Rozdział 19

385 36 22
                                    

Hej Kochani! 

Mam dla was ważną informację. Kolejne rozdziały będą już bardziej dopracowane i będę bardziej dbała o ich jakość. Po recenzji miałam ochotę rzucić pisanie kolejnych rozdziałów na rzecz poprawek. Ostatnio jednak zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że na poprawki przyjdzie pora później, a dzięki temu, że cudowna Elusive_Soul pokazała mi gdzie popełniam błędy, będę miała ich zdecydowanie mniej. Inaczej mój chory perfekcjonizm nie dałby mi skończyć tego ficzka. Mam też nadzieje, że od tej pory rozdziały będą prezentowały ten lepszy poziom. 

Pozostańmy jednak przy tym, że w kolejnych częściach charakter Hanae będzie już taki bardziej ogarnięty (mam nadzieję T_T) i przy tym, że dziewczyna nie wychodzi już z roli do końca. 

Dziękuję za uwagę i miłego czytania, Kochani! 

Świt zaszczycił mieszkańców Amegakure osobliwym widokiem słońca na niemal bezchmurnym niebie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Świt zaszczycił mieszkańców Amegakure osobliwym widokiem słońca na niemal bezchmurnym niebie. Oczy przechodniów wciąż wędrowały w jego stronę, mimo że oślepiało ich na dłuższą chwilę. Ciepło, które z niego biło, zdołało dotrzeć również do kobiety ubranej w niedbale przepasane czarne kimono; przez chwilę podziwiała widok, tak rzadki w tej części kraju.

Hanae siedziała na parapecie z czołem prawie przyklejonym do szyby. Przebudziła się, gdy tylko promienie słońca wtargnęły do pomieszczenia przez cienkie zasłony. Dlatego postanowiła wykorzystać chwilę, gdy Madara wciąż spał i przestudiować plan miasta.

Miała niewiele szans na to, by spróbować ucieczki. I jeśli ktoś kiedyś wspomniał, że nadzieja była matką głupich — w takim wypadku mogła zgłupieć do reszty.

Chociaż mały spacer na świeżym powietrzu. Na litość wszystkich bogów!, przemknęło jej przez myśli, kiedy stuknęła palcem w szybę.

Delikatnie wodząc nim w powietrzu, próbowała zapamiętać zawiły system uliczek, który dostrzegała z góry. Wciąż powtarzała trzy ścieżki, których przez ostatnią godzinę zdołała wyuczyć się niemal do perfekcji. W końcu jednak westchnęła. Ciche skrzypienie łóżka przypomniało jej o towarzystwie Uchihy. Oddaliła się od okna i usiłowała sprawiać pozory tego, że zajmowała się jedynie rozplataniem długich włosów.

Pogładziła je delikatnie i owinęła wokół palca jeden z kosmyków. Uśmiechnęła się na myśl o tym, jak kiedyś dbała o nie tylko z powodu komplementu, który padł z ust Shisuiego.

Madara oparł się o framugę, przetarł oczy i spojrzał na kobietę, która stała obok łóżka, z uśmiechem bawiąc się pięknymi, czarnymi i lśniącymi puklami. Prychnął cicho pod nosem. Nieprzyjemne porównanie zachował dla siebie i ruszył w jej stronę. Uważnie przyglądał się temu, jak Uchiha odnotowuje jego obecność i odrzuca włosy w tył, zaszczycając go nagle poważnym i zupełnie przytomnym spojrzeniem.

— Wyspałaś się? — zaczął od niechcenia i powoli skrócił odległość między nimi.

— Średnio — odpowiedziała. W jej głosie pobrzmiewał pewien wyrzut, który Madara niechętnie odnotował. — Obudziło mnie słońce.

My envenom destiny  || 𝐌𝐀𝐃𝐀𝐑𝐀 𝐗 𝐎𝐂
 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz