6. Zielone oczy

16 2 0
                                    

Zapraszam do mojego drugiego opowiadania pt : '' Pozwól mi sobie przypomnieć ''


'' Dopóki nie będziesz w stanie szczerze powiedzieć ''Jestem kim jestem dzisiaj, dzięki moim wczorajszym wyborom'' , to nie będziesz mógł powiedzieć '' wybieram cos innego. '' 


Chłopak patrzył na mnie, ale widząc, że nie ma zamiaru znowu mi przerywać, kontynuowałam. Takich jak ja jest wiele, jedni wracają, a drudzy znikają na zawsze, ale wracając, spotkałam drugiego ducha, miał na imię Cameron, to on wyjaśnił mi, na czym to wszystko polega. Opowiedział mi, jak mogę się z tego wydostać, jak ...jak mogę wrócić do życia.

-Stop — popatrzyłam na Davida, który teraz chyba trochę jakby zbladł — jak to wrócić do życia, co ty gadasz ? Przecież to jest chore, nie możliwe, nieprawdopodobne to brzmi jak typowa scena z filmu science fiction — na dzisiaj mi wystarczy, tak jak obiecałem, a obietnic dotrzymuję, nie ucieknę znowu, a rozmowę dokończymy, ale na dziś wystarczy mi tych informacji, muszę je na spokojnie przemyśleć i ogarnąć w jedną całość — Po tych słowach wstał, otrzepał spodnie z kurzu i ruszył do wyjścia. Nie ruszyłam za nim, rozumiałam teraz jego sytuację, musi to przemyśleć, a ja to uszanuję. Obiecał, że nie ucieknie i w to wierzę, bo co mi innego pozostało jak nie wiara w to ?

Patrzyłam przed siebie i widziałam, jak w coraz większej ilości budynków, zaczynają gasnąć światła, tylko w nie licznych pomieszczeniach nadal paliło się światło. Jedni kończyli prace, drudzy dopiero ją zaczynali. Siedziałam na górze dachu do samego rana, wpatrywałam się we wschodzące słońce, na które miałam idealny widok. Chyba polubię tu przesiadywać, idealne miejsce, by w spokoju posiedzieć i pomyśleć, a nawet idealne do nic nicnierobienia. Postanowiłam w końcu wstać i ruszyć przed siebie, poznawać dalej miasto Keferden.
Po długich kilku dniach znów nadeszła sobota, przez ten czas nie przychodziłam ani pod klub, by go zobaczyć, ani nie kręciłam się w pobliżu, chciał wszystko przemyśleć, więc mu na to pozwoliłam. Jednak teraz ruszam dokładnie w znane już miejsce, właśnie wybiła północ, a ja siedzę na ławce i czekam, aż zobaczę tą już jakże dobrze znajomą twarz, ciemne włosy, zielone oczy, wyraźne kości policzkowe, ale nie do przesady, pełne usta...
Siedzę już dobrą godzinę i nadal go nie widziałam, minęło kolejne pół godziny, ale wreszcie go zobaczyłam, znowu z tą dziewczyną, obściskiwał się w tym samym miejscu co ostatnio, ale tym razem nie mam zamiaru na to patrzeć, od razu wstaję z ławki i ruszam w miejsce, gdzie byłam ostatnio. Nie oglądam się za siebie, nie mam takiej potrzeby. Piętnaście minut później jestem już na miejscu, przechodzę przez okno, wspinam się po szczebelkach drabiny i wychodzę na górę, siadam na dachu, wpatrując się w gwiazdy. Szukam małego i dużego wozu, jednak nigdy ich nie potrafię rozróżnić, jednak już po trzech minutach, znalazłam obydwa, później zaczęłam szukać innych kształtów, ale przeszkodził mi szmer za plecami. Odwróciłam się i spotkałam się z zielonymi oczami, które paczyły na mnie przenikliwie. 


***

Rozdział trochę krótszy od reszty, piszcie czy jak na razie wam się podoba 

Ostatnia szansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz