Rozdział 6

550 59 10
                                    

Serce pompowało krew ze zdwojoną szybkością. Jej dłonie zatrzęsły się, kiedy chwyciła płaszcz towarzysza i siłą zmusiła go do zmiany kierunku. W głowie huczało od natłoku myśli. Oddychała ciężko próbując znaleźć wyjście z sytuacji w jakiej się znalazła. W jednej chwili zniknęło chłodne opanowanie i obojętność.

Musieli się wydostać. Zadanie nie było proste, szczególnie wtedy, gdy trzeźwe myślenie zakłócane było przez paraliżujący strach.Powrót koszmarów, niepewność, wahanie. W panice miotała się po korytarzu, na którego końcu znajdował się jedynie ślepy zaułek z niewielkim oknem.

Zatrzymała się, próbując przeanalizować sytuację. Jedynie zachowując spokój była w stanie nie popełniać błędów.

— Idą tu — syknął Hyuuga.

Niemalże jak na rozkaz kobieta ruszyła w stronę okna. Otworzyła je zamaszyście, przy zderzeniu starego obramowania ze ścianą, tłukąc szkło, które po chwili roztrzaskało się ponownie o dębowe deski. Nie oglądając się za siebie wydostała się na zewnątrz, lądując na stromym i śliskim zadaszeniu. Używając chakry starała się utrzymać równowagę delikatnie przesuwając się w stronę krawędzi. Spadający z nieba deszcz wcale nie ułatwiał sytuacji, na którą Uchiha siarczyście klęła w duchu.

Hyuuga podążył za nią. Zdecydowanie bardziej wolał trzymać się Hanae, niż pozwolić jej zniknąć z zasięgu wzroku. Zbyt wiele razy gubił się w wąskich uliczkach, pomimo aktywowanego byakugana. W obecnych okolicznościach był pewien, że dla któregoś z nich skończyło by się to co najmniej źle.

Zeskoczyli z dachu, ruszając w stronę niewielkich przejść, upchniętych pomiędzy zabudowaniami. Plątanina korytarzy tworzyła w tym miejscu niewielki labirynt, a przy odrobinie szczęścia mogli nawet zgubić w nich pościg. Uchiha wciąż rozglądała się uważnie; nie znajdując żadnego zagrożenia w najbliższej odległości, po prostu przystanęła opierając się o chłodną ścianę.

Zadrżała gdy zimno bijące od muru przeszyło jej ciało. Westchnęła głośno, uderzając głową w fasadę zabudowania. Po chwili kości w jej karku gruchnęły nieprzyjemnie kiedy dziewczyna przekrzywiła głowę. Hitoshi jedynie skrzywił się słysząc ten dźwięk. Szczerze nienawidził kiedy ktoś strzelał gnatami w ten sposób.

— Co teraz? — Pytanie zawisło w powietrzu, ale kobieta nie kwapiła się, by na nie odpowiedzieć.

— Nie mam pojęcia — szepnęła, przerywając pełną napięcia ciszę. — Znikajmy stąd, tak będzie najlepiej. Misja i tak od początku była podejrzana.

— Podejrzana? — Dopytał.

— Nie zauważyłeś? Wysyłają nas daleko od wioski, z ogonem w postaci kolesia, którego zostawiliśmy w lesie, do tego ktoś nas ostrzega. To pokręcone, ale wydaje mi się, że ta misja pokierowana była fałszywą wskazówką.

— Nie mogła być fałszywa, Akatsuki przecież tu jest — westchnął zniecierpliwiony.

— A co, jeśli wykorzystano ich obecność w celu ściągnięcia tu kogoś z Liścia?

Hyuuga zmrużył oczy i przygryzł wargę, wpatrując się w połyskującego szkarłatem sharingana kobiety. Nie potrafił poukładać żadnego planu, gwarantującego im bezpieczeństwo a w dodatku wiedział, że jego towarzyszka również nie jest do tego w pełni zdolna. Stresujące sytuacje tylko zaburzały jej zdolność trzeźwego myślenia, a to nigdy nie było dobrym znakiem w ich branży.

— Najbliżej mamy do granicy z Krajem Wodospadów — wymamrotała ledwo słyszalnie.

— Nawet jeśli, musimy najpierw się stąd wydostać, bez zwracania na siebie uwagi — zauważył.

My envenom destiny  || 𝐌𝐀𝐃𝐀𝐑𝐀 𝐗 𝐎𝐂
 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz