— Masz rodzeństwo, Yoongi? — Hoseok odezwał się po długiej chwili ciszy, zginając prawą nogę ku górze.
Szum morza osiadł pośrodku umysłu Yoongiego niczym przyjemne, lecz lekko rozmyte na dnie pamięci wspomnienie. Niemalże miał ochotę odkopać je i przeżyć na nowo.
Czuł dziwny spokój. Mógłby nawet przysiąc, że takiego rodzaju spokoju nie czuł jeszcze nigdy wcześniej w swoim życiu.
— Nie — odparł bez zawahania, chociaż, gdzieś z tyłu jego głowy, pojawił się obraz Minwoo i Joonyeola.
Oparł swoją lewą dłoń o wilgotne deski pomostu i zacisnął oczy. Czuł chłodny powiew bijący do morza, który miękko zatrzymywał się na jego twarzy i łagodził gorące uczucie ogarniające jego policzki, nad którym nie miał żadnej kontroli.
— Oh. Wydawało mi się, że jesteś typem faceta, który miałby, na ten przykład, młodszą siostrę i byłby... Nadopiekuńczy.
— Cóż, to bardzo dziwna rzecz, którą stwierdza się od tak? — Yoongi uniósł jedną brew, jednocześnie otwierając oczy. — Po czym wnosisz?
Hoseok jednak nie odpowiedział. Westchnął głośno i wyciągnął ku górze jedną ze swoich rąk. Yoongi przyglądał mu się ukradkiem.
— A ty masz rodzeństwo? — zapytał, przypominając sobie zdjęcie, które znalazł na półce w pokoju Hoseoka.
Czuł się jak szpieg, który zaczyna grzebać w zakamarkach, do których w ogóle nie powinien nigdy się zbliżać. Ciekawość jednak brała u niego górę, a on sam, chociaż nieświadomie, niecierpliwie oczekiwał odpowiedzi.
— Brata — Hoseok mruknął po chwili wahania i podniósł się do pozycji siedzącej. — Ale nie widziałem go od lat. Nie mam pojęcia co u niego. Czy ma się dobrze. Czy ma rodzinę. Czy żyje.
— Co? Jak to?
Ciężko było mu ukryć ton swojego głosu, który wręcz domagał się jakiejkolwiek wskazówki czy chociaż delikatnego uchylenia rąbka tajemnicy.
— Można powiedzieć, że nasze drogi się rozeszły. — Hoseok podrapał się po karku, po czym przyciągnął do piersi swoje kolana i objął nogi rękoma.
Skrzywił się, a następnie uśmiechnął w stronę Yoongiego, w tym samym czasie chowając podbródek w zagłębieniu pomiędzy swoimi kolanami.
W tamtym momencie Yoongi powoli zaczynał zauważać, że nigdy nie widział uśmiechu, który byłby tak piękny i smutny jednocześnie. Być może była to sprawka samotności, zmęczenia i ogólnej świeżości oraz niestandardowości sytuacji, w której się znalazł, ale miał ochotę wpatrywać się w twarz Hoseoka godzinami, analizować każdy jej szczegół i dokładnie go zapamiętać. Czuł się tak, jakby tylko on jeden odkrywał drugie, zapierające dech w piersiach dno w obrazie, którego nie doceniał żaden przechodzący obok niego krytyk.
A przecież Yoongi nie był krytykiem — ani obrazów, ani ludzi. Był tylko sobą. I wiedział, że ludzie też byli tylko ludźmi. Jednakże nie zawsze miał w sobie odpowiednią cierpliwość.
— Rozumiem — powiedział cicho, walcząc przy tym z własną ciekawością, po czym, jakby zapominając swoje wcześniejsze docinki, położył się na pomoście i sam wyciągnął ręce w górę zastanawiając się, co tak właściwie przyciągało w tym uwagę Hoseoka.
I nieświadomie, chociaż może gdzieś z tyłu głowy nijako zdawał sobie z tego sprawę, że dopiero uczył się rozumieć.
Równie nieświadomie zaczął odczuwać dziwną gorzkość, toczącą się pianą gdzieś w okolicach jego serca. Gorzkość, z której również nie zdawał sobie sprawy.
CZYTASZ
THE FIREFIGHTER [yoonseok]
FanficYoongi, były dowódca głównej seulskiej jednostki straży pożarnej, przeprowadza się do miasta portowego Gunsan po tragicznej śmierci najlepszego przyjaciela. Poznaje tam działającego mu na nerwy Hoseoka, z którym rozpoczyna pracę w lokalnej, wojskowe...