Pomimo gwałtownych zapowiedzi, Joonyeol i jego towarzyszki pojawili się w Gunsan dopiero następnego dnia w okolicach południa.
Yoongi miał więc chwilę dłużej, by przygotować się na ich przybycie. Hoseok musiał zamienić się z kimś swoją zmianą by zostać z nim i uspokajać go co chwila, gdy ten bez większego skutku próbował dodzwonić się do Hana i dosyć dosadnie odgrażał się pod nosem, że pójdzie do sklepu po papierosy, choćby musiał się tam czołgać. Finalnie jednak zastąpił nikotynę parzoną miętą i siarczystymi przekleństwami, które Hoseok nieco nieśmiało ścierał z jego ust krótkimi pocałunkami czy zajmowaniem go głupimi rozmowami o niczym.
I gdy już wydawało się, że Yoongi pogodził się z ponownym przyjazdem Joonyeola wiedząc, że nie mówiąc mu o nic o wypadku i celowo go przed nim ukrywając na pewno nie postąpił dobrze, spadła na niego kolejna bomba w postaci drobnej kobiety, na której widok zapewne upadłby na ziemię ze stresu, gdyby w ogóle stał.
Jej dłonie były delikatniejsze, niż pamiętał. Twarz miała też nieco więcej zmarszczek, a lewy kącik ust był zapadnięty, jakby nie wiedziała, czy wypadało się uśmiechnąć. Miała na sobie sweter z jasnej włóczki, który najpewniej zrobiła sobie sama, chociaż jej wprawna ręka nie pozostawiała wiele do życzenia. Jedynie jej palce zdradzały niepewność, która oplatała je delikatnie, gdy sztywniały w niezbyt dopracowanych ruchach.
Choi Haneul na pewno jednak nie straciła tego ostrego, niekiedy kaleczącego spojrzenia, które zawsze dawało jej rozmówcom znać, że lepiej z nią nie zadzierać. Niezależnie od tego, jak wyglądała czy jakie sprawiała wrażenie.
— Naprawdę, nic mi nie jest — Yoongi próbował zakomunikować już po raz wtóry, gdy kobieta wodziła dłońmi po jego ramionach i twarzy na przemian, a jej zwykle surowe spojrzenie zdawało się paradoksalnie głaskać jego skórę z matczyną czułością.
— Uwierzyłabym, gdybyś nie zostawił mnie bez słowa na ponad rok. Nadal nie mogę pojąć, że mój pierworodny nic mi o tobie nie powiedział — westchnęła, a Joonyeol wzruszył tylko ramionami, siedząc na krańcu łóżka niezręcznie.
— Już dałaś mi o tym znać okładając mnie przed wyjazdem ścierką kuchenną po głowie. Nadal pachnę jak woda po naczyniach.
— Tak się cieszę, że nic ci nie jest. Nie pogodziłabym się ze stratą kolejnego syna — mruknęła, kompetnie ignorując Joonyeola i przyciągając Yoongiego do siebie w delikatnym uścisku.
Pachniała delikatnymi perfumami. Yoongi przymknął oczy, bardzo dobrze pamiętając ten zapach mieszający się z aromatyczną wonią potraw, które gotowała mu i Minwoo jeszcze za czasów szkoły strażackiej.
Bal się jednak objąć ją z wzajemnością. Trzymał więc ręce z dłońmi niezręcznie opartymi o materac.
Nie spodziewał się, że Joonyeol przywiezie swoją mamę ze sobą. Szczerze mówiąc liczył, że ten dotrzyma obietnicy, by trzymać ją w niepewności, ale cóż... Powoli uczył się, że mało kiedy cokolwiek, na co akurat się nastawiał od tak szło po jego myśli. W dodatku był mocno zdziwiony, że nie uronił ani jednej łzy. Ostatnimi czasy w ogóle nie umiał nad nimi zapanować, a jednak, w tamtej chwili dały mu spokój.
— Tak właściwie, kim był ten chłopak, z którym Mihi wyszła do sklepu? — pani Choi zapytała, odsuwając się od niego. — Tak szybko się ulotnili, nie zdążył się przedstawić — dodała, ostatni raz głaszcząc go po twarzy i wstając z krawędzi łóżka.
Podeszła do swojej torebki, którą zostawiła na szafce przy drzwiach, po czym wróciła w kierunku łóżka i ponownie usiadła na nim, tym razem jakby nieco lżej niż wcześniej. Zaczęła grzebać w czeluściach swojego akcesorium, przygryzając wargę w skupieniu.
CZYTASZ
THE FIREFIGHTER [yoonseok]
FanfictionYoongi, były dowódca głównej seulskiej jednostki straży pożarnej, przeprowadza się do miasta portowego Gunsan po tragicznej śmierci najlepszego przyjaciela. Poznaje tam działającego mu na nerwy Hoseoka, z którym rozpoczyna pracę w lokalnej, wojskowe...