— Nienawidzę go — Brian warknął i niemalże splunął na ziemię, a jego dłonie szorowały wóz intensywnie w tym samym czasie, próbując pozbyć się resztek sadzy i zastygniętego błota, które zostało na nim po ostatniej akcji.
— Uczciwie przegrałeś zakład. — Hoseok zmierzył go wzrokiem, podsuwając mu pod nogi wiadro pełne czystej wody z mydlinami i zabierając drugie, w którym woda zmętniała znacznie i nie nadawała się do użytku.
Zawartość wiadra zachlupała i nieco rozlała się na betonowy podjazd przed remizą, a Brian przeklął jeszcze kilka razy pod nosem, po czym zamilkł, gdy Namjoon pojawił się w progu otwartych drzwi garażowych, popijając przy tym wodę z plastikowej butelki.
— Jak idzie? — zawołał, a Brian zacisnął powieki, wyraźnie rozdrażniony.
— Czemu mam czyścić wóz, którym ty wjechałeś w błoto, co? — odkrzyknął, po czym naumyślnie cisnął gąbką w wiadro z brudnymi pomyjami, które Hoseok ówcześnie odsunął.
Ten skrzywił się na to, odsuwając się kilka kroków w tył i wycierając w spodnie wilgotne dłonie.
— Przegrałeś zakład.
— Przecież to oczywiste, że biegam wolniej od ciebie!
— Nie musiałeś się zgadać — Namjoon prychnął i wywrócił oczami. — Ale to nie ważne. Pogódź się z porażką... W każdym razie, będę zamawiał coś do jedzenia, na co macie ochotę? — zapytał, przerzucając wzrok na Hoseoka.
— Kimbap? — odparł niepewnie i spojrzał na Briana, a ten, kompletnie ignorując pytanie Namjoona, wyciskał gąbkę z brudnych pomyj na podjazd. — Zamów nam obojgu kimbap — westchnął, a Namjoon kiwnął głową, po czym wrócił do środka i zniknął za jednym z wozów.
Minęło kilka chwil, zanim postanowił ponownie podejść do Briana i chwycić drugą gąbkę, leżącą gdzieś na uboczu. Zaczął szorować z nim maskę wozu w ciszy przez moment, póki ten młodszy nie odezwał się cicho:
— Naprawdę nie możesz pojechać z nami na Jeju? Bez twojego głosu rozsądku wyszarpiemy sobie gardła. Ja i Namjoon, znaczy się.
— Jesteście przyjaciółmi, to tylko głupie przekomarzanie — mruknął, chociaż wiedział, że czasem dochodziło między nimi do bardzo nieciekawych wymian zdań.
— Może — to powiedziawszy namoczył gąbkę w czystej wodzie po raz wtóry, a jego wilgotne włosy opadły mu śmiesznie na czoło. — Hoseok? — Wyprostował się i spojrzał na niego pytająco.
— Hm? — Uśmiechnął się, przecierając błotnistą smugę i z zadowoleniem stwierdzając, że zniknęła niemalże bez śladu.
— Dlaczego nie powiedziałeś nam wcześniej o tym, że twój brat jest tak chory? W ogóle, nigdy o nim nie mówisz.
Hoseok otworzył usta, by odpowiedzieć, po czym zamknął je ponownie po to, by nieco lepiej ułożyć ciąg swoich myśli. Podparł się dłońmi pod boki na moment w bezwarunkowym odruchu, moczący przy tym ubranie gąbką, którą trzymał w prawej dłoni, więc szybko wyprostował ręce i opuścił je wzdłuż ciała.
— Moi rodzice nie żyją — szepnął w odpowiedzi, chociaż nie miało to w ogóle sensu.
— To wiem i przez to naprawdę trudno mi poruszać ten temat, tyle że... Kiedy powiedziałeś nam, że musisz oddać dla niego nerkę, byliśmy z Namjoonem naprawdę zaskoczeni, bo twoja rodzina to zawsze temat tabu. Tyle że... Yoongi wiedział, prawda?
Hoseok kiwnął tylko twierdząco głową.
— W takim razie — Brian kontynuował, tym razem przecierając z brudu zderzak i nie obdarzając Hoseoka nawet jednym spojrzeniem, jakby zestresowany. — Dlaczego tak nagle? Nigdy nie widziałem, żebyś do niego dzwonił. Żeby on dzwonił do ciebie. Od kiedy się poznaliśmy byłem przekonany, że się nienawidzicie.
CZYTASZ
THE FIREFIGHTER [yoonseok]
FanficYoongi, były dowódca głównej seulskiej jednostki straży pożarnej, przeprowadza się do miasta portowego Gunsan po tragicznej śmierci najlepszego przyjaciela. Poznaje tam działającego mu na nerwy Hoseoka, z którym rozpoczyna pracę w lokalnej, wojskowe...