— Wezwania do sądu? — Brian ziewnął, pochylając się nad kupką listów na stole. — Dla was obojga?
Yoongi i Hoseok siedzieli nad kubkami z kawą, oboje widocznie zdezorientowani. Sięgnęli po listy, które Brian właśnie przyniósł ze skrzynki na parterze i przyglądali im się uważnie.
— Nie wiem co przeskrobaliście — wymamrotał, wyciągając z lodówki butelkę soku pomarańczowego — ale ja idę spać. Adios. — Skierował się w kierunku korytarza, ale nagle odwrócił się w stronę Yoongiego, głośno westchnął i machnął na niego ręką. — Napędziłeś nam wczoraj wszystkim stracha. To tyle. Zrób z tą informacją co tylko zechcesz.
Zniknął za ścianą, po czym wszedł do pokoju i trzasnął za sobą delikatnie drzwiami. Yoongi przez moment siedział bez ruchu, póki nie usłyszał głośnego, zaskoczonego jęknięcia Hoseoka, który trzymał zawartość swojej koperty w dłoniach.
— To w sprawie ostatniego pożaru. Mam zeznawać jako świadek. Ty pewnie też — zwrócił się do Yoongiego, który niezdarnie rozerwał swoją korespondencje.
— Uhm — mruknął dla zwłoki, gdy siłował się z kopertą. — Racja — przytaknął, oglądając w końcu swój list. — Kang coś wspominał?
— Gdybyś tu wczoraj był, to byś wiedział. — Hoseok wstał od stołu, po czym, zostawiając na stole swoją niedopitą kawę, wyszedł z kuchni bez słowa, nie zaszczycając Yoongiego nawet najkrótszym, pożegnalnym spojrzeniem.
A ten nie oczekiwał niczego innego. Po wczorajszej nocy, jak można się było spodziewać, wszystko poszło między nimi tak jakoś... Niezręcznie. Nie był to najgorszy i najbardziej uciążliwy rodzaj niezręczności, ale nawet nie poszli spać razem, tylko rozeszli się w korytarzu do swoich pokojów tak, jak gdyby nigdy nic się między nimi nie stało.
Lub jakby stało się o wiele za dużo.
— Ty... Minwoo... Naprawdę go kochałeś, prawda?
Yoongi zacisnął dłonie w pięści i uderzył nimi o blat stołu. Nie chciał o tym myśleć, nie chciał o tym słuchać. Nie chciał nigdy sobie tego uświadamiać. Czemu akurat Hoseok musiał powiedzieć to na głos? Czemu akurat on?
Krew dosłownie się w nim gotowała. Wiedział, że Jung nie był temu winien, ale nie potrafił w jakikolwiek sposób pozbyć się przekonania, że za każdym razem, gdy wszystko powoli zdawało się między nimi układać, coś musiało wejść im w drogę. Coś związanego z przeszłością, albo bezpośrednio o niej przypominającego.
Wszystko to bolesne jak diabli.
Yoongi wrócił do swojego pokoju i przebrał się w jakieś wygodne ubranie, spodziewając się wizyty Hana, który zapowiedział się z nią poprzedniego dnia. Leżał chwilę na łóżku przeglądając internet, zapalił też papierosa. Jakoś nie mógł się zmotywować, żeby pójść prysznic.
Jak tylko zamknął okno, to spojrzał na swoje odbicie w ekranie telefonu i postanowił się dodatkowo jeszcze tego dnia ogolić, zauważając szorstkie, nierównomiernie rosnące w okolicach linii jego szczęki włoski.
Miał już wyjść na korytarz, gdy usłyszał trzask drzwi wejściowych. Rozbudził się z dziwnego letargu, w którym trwał od przebudzenia się i wybiegł na zewnątrz, ale zastał tylko pustkę. Drzwi do pokoju Hoseoka, w przeciwieństwie do jego zwyczajów, pozostały otwarte. Po nim nie było jednak ani śladu. Yoongi zacisnął usta, przez moment chcąc gonić go i zapytać, dokąd się wybierał.
Nie zrobił tego jednak. Pozwolił mu pójść gdziekolwiek tamten by nie chciał. To, co miał zamiar robić nie leżało w jego interesie. Uważał, że żaden z nich tak naprawdę nie leżał w interesie żadnego, a przynajmniej tak mu się wydawało
CZYTASZ
THE FIREFIGHTER [yoonseok]
FanfictionYoongi, były dowódca głównej seulskiej jednostki straży pożarnej, przeprowadza się do miasta portowego Gunsan po tragicznej śmierci najlepszego przyjaciela. Poznaje tam działającego mu na nerwy Hoseoka, z którym rozpoczyna pracę w lokalnej, wojskowe...