Szyderczy śmiech mężczyzny niósł się echem po porośniętej gęstą trawą polanie. Hanae oddychała ciężko, próbując przetrwać kolejny trening. Ten jednak różnił się od pozostałych. Madara atakował, jak gdyby zamierzał ją zabić, a jego sharingan co chwilę wirował, zmieniając się w mangekyo, wracając do stanu tomoe i znów.
Wściekła rzuciła mieczem o ziemię i założyła ręce na piersi. Miała dosyć dzisiejszych gierek, z których niczego się nie uczyła. Błoto, ulewny deszcz i śliskie podłoże wykańczały ją dzisiaj jak nigdy. Szalejąca burza tańczyła tak gwałtownie, jak niespokojne i wściekłe były myśli dziewczyny. Zmieszane i niepewne, jak podłoże, na którym stała.
— Mam dosyć — warknęła, opadając na zimną ziemię.
— Szkoda — odpowiedział tuż przy jej uchu, przykładając ostrze do krtani dziewczyny.
— Co robisz? — zapytała, czując się coraz mniej pewnie w jego towarzystwie.
— Trenuję — stwierdził, przewracając Hanae na plecy.
Zaczerwieniła się, gdy poczuła na ustach powiew ciepłego powietrza. Oddech dziewczyny przyśpieszył, usta nagle zrobiły się niemożliwie suche a oczy postanowiły skupić się na wszystkim, poza twarzą Madary, z której spływały krople deszczu. Opadające włosy mężczyzny łaskotały jej policzki, a skóra dłoni piekła, nie tylko po zderzeniu z nieprzyjemnym, piaszczystym podłożem, do którego została przyciśnięta.
— Dzisiaj nie będę cię całował — zakpił. — Ale mam nadzieję, że mnie za to nie zabijesz.
Zmarszczyła brwi, przenosząc wzrok na jego ciemne tęczówki, które zupełnie niespodziewanie spłynęły szkarłatem, odcinając ją zupełnie od świata, w którym się znajdowała.
Odetchnęła z ulgą, budząc się w przytulnym pokoju, mając głęboką nadzieję na to, że Uchiha postanowił zachowywać się przyzwoicie, kiedy była nieprzytomna. Okrycie, które zapewniało jej ciepło, opadło na podłogę, kiedy Hanae skierowała się w stronę drzwi. Wyciągnęła dłoń, dotykając zawieszonej na nich flagi Kraju Ognia. Uśmiechnęła się i gwałtownie otworzyła drzwi, czując za nimi czyjąś obecność.
Odsunęła się, spoglądając na osuwające się na podłogę ciało mężczyzny. Nim z głuchym łoskotem zderzyło się z chłodnymi deskami, Hanae zdała sobie sprawę, że patrzyła prosto w przerażone oczy Hideyori.
Zakryła uszy, na dźwięk własnego głosu, niosącego się bolesnym echem, po pokoju, w którym teraz rozpoznała jej własny. Im dłużej przyglądała się twarzy martwego, tym ciężej zmuszała powieki do ponownego otwarcia. Obraz rozmywał się, pod wpływem szalejącej burzy sprzecznych myśli i uczuć.
— Unik! — Usłyszała, machinalnie wykonując rozkaz.
Gardłowy rechot wypełnił przestrzeń pomiędzy nią a bratem, kiedy jej stopy zaplątały się o leżący za nią materiał. Upadła obok, odwracając głowę w stronę bladej twarzy matki, umazanej krwią i brudem.
— Jak chcesz ochronić własną rodzinę, skoro pozwalasz sobie na odpoczynek podczas treningów. Ani Itachi, ani Sasuke nie są tak żałośni!
— Wynocha z mojej głowy!
— Sama mnie wyrzuć — odpowiedział, podsyłając wyobraźni dziewczyny kolejny obraz.
CZYTASZ
My envenom destiny || 𝐌𝐀𝐃𝐀𝐑𝐀 𝐗 𝐎𝐂 ✔️
FanfictionHanae jest jedną z pozostałych przy życiu członków klanu Uchiha. Jej przyszłość spowijają cienie przeszłości i widmo grożącej jej śmierci. Młoda kobieta nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości, która z dnia na dzień staje się coraz bardziej przytł...