mi wejść. Gdy usłyszałam, gdzie jest Liwia, dotarło do mnie, że mogłam się tego spodziewać. Nie mogła uciec do miasta, jego stara baza była najlepszym miejscem na ukrycie się. Pod koniec, brunet mówił, a bardziej prosił o to aby nie zamykać go w areszcie, że się zmienił i w ogóle. Nie byłam co do tego przekonana, aczkolwiek i tak ta decyzja nie należała do mnie. Narazie Ignacy trafił do szpitala, na dalsze badania kontrolne. Standard. Po wszystkim, zaplanowano kolejną misję. Misję przyprowadzenia Liwi do naszej bazy. Również się zgłosiłam, zależało mi na tym, aby jak najszybciej z nią porozmawiać. Wyruszamy następnego dnia, za względu na to, że jest już późna noc. Czas spać. Skierowałam się do pokoju, porozmawiałam jeszcze chwilę z Matim i położyłam się u jego boku.
*Perspektywa Wiktorii*
Skierowałam się do swojego pokoju. Biłam się z myślami leżąc na łóżku. Czy dobrze robię? Nie lepiej by było przyjąć jedną stronę? Byłam mocno rozbita. Gdy słońce zaczęło zachodzić skierowałam się do jadalni. Wzięłam obiad i przysiadłam się do dziewczyn. Nie było wśród nich Ani. Dołączyłam się do rozmowy. Jak zwykle byłam trochę zboku, ale poprawił mi się humor. Monia, Julia, Amelia, Kasia. Zuza... uwielbiam je, w końcu mam przyjaciół. Nigdy nie miałam przyjaciół. Albo nie pamiętam? Cały czas mnie to zastanawiało, dlaczego jako jedyna pół-zombie nie pamiętam swojej przeszłości. Starałam się zmienić tok swoich myśli i zapytałam:
-Ej, a wiecie gdzie jest Ania? Nie ma jej na obiedzie?
-Była wcześniej, jest na przesłuchaniu, wiesz ona tam w policji jest. - powiedziała spokojnie Monika.
-Co? Przesłuchaniu kogo?- zaskoczyłam się, czyżby znaleźli Liwię?
-Nie słyszałaś, że znaleźli Ignacego? Przenieśli go na przesłuchanie jak się obudził po przemianie- wytłymaczyła Kasia.
-A. No nie słyszałam, tak jakoś- westchnęłam z ulgą.
-Coś się stało nie tak?- spytała Ami.
-Nie, nie wszystko okej- postarałam się o sztuczny uśmiech.
-No. Więc, ten cały bunt, myślicie, że oni faktycznie to planują?- zmianiła temat Zuza
-Niewiem, nie wydje mi się, że to zwykłe plotki- stwiedziła Monika.- Wika może ty coś wiesz?- spojrzało na mnie kilka osób. Spięłam się mocno, szczególnie, że byłam wśród buntujących się ważną postacią.
-No... wydaje mi się... żeee... -kaszlnęłam- Nie, to nie są to niestety plotki... - powiedziałam pewniej. Dziewczyny spojrzały na mnie jak na potwora, Kaśka i Zuza, które siedziały obok lekko się odsunęły. Moje oczy zalały się łzami. Szybko wybiegłam z jadalni i pobiegłam do pokoju. Ukryłam się pod kołdrą i... płakałam. Czy dlatego, czy przez jedno zdanie straciłam... przyjaźń? Po jakimś czasie, usnęłam ze zmęczenia z głową w poduszce.
*Perspektywa Dobrodzieja*
Wstałem bardzo wcześnie rano. Ledwo świtało. Nie mogłem dłużej czekać, nie chciałem, aby moją głowę opanowało myślenie bezmózgiego zombie. Wstałem z łóżka szpitalnego, ubrałem kapcie i niepostrzerzenie wyszedłem ze szpitala. Nie miałem dużo personelu do wyminięcia, ze względu na godzinę. W korytarzach bazy było już pusto zupełnie, no tak jest ok. 4-5 rano. Wybrałem się do pokoju, gdzie się przebrałem z ciuchów szpitalnych w normalny strój. Ubrałem kurtkę, buty i wyszedłem. Poszedłem do śluzy wyjściowej. Osoba jej pilnująca, początkowo nie chciała mnie wypuścić, jednak gdy pokazałem mu identyfikator policyjny, otworzył mi bez wachania. Szedłem dalej przed siebie. Chciałem jak najszybciej spotkać się z Liwią, była dla mnie teraz najważniejsza. Podczas drogi jesiennym lasem, rozmyślałem o tym co jej powiedzieć... i jak przekonać do powrotu do bazy...? Mijałem kolejne drzewa, gdy nagle usłyszałem trzask za sobą. Odwróciłem się i zobaczyłem zombie. Podskoczyłem i zacząłem szukać pośpiesznie broni. Nie zabrałem jej. Jednak po chwili, zobaczyłem, że zombiak mnie omija. No tak debilu, sam jesteś zombie. Strzeliłem facepalma i ruszyłem dalej. Świtało już bardzo a na horyzoncie pojawiło się słońce, gdy trafiłem pod drzwi starej bazy Ignacego. Zapukałem raz. Drugi. No tak, pewnie jeszcze śpi. Otworzyłem drzwi, z hukiem. Były duże i głośne, nie miałem na to wpływu. Liczyłem na to, że nie obudzę dziewczyny jednak tak się nie stało. Usłyszałem jej krzyk z jednego z pokoi:
-Ignaaaacy! Czemu znowu mnie budzisz!- uśmiechnąłem się i podążyłem w kierunku tego pokoju. Jej mina była bezcenna, gdy mnie zobaczyła.
*Ale ja was rozpieszczam ostatnio tymi rozdziałami xD
Łapcie, mam wenę to będą często. O ile nie będzie dużo nauki...

CZYTASZ
Apokalipsa zombie || Ekipa rozpierdzielu
Hayran KurguAnia, wraz z bratem wybierają się na MeetYT. Nie spodziewali się, że oprócz youtuberów spotkają tam kogoś innego. Pojawia się wątek miłosny :* Książka równie fikcyjna i nierealna jak mój związek z ... nikim... ja nic nie mówiłam... I coś o czymś za...