Rozdział 23

254 24 8
                                    

Propozycja Madary pozostawała nierozstrzygnięta nawet dwa dni później, kiedy rzadziej uczęszczanymi szlakami przedzierali się w stronę Iwagakure. Oboje postanowili pozostawić płaszcze Akatsuki ukryte na dnie małego bagażu, a sami przedrzeć się niepostrzeżenie tuż pod czujnym okiem shinobi Kraju Ziemi.

Uchiha z całych sił starał się nie zadręczać Hanae pytaniami o jej odpowiedź. Uznał bowiem, że uzyska ją w odpowiednim dla niej momencie. Nawet jeśli czas nieubłaganie im się kurczył.

Madara nigdy nie odczuwał przemożnej potrzeby posiadania kogoś bliższego jego sercu, poza Izuną, który niestety nie zdołał przetrwać niefortunnego dla nich czasu wielkich wojen. Teraz jednak jego serce miękło, gdy spoglądał na długie, czarne włosy, śledził iskierki rozbawienia w brązowych tęczówkach, a także smakował delikatnych, malinowych ust.

Na jego oczach elementy układanki niemal same wskakiwały na odpowiednie miejsca, coraz częściej zasiewając wątpliwości co do planu. Czy kochał kobietę, która niestrudzenie towarzyszyła mu teraz w podróży? Co jeśli porzuciłby swoją wizję nowego, wiecznego świata i zadowolił się niespełnionym w poprzednim życiu i zepchniętym na bok marzeniem? Czy to szczęście kosztowałoby go teraz zbyt wiele?

Madara nie był w stanie podporządkować swoich myśli w tej chwili. Jeden określony cel powoli rozdzierał się na dwa, które zażarcie sobie przeczyły. Wykluczały się. Uchiha wiedział, że w życiu nie sposób było posiadać wszystkiego — zawsze coś musiało się popsuć.

Nie wszystko było w porządku i Madara doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Hanae wahała się zbyt długo, choć może to tylko jemu czas ciągnął się tak niesamowicie. W jego głowie osiadały niespokojne myśli: Czy na pewno go kocha? Czy mogłaby z niego zrezygnować przy pierwszej okazji?

Nie mógł być tego pewien, chociażby ze względu na to, w jakim tempie i sposobie rozwinęła się ich popieprzona znajomość.

— O czym myślisz? — zapytała, kiedy mężczyzna zawahał się przy rozwidleniu dróg.

— Przenocujmy dziś w jakiejś gospodzie, robi się znów coraz zimniej, nie chcę, żebyśmy się przeziębili przed tą misją.

Kobieta wzruszyła ramionami i szczelniej okryła się płaszczem. Nie mylił się. Wiatr coraz zacieklej przeszywał ciało szponami chłodu typowego dla jesieni, choć sama mogłaby rzec, że mieli okazję obcować z urokami tego specyficznego kraju.

Hanae Uchiha do tej pory nie rozważała swojego małżeństwa w kontekście innego wybranka niż Shisui. Zbyt zdumiona, by przyznać się do swoich uczuć, milczała już od dwóch dni, walcząc z własnymi pragnieniami i rozumem, który tak zaciekle odwodził ją od tego pomysłu. Jak wiele miałaby do stracenia, gdyby za niego wyszła? Jakie życie wiodłaby, gdyby plan się nie powiódł, a na jaw wyszło, że poślubiła nie tego mężczyznę?

Nie chciała wybiegać w przyszłość i przyglądać się najczarniejszym scenariuszom. Jednak posiadanie otwartego umysłu nie pozwalało jej wykluczyć takiej możliwości. Wioska, w której się wychowywała, przyjaciel, znajomi. To wszystko przepadłoby bezpowrotnie.

Hanae odetchnęła głębiej i spojrzała na poruszane na wietrze czarne włosy mężczyzny — symbol potęgi i mocy w jej klanie. Czy naprawdę mogła liczyć na to, że Madara wygra wojnę?

Zadrżała i szczelniej otuliła się płaszczem, kiedy wiatr przeczesał jej włosy, wplatając w nie jesienne liście. Krajobraz Kraju Ziemi bez wątpienia robił na niej imponujące wrażenie za każdym razem, kiedy miała okazję w nim przebywać. Co tyczyło się jednak samej pogody, kobieta szczerze nienawidziła przejmującego chłodu, owiewającego ciało — czuła się, jakby jej ubrania bez przerwy były wilgotne. Przyznała więc Madarze rację, musieli przenocować tam, gdzie było ciepło, w innym wypadku cały plan trafiłby szlag.

My envenom destiny  || 𝐌𝐀𝐃𝐀𝐑𝐀 𝐗 𝐎𝐂
 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz