Świtało. Las zdawał się powoli jaśnieć pod wpływem rozlewających się po nim leniwych promieni słońca. Delikatny wiatr rozwiał nareszcie zalegające na horyzoncie chmury, okraszając krajobraz niezliczoną ilością jesiennych liści, przelatujących w powietrzu. Gdzieś w dali, nieśmiało rozbrzmiał głos pierwszego ptaka, witającego poranek, niemalże celebrującego nadejście światłości.
Równie dobrze mógłby być śpiewem kobiety, która wcale nie mniej od niego cieszyła się wyjściem z mroku. Z ciemnej, przerażającej otchłani więżącej koszmary w swoich ohydnych szponach. Hanae odetchnęła głęboko upajając się przyjemną wonią towarzyszącą porankowi rozpoczynającemu się gdzieś w głębi leśnych ostępów. Słońce nieśmiało ogrzewało jej skórę pierwszymi promieniami, jednak niewystarczająco, by nie zadrżała czując chłodny wiatr. Rozejrzała się niecierpliwie, a następnie spojrzenie utkwiła w niewielkim wzniesieniu przedzierającym się ponad koronami drzew. Trwałaby tak w nieskończoność, gdyby tylko ktoś niespodziewanie nie zaburzył przyjemnej dla ucha ciszy.
— Iwagakure znajduje się całkiem spory kawałek stąd. Zdążymy minąć jeszcze kilka wiosek.
— Kilka? — Zdumiona utkwiła w nim nieruchome spojrzenie.
— Dwie, może trzy. Osobiście wolałbym je ominąć - mruknął, odwracając wzrok - ale nie chcę spać na mokrym mchu.
Mężczyzna miał rację. Skaliste podłoże zaczynało przedzierać się już przez warstwę poszycia leśnego, a tereny zmieniać na te, przypominające górskie. Nie miała wątpliwości, że zdążyli znaleźć się już na terenie Kraju Ziemi. Oznaczało to jedynie kłopoty dla niezaznajomionych i nieobytych z klimatem tego kraju shinobi. Pogoda przybierała tutaj ostrzejszy wyraz. Jesień była niesamowicie chłodna i, jak powiadali, czasem bardziej ulewna niż w samym Amegakure. Zamiast zalegających na ziemi od poprzedniego sezonu rozpadających się liści i igieł, ziemię pokrywała cienka warstwa mchu skalnego, niebywale dobrze magazynującego wodę.
Uchiha zadrżała z zimna kiedy chłodny powiew omiótł jej ciało. Westchnęła i zdjęła z ramion płaszcz, który ochraniał ją w cieplejsze dni. Z kabury noszonej u pasa wyjęła mały zwój, w którym zapieczętowała okrycie przeznaczone na chłodniejsze pory roku. Po chwili namysłu Hyuuga podążył jej śladem, starając się jednak nie hałasować przy tym tak beztrosko jak ona.
Para o popielatym odcieniu uleciała z jego ust kiedy odetchnął głębiej. Przez chwilę nie zauważał w tym niczego niesamowitego, jednak nieumiejętnie rzucony kunai wyprowadził go z błędu.
— Długo będziesz tam sterczał?
Odetchnęła głęboko ruszając przed siebie. Hitoshi pokręcił jedynie głową próbując zrozumieć jej postępowanie. Nie miał zamiaru znosić jej wyżywania się lub innych kobiecych humorków. Jednak nie mógł twierdzić, że sam nie przyczynił się do pogorszenia ich relacji, chociaż wcale nie ukrywał faktu, że Hanae mogłaby w końcu stanąć na nogi.
— A ty długo masz zamiar wściekać się na cały świat?
— Robi się zimno do cholery. Pośpiesz się.
Wściekła wybiła się delikatnie w górę by już po chwili znaleźć się wysoko w koronach drzew. Hyuuga niechętnie podążył jej śladem, wciąż wyrzucając sobie chęć rozpoczynania drażliwego tematu po raz kolejny. O wielu sprawach mógł nie wiedzieć, jednak oczywistą oczywistością był dla niego fakt, że Uchiha stała się niemalże takim samym samotnikiem jak niegdyś Sasuke. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że przyczynił się do tego on sam.
CZYTASZ
My envenom destiny || 𝐌𝐀𝐃𝐀𝐑𝐀 𝐗 𝐎𝐂 ✔️
FanfictionHanae jest jedną z pozostałych przy życiu członków klanu Uchiha. Jej przyszłość spowijają cienie przeszłości i widmo grożącej jej śmierci. Młoda kobieta nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości, która z dnia na dzień staje się coraz bardziej przytł...