Rozdział 4

879 69 51
                                    

Sen nigdy nie nadchodził tak szybko i bezproblemowo jak tego chciała. Zamiast tego, tuż po zmrużeniu oczu musiała je ponownie otworzyć. Zaspanym jeszcze wzrokiem omiotła pokój, po czym zwróciła uwagę na pochylającego się nad nią towarzysza.

- Twoja warta. Dałem ci pospać dłużej, bo widziałem, że nie mogłaś zasnąć, ale sam ledwo daję radę.

- Nie ma problemu, idź spać, Hitoshi - odpowiedziała odrzucając ciepłe okrycie.

Chwilę później opadła na miękkie, pokryte zamszową tapicerką krzesło, ustawione tuż przy oknie, w samym rogu przestrzeni. Dumając nad dziwnym sposobem urządzenia pokoju bezwiednie wysunęła z kieszeni na udzie długopis i niezawodny czarny notes. Nie zapisywała w nim wyłącznie sztuczek zaobserwowanych podczas treningów Madary. W nim znajdowały się również jej myśli, które bardzo często były również najgłębiej skrywanymi sekretami. Musiała od czasu do czasu wyrzucić je ze swojej głowy, tym samym oczyszczając umysł z niepotrzebnych trosk. Rzecz ta była również jedną z najpilniej strzeżonych, bo gdyby dostała sie w niepowołane ręce, sprowadziłaby na nią tylko smierć.

Po raz kolejny jej niestaranne pismo zajęło kawałek kartki. Zwróciła głowę w kierunku okna, wypatrując potencjalnego zagrożenia. Po chwili zastanowienia spojrzała na zapiski jeszcze raz i nakreśliła kilka delikatnych linii, łącząc wątki myśli. Ilekroć pojawiało się coś nowego, Hanae ganiła się w myślach, że nie dostrzega najważniejszej rzeczy. Czegoś, co najprawdopodobniej jest dla niej bardzo oczywiste i bardzo niespójne z tematem, nad którym rozmyśla.

- To wciąż za mało - szepnęła.

W tym samym czasie Uchiha przemierzał żwawym krokiem ulice Konohagakure

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W tym samym czasie Uchiha przemierzał żwawym krokiem ulice Konohagakure. Nietypowy pomysł, który znalazł miejsce w jego głowie tuż po przebudzeniu, jak najszybciej musiał zostać poddany wnikliwej analizie wnuczki Hashiramy. Gdyby ktoś powiedział mu kiedyś, że w przyszłości będzie słuchał rozkazów od tego niesfornego dzieciaka, prawdopodobnie umarłby o wiele wcześniej. Ze śmiechu.

Tymczasem młoda Senju w niczym nie przypominała już swojego beztroskiego dziadka, z którym Madara zwykł popijać sake późnymi wieczorami, tuż pod nosem Tobiramy. W niczym, jeśli nie liczyć jej pociągu do hazardu i braku szcześcia w jakichkolwiek grach. I oczywiście oczu - dużych, iskrzących się i pełnych czystej radości. Choć oczy Tsunade znacznie wyblakły, z powodu trosk, którymi obarczyło ją życie.

Przerwał swoje rozmyślania kiedy tylko znalazł się przed drzwiami biura. Nim zdążył zapukać, stanowczy głos rozkazał mu wejść. Prychnął rozbawiony na myśl, że jego przyjaciel równie często zachowywał się w ten sposób. Najwidoczniej tak potężnej chakry nie można było pomylić z żadną inną.

- Czego chcesz? - Rozbrzmiało zza sterty papierów ustawionej na biurku oraz wokół niego w nierównych, osypujących się kolumnach,.

- Mam pewną propozycję. Nie spodoba ci się - mruknął, powściągliwie dobierając słowa.

My envenom destiny  || 𝐌𝐀𝐃𝐀𝐑𝐀 𝐗 𝐎𝐂
 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz