rozdział 28 "Samotna Wichura"

409 33 3
                                    

-Ale dlaczego miał, by to robić... - pytała sama siebie dziewczyna spuszczając głowę.

Wydawało mi się, że była zła.

-Ale, żeby o takie coś się złościć? Porozmawiam z nim... Chodź Szczerbatek. - dodała i wsiadła na Wichurę.

Poleciałem za nią, tak jak mi kazała, aż dotarliśmy pod dom. Zsiadła ze smoka głaskając go i weszła do środka. Ja zrobiłem to samo. W środku zastaliśmy zdziwionego jeźdźca jedzącego śniadanie.

-Astrid?! Co ty tu robisz? - pytał, jakby trudne było domyślić, się że mnie nakryła.

-Lepiej powiedz mi co twój smok robił na drzewie?! - wykrzyczała, choć wcale w planach nie miała zamiaru się kłócić.

Podszedłem do Kate, która właśnie siedziała obok łóżka jedząc rybki i wszystkiemu się przyglądając.

-A latał sobie. - odpowiedział, lecz brzmiało to co najmniej dziwnie.

-Tak? - spytała groźnym głosem.

-Och... No Astrid. Przepraszam. Martwiłem się o ciebie... - wstanął z krzesła i wyciągnął ręce chwytając ją za dłonie.

-I to był powód, by nasyłać na mnie smoka? - pytała spuszczając ręce.

-To się już więcej nie powtórzy... - uległ.

-Obiecujesz? - spytała uśmiechając się.

-Obiecuje, no chodź tu. - również uśmiechając się i przyciągając do siebie dziewczynę.

Pocałował ją, a ta oddała pocałunek i objęła go rękami kładąc je na jego barkach, a chłopak chwycił ją w talii. Po tym popatrzyli na siebie z wielką miłością i Astrid podeszła do drzwi.

-Idę dalej pobawić się z Wichurą, przed południem wrócimy. - powiedziała chwytając za klamkę.

-Uważaj na siebie! - rzucił na pożegnanie troskliwy chłopak, a ta jedynie odwróciła głowę z uśmiechem i wyszła.

Było około 9 rano.

Chłopak podszedł do mnie i powiedział:

-Jak mogłeś dać się złapać? - spytał i wstrzymał się na chwilę jakby czekał na odpowiedź.

Ja jedynie zmrużyłem oczy na znak 'na serio? ', a ten poklepał mnie po głowie, po czym zrobił to też Kate i Lakiemu. Wrócił do śniadania. A ja, że byłem głodny spytałem samiczki czy, by mi kilku ryb nie odstąpiła i na moje szczęście zgodziła się i przed nosem miałem 5 dorodnych Halibutów. Zjadłem w pośpiechu śniadanko i podszedłem do psa zrobić mu okłady z śliny, czego jak się okazało nie lubił. Prawie ugryzł mnie w język, więc odstąpiłem od niego. Jak można być tak nie wdzięcznym psem. Ech... Jednak widać, że już było lepiej bo mógł chodzić. Co prawda kuśtykał, ale to zawsze coś. Podbiegłem do Czkawki z myślą, że może polatamy.

-Dobry pomysł, Mordko. Może Kate polata z nami? - popatrzył na Kate dojadając ostatnią kanapkę.

Biała furia wstała i ochoczo podskoczyła. Czkawka uradowany usiadł mi na grzbiecie, na którym było siodło, ale bez strzemion. W końcu byłem już samodzielny. Wyleciałem przez świetlik, a samiczka za mną. Wbiłem się w niebo i 'bawiłem' się z towarzyszami dobre 2 godziny. W końcu uznaliśmy, że porobimy coś bardziej rozrywkowego i popisywałem się przed Kate, co Czkawkę bardzo śmieszyło. Nie wiem dlaczego. Light Fury też pokazała swoje sztuczki, w tym 'znikanie'. Wygrała konkurs. Czkawka jeszcze też 'polatał' na swoich własnych 'skrzydłach', co sprawiło na Kate duże wrażenie i powoli się do niego przekonywała. Zanim się zorientowaliśmy była już 15. Czkawka już wykończony zabawą zaproponował powrót do domu. My też już dyszeliśmy. Myślałem, że zastaniemy już w domu Astrid, jak się okazało Czkawka też tak myślał. Jednak nie. Oprócz psa, nie było tu nikogo. Chłopak zaczął się niepokoić. Wsiadł ponownie na mnie i wzlecieliśmy w powietrze wypatrując dziewczyny. Kate również poleciała za nami. Zatrzymaliśmy się pod chmurami dalej szukając. Nasz niepokój wzrósł jeszcze bardziej kiedy ujrzeliśmy samotną Wichurę lecącą w naszą stronę. Wyglądało na to, że była spłoszona. Zatrzymała się przed nami i od razu zaczęła wracać skąd przyleciała dając znak, byśmy lecieli za nią.

-O nie... Astrid! - powiedział cicho Czkawka i dał mi znak do lotu za przestraszoną Wichurą.

Mój Pan, Moje ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz