— Ciekawe. — Doktor Han zgasił papierosa w popielniczce, a jego oczy zmrużyły się, gdy wędrujący z niego dym dotarł na ich wysokość. — Jesteś pewien?
— Mam dosyć siedzenia w domu. — Yoongi spuścił wzrok. — To moje prawdziwe życie. Jeżeli teraz mam okazję do niego w pełni wrócić, to chcę spróbować.
— Jesteś uparty.
— I co z tego. Podpiszesz mi ten papierek czy nie? — Wywrócił oczami, oparł łokcie o kolana pochylając się do przodu i wlepił wzrok w swoje splecione dłonie.
— Nie wiem, czy powinienem. — Pokręcił przecząco głową. — Ba, ja jestem pewien, że nie powinienem. Ale nie chcę też cię trzymać w miejscu. Brzuszek trochę ci urósł — prychnął pod nosem. — Może siedzenie za biurkiem faktycznie nie jest dla ciebie.
— Nie spoufalasz się za bardzo? — Yoongi przeczesał palcami swoje już o wiele zbyt długie włosy, a jego stopa zaczęła skakać w górę i w dół, napędzana nabytym przez niego niedawno tikiem nerwowym.
— Cóż, znamy się rok. Jesteś moim ulubionym pacjentem, więc uważam cię za przyjaciela. Inaczej nadal mówiłbym do ciebie per pan. — Poprawił swoje druciane okulary na nosie, a ich porysowane szkła odbijały słońce, które wpadało do środka przez okno. — I jako przyjaciel odradzam–
— Podpisz — Yoongi przerwał mu wpół zdania i podsunął pod jego nos dokument, który ze sobą przyniósł. — Płacę ci za to.
— Płacisz mi za wysnute przez siebie samego diagnozy? Myślałem, że zależą ode mnie i od mojego dyplomu absolwenta medycyny — powiedział jakby sam do siebie, ale wziął w dłoń swoje wieczne pióro i przyjrzał się papierkowi. — Potwierdzam, iż Min Yoongi, stopień kapitana, jest psychicznie zdolny do dalszej pracy w Służbie Pożarniczej — przeczytał głośno i podniósł na niego wzrok. — Stary, przecież ty masz PTSD. To się wyklucza samo przez siebie.
Zapadła chwila długiej, wymownej ciszy. Yoongi nie miał ochoty się do tego odnosić, mimo że blizna na lewej ręce zaczynała dawać o sobie znać. To był jeden z tych tematów, który podchodził dla niego pod kategorię tajemnic poliszynela. Był świadom jego istnienia, ale wolał o nim nie mówić. Doktor Han jednak nie miał przed tym oporów.
— Miliard razy już ci mówiłem Han, że czuję się dobrze — syknął w końcu przez zaciśnięte zęby. — Już nawet nie zauważam tej blizny. Przywykłem i wiem, że czasu nie cofnę, ale–
— Nadal śni ci się Minwoo? Nadal unikasz siódemek i wszystkiego, co związane z jego numerem w jednostce? - Han uniósł brwi pytająco. — Ciągle zastanawiasz się "Co by było gdyby. To ja powinienem tam zostać. Minwoo nie powinien był zginąć, tylko ja"? Jeżeli tak, to nie, wcale się z niczym nie pogodziłeś i do niczego nie przywykłeś. — Wzniósł oczy ku niebu i nie patrząc na dokument, przeciwnie do tego co właśnie powiedział, złożył na nim podpis.
Yoongi momentalnie wyciągnął po niego dłoń, ale Han był szybszy. Przycisnął sobie papier do piersi i zmrużył oczy.
— Musisz mi coś obiecać. Wtedy dostaniesz to nieszczere, bezwartościowe pisemko.
— Czego ode mnie oczekujesz? — Yoongi przełknął gulę w gardle.
-—Będziesz uważał na swoje limity. — Han wyglądał na naprawdę przejętego, a jego oczy patrzyły na Yoongiego tak intensywnie, że ten aż skulił się lekko w fotelu. — Nie będziesz sam siebie okłamywał. Jeżeli nie dasz rady, to nie dasz rady. To nic złego nie mieć na coś siły.
— Dobra, powtarzasz mi to od dawna. Nie musisz–
— Widzisz? Teraz ewidentnie nie masz siły, a udajesz, że tak nie jest. Dlatego posłuchaj mnie. — Pogroził mu palcem. — Złożyłem podpis, ale terapia nie jest skończona. Będziesz do mnie dzwonił. Nawet jeśli przeniosą cię cholera wie gdzie. Dzwoń do mnie chociaż raz w tygodniu. Jeżeli zapomnisz, to przysięgam, to ja zadzwonię do centrali tej waszej straży pożarnej i zrobię wszystko, żeby to — ponownie wskazał na dokument, który trzymał przy piersi — przestało mieć rację bytu.
CZYTASZ
THE FIREFIGHTER [yoonseok]
FanfictionYoongi, były dowódca głównej seulskiej jednostki straży pożarnej, przeprowadza się do miasta portowego Gunsan po tragicznej śmierci najlepszego przyjaciela. Poznaje tam działającego mu na nerwy Hoseoka, z którym rozpoczyna pracę w lokalnej, wojskowe...