Zdążyła przespać jeszcze kilka godzin, nim tuż po południu została wezwana przez Madarę do jednej z większych sal. Po drodze nie omieszkała zaopatrzyć się w gorący napój, który miał dodać jej energii.
W tej chwili niespiesznie przemierzała jeden z dłuższych korytarzy na piętrze i kiedy zbliżyła się do odpowiednich drzwi, mimowolnie wzdrygnęła się z powodu niespodziewanego hałasu. Wsłuchiwała się uważnie w podniesione głosy i niknące za drzwiami wyzwiska. Westchnęła, popchnęła drzwi i weszła do środka zupełnie beztrosko, tak, jakby nie czekali już tylko na nią.
Omal nie cofnęła się na widok własnego brata z dalekim od troski spojrzeniem. Towarzystwa dotrzymywał mu Obito, Pain oraz Konan, która swój pusty wzrok kierowała teraz na parujący kubek kawy w dłoniach Hanae. Na twarzy kobiety odmalowała się dezaprobata, pośpiesznie ukryta pod maską obojętności.
Uchiha czuła się bardzo nieswojo, a dodatkowa obecność Itachiego, Kisame oraz samego Madary wcale nie uspokajała poddenerwowania, jakie czuła.
Usiadła tuż obok najstarszego Uchihy i niemal schowała się w obitym miękko fotelu.
— Skoro jesteśmy już wszyscy — zaczął Madara, posyłając Hanae karcące spojrzenie — mogę w końcu zacząć przydzielać wam zadania.
Drobne dłonie dziewczyny zacisnęły się mocniej, natomiast ona sama skupiła całą uwagę na powolnym upijaniu kawy. Mężczyzna nadal jeszcze uważnie obserwował rozedrgane ręce, wciąż trwające na ceramicznym kubku. Twarze pozostałych nie wyrażały żadnych emocji. Spokojnie wpatrywali się w Madarę, który bez ogródek zaczął uzupełniać obraz słabo znanego jej planu. Dopracowany w najmniejszym szczególe był wyjątkowo przerażający, co też skutecznie zaważyło na tym, by Hanae oderwała się myślami od obfitego w złożone elementy wywodu i skupiła się jedynie na najważniejszych jego częściach.
Do tej pory nikt nie fatygował się zapraszaniem Uchihy na podobne zgromadzenia, czy też nawet zwracaniem na nią uwagi. Zwykle otrzymywała nieme pozwolenie na to, by pozostawać w cieniu, przemierzać korytarze oraz pokrętne uliczki Amegakure, kiedy pozostawała pod ich opieką. Nie odważyła się sądzić, że choć na chwilę została tu kiedyś sama. Jednak był to dopiero początek nowej, napiętej atmosfery, która miała jej towarzyszyć.
Jakże zdumiona była, kiedy rano Madara zaśmiał się po raz pierwszy w jej towarzystwie, złożył krótki pocałunek na czole i oznajmił, że ma pojawić się dziś w tym pomieszczeniu, kiedy zostanie wezwana. Z niechęcią przyznała, że ledwo zmrużyła przez to oczy.
Nigdy jednak nie chciała być niewidzialna tak bardzo, jak w chwili, gdy w końcu usta Obito postanowiły wymówić jej imię. Strach niemal sparaliżował całe ciało dziewczyny, kiedy spojrzenie sharingana przeszyło ją na wskroś.
— Hanae zostanie tutaj. — Madara odpowiedział na pytanie, które najwidoczniej przegapiła. — Chyba że ma pomysł jak się przydać.
Odchylił się na oparciu, założył ręce na piersi i czekał. Wbijał pełne obojętności spojrzenie w zdezorientowany grymas kobiety.
Mimo tego dostrzegła nikły błysk w oku i to, że wciąż uciekał wzrokiem w stronę malinowych ust. Natychmiast zwątpiła w pomysł pozostania w Amegakure.
— Nie sądzę, bym musiała tutaj zostawać. — Wyprostowała się w fotelu i z odwagą spojrzała mu w twarz. — Wyślij mnie na jakąś misję, chyba że wolisz trzymać mnie w tej... Klatce.
Obrzucił ją uważnym spojrzeniem i przekrzywił głowę, zaciekawiony zmianą humoru. Omal nie uśmiechnął się przy nich wszystkich, zrzucając maskę, którą założył. Niemal wyprosił całe to patetyczne zbiorowisko głupców, nim pojął, że zniszczyłoby to tylko wysiłek, który wkładał w zatrzymanie ich przy sobie.
CZYTASZ
My envenom destiny || 𝐌𝐀𝐃𝐀𝐑𝐀 𝐗 𝐎𝐂 ✔️
FanfictionHanae jest jedną z pozostałych przy życiu członków klanu Uchiha. Jej przyszłość spowijają cienie przeszłości i widmo grożącej jej śmierci. Młoda kobieta nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości, która z dnia na dzień staje się coraz bardziej przytł...