— Yo! Yo, odbiór! — Radioodbiornik przy pasie Yoongiego dosłownie wibrował dzięki donośnemu głosowi jego dowódcy, który próbował się z nim skontaktować.
Yoongi jednak nawet tego nie słyszał. Możliwe, że nie chciał słyszeć. To nie było wtedy dla niego najważniejsze.
— Yo — Yoongi...
— Minwoo, powiedziałem, żebyś się nie odzywał! — odkrzyknął przez łzy, próbując podnieść metalową rurę, która przygniatała nogę chłopaka.
— Przestań, to niebezpieczne... — zakaszlał, próbując machnąć swoją ręką, złapać go za łydkę i powstrzymać.
Udało mu się trącić go swoją za dużą, z lekka osuwającą się z dłoni rękawicą, ale Yoongi nawet nie zwrócił na to uwagi.
— Yo! Kurwa mać, odbiór! — Krótkofalówka zaskrzeczała ponownie, na co Yoongi przestał siłować się z rurą i z lekkimi zawrotami głowy odpiął ją od pasa.
— Minwoo jest przygnieciony, jesteśmy przy bocznej nawie, tak mi się wydaje, zgubiłem się w dymie, cholera — krzyknął, przykładając urządzenie do ust. — Nie mogę rozmawiać, ja—
— Yo, nie możesz tam zostać! Budynek zaraz się zawali, druty nie wytrzymają! Prawa nawa już leży—
— Wiem, słyszałem — warknął do krótkofalówki. — Ja... Przepraszam — szepnął, po czym jak gdyby nigdy nic cisnął odbiornikiem o ziemię.
Minwoo spojrzał się na niego z szeroko otwartymi, lecz z lekka już nieobecnymi oczami. Yoongi przyjrzał się mu i w panice zdjął z siebie kurtkę, po czym zarzucił ją na jego plecy by ochronić go przed narastającym ciepłem i ogniem. Minwoo od razu próbował się podnieść i zrzucić ją z siebie, ale Yoongi kucnął przed nim i położył dłoń na jego plecach.
— Błagam — warknął, czując jak oczy pieką go od łez i dymu. — Minwoo, błagam cię na Boga, nie odzywaj się już więcej. Oddychaj, spokojnie i bez stresu. Wyciągnę nas stąd. — Sięgnął do kieszeni swoich spodni i wyjął z nich chusteczkę, którą zwykł przy sobie nosić.
Wcisnął ją w dłoń Minwoo i pomógł mu przyłożyć ją do ust i nosa, ponieważ jego butla tlenowa i maska uległy zniszczeniu przy upadku, a te Yoongiego również przestały działać, uszkodzone przez sporą część metalowej konstrukcji budynku, która niemalże i jemu samemu przygniotła plecy.
Yoongi zuważył, jak dłonie Minwoo drżą i nie mógł oprzeć się myśli, że wszystko zmierza w naprawdę złym kierunku. Jeszcze nigdy nie był w takiej sytuacji. Zwykle idealnie pasował nad swoimi emocjami, zwykle wszystko szło po jego myśli. Tym razem jednak rzeczywistość zdawała się nieustannie rzucać mu kłody pod nogi.
Potrząsnął szybko głową, poprawił kask na głowie Minwoo i wrócił do siłowania się z rurą, która robiła się coraz bardziej gorąca, co czuł przez rękawice. Zmartwiło go to, ale nie dał tego po sobie poznać.
Ogień był blisko.
Zaczął się rozglądać w poszukiwaniu z której strony przyjdzie. Wiedział, że w końcu musiał nadejść, chociaż wolałby, żeby nigdy nie dotarł tam, gdzie oboje walczyli o przetrwanie.
Pożar w starym pasażu handlowym był bowiem ostatnim, czego się tamtego dnia spodziewali. Zmiana ich obojga prawie się kończyła, a alarm zadzwonił dosłownie piętnaście minut przed ich wyjściem z remizy. Oczywiście, że nie mieli innego wyjścia niż pojechać. Drewniano—betonowa konstrukcja, dwupiętrowy, przestarzały budynek na obrzeżach miasta stanął w płomieniach i groził zawaleniem. Podobno zawiniła wadliwa instalacja gazowo—ocieplająca, ale nikt nie mógł na szybko tego potwierdzić. Wiadomo było, że ogień wybuchł w trzech miejscach jednocześnie i rozprzestrzeniał się w zastraszającym tempie. Kilka jednostek pomagało przy gaszeniu płomieni. Na szczęście w środku nie było już zbyt wielu ludzi, pasaż był dosłownie trzydzieści minut od godziny zamknięcia. Większość osób zdążyła go opuścić. Wiadomo było jednak o dwójce ludzi, która została w środku i o których ktoś poinformował jednostkę Yoongiego.
CZYTASZ
THE FIREFIGHTER [yoonseok]
FanficYoongi, były dowódca głównej seulskiej jednostki straży pożarnej, przeprowadza się do miasta portowego Gunsan po tragicznej śmierci najlepszego przyjaciela. Poznaje tam działającego mu na nerwy Hoseoka, z którym rozpoczyna pracę w lokalnej, wojskowe...