rozdział 41 "Złe samopoczucie"

323 26 5
                                    

***
Obudził mnie zapach świeżych ryb. Zobaczyłem Śledzika,  właśnie układał stertę kamieni obok Sztukamięs. Reszta smoków miała ułożone przed pyskiem ryby.  Właśnie zajadały je próbując nie obudzić opierających się o nich Wikingów. Jedynie Wichura mogła spokojnie zjeść śniadanie,  gdyż jej jeźdźczyni spała z Czkawką przy mnie. Zauważyłem,  że i ja mam przy sobie stertę ryb,  które swoją drogą błyskawicznie znikły...  Połykając ostatniego Dorsza niechcący obudziłem Astrid. Rozciągnęła się, po czym przywitała ze mną. Zmrużyłem oczy z rozkoszy kiedy drapała mnie za uchem. Ta zaśmiała się widząc moją reakcję. Wykopała się z śpiworu i zręcznie go zwinęła w rulon. Spojrzała na wodza. Zapatrzyła się z lekkim uśmiechem w niego. Niemal całkowicie oczy zakrywały kasztanowate kosmyki włosów. Lubiła patrzeć na Czkawkę,  nie ważne czy spał cz nie. Według niej wyglądał uroczo w każdym stanie.

Z zadumy wyrwał ją Śledzik stojący za nią.

-Cześć Astrid.

-O hej. Widzę,  że nakarmiłeś smoki. - odwróciła się gwałtownie stając na równe nogi z śpiworem w ręku.

-Tak,  nie miałem co robić,  a jak zasnę znowu to już nie wstanę. - podszedł do oblizującej  się z śniadania Sztusi  i podnosząc za ogon ostatnią rybę spytał- Kto dokładkę?

Ja jako pierwszy wystartowałem po przekąskę,  podczas gdy reszta jeszcze nie zdążyła się zorientować co się dzieje. Chłopak rzucił mi rybę  którą usatysfakcjonowany pożarłem  w mgnieniu oka. Odwracając się zauważyłem jak mój jeździec siedzi patrząc na mnie. Astrid zaśmiała się zaczepiając śpiwór do siodła Wichury, a następnie pogładziła  ją po nosie.

-Żarłok. - stwierdził po chwili udając poważnego Czkawka.

Zaśmiałem się odchodząc w bok. Szatyn  westchnął składając śpiwór.
                             (☞ ͡ ͡° ͜ ʖ ͡ ͡°)☞
Następnie podniósł go witając z otyłym przyjacielem. Ja w tym czasie stanąłem obok Astrid i jej smoka. Dziewczyna dalej rozbawiona pogratulowała mi wcześniejszej akcji. Po chwili i Czkawka do nas dołączył.

-Hej,  Astrid. - przywitał się przypinając mi do siodła śpiwór.

-Witam. - odpowiedziała.

-Masz ochotę obejrzeć okolicę?  - zapytał opierając się o mnie po skończonym zadaniu.

-Chętnie, a oni?  - spojrzała na dalej śpiących towarzyszy.

-Niech się wyśpią, istnieje możliwość,  że będziemy dziś lecieć całą noc.

-To ruszajmy. - uśmiechnęła się łapiąc za rękę męża i idąc w stronę lasu.

Wichura zaskrzeczała nie chcąc zostać.
Spojrzeli się na nas.

-Niech wam będzie,  chodźcie. - rzucił w odpowiedzi po chwili Czkawka.
***
Już przedzieramy  się przez tą puszczę z jakieś 10 minut. Jeźdźcy przez ten czas rozmawiali co jakiś czas o planach na dalszą wędrówkę w poszukiwania innych Furii.
My z Wichurą wlekliśmy się za nimi licząc na lot. Rozgrzewkę przed długim lotem...

Po jakimś czasie doszliśmy na plażę. Chłodny piasek masował  nam łapy. Pogoda była idealna! Nie za zimno. Nie za ciepło. W sam raz! Na niebie było kilka drobnych chmurek. Wiał lekki wiaterek. Zapowiadało się na deszcz, ale i tak było idealnie. Szliśmy wzdłuż oceanu w ciszy,  ciesząc się chwilą. Gdy nagle Astrid omdlała. Zaczęła prędko mrugać chcąc pozbyć się mroczek z oczu. Czkawkę zaniepokoiło to. Stanął przed nią chcąc zobaczyć co się dzieje.

-Astrid? - spytał łapiąc delikatnie ją za ramiona,  ale nie doczekał odpowiedzi.

Szybko jednak spuścił ręce łapiąc ją w talii,  kiedy straciła władze w nogach. Podniósł ją na ręce podbiegając do najbliższego drzewa. Odstawił ją opierając o drzewo.
Klęknął przed nią mając nadzieje, że to szybko minie. Astrid zacisnęła oczy łapiąc się jedną ręką za głowę. Czkawka szybko sięgnął do swojej podręcznej torby po wodę. Wyciągnął średniej wielkości metalowe naczynie z cieczą i odkręcił zawleczkę.

-Masz, pij. - wręczył dziewczynie z troską w głosie,  a ta spojrzała na niego.

Astrid wzięła od niego butelkę biorąc kilka łyków.

-Dzięki...  - oddała własność zmuszając się na lekki uśmiech.

-Już lepiej?  - schował wodę spowrotem do torby.

-Tak. - odpowiedziała krótko. - To z głodu.

-Trzymaj. - odpowiedział wyciągając tym razem z torby przy moim siodle  jabłko i wręczył dziewczynie.

-Dziękuję. - uśmiechnęła się wstając z miejsca.

-Dasz radę?  - spytał patrząc jak wsiada na swojego smoka zajadając owoc.

-Tak,  tak... Lecimy? - zirytowała się.

Nie lubiła jak ktoś się o nią martwi. Karciła się nawet w myślach, że dała w ogóle po sobie poznać,  że coś jej jest. Nie chciała,  by ktoś pomyślał,  że jest słaba.

-Tak. - dosiadł mnie i wzlecieliśmy w przestworza do przyjaciół.

***Na miejscu już wszystko było gotowe

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

***
Na miejscu już wszystko było gotowe. Nikt nie spał. Para przywitała się z pozostałymi jeźdźcami.

-Nareszcie jesteście,  co tam robiliście tam długo?  - spytał pierwszy Mieczyk.

-Oglądaliśmy teren, a po za tym nie było nas z pół godziny. - rzucił w odpowiedzi Czkawka.

-Na pewno? - droczył  się dalej.

-A co innego mieliśmy tam robić?  - zirytował się zachowaniem kolegi szatyn nie schodząc z siodła. Wyciągnął z torby jabłko dla siebie i zaczął je gryźć. Miał ich spory zapas.

-No na przykład to co wczoraj. - uśmiechnął się Thorston.

-Ha!  Dobre,  bracie!  - uderzyła w ramię brata Szpadka również z uśmiechem na twarzy. Wiedzieli,  że są małżeństwem,  ale wiedzieli również,  że nie lubią o tym rozmawiać.

-Thorze, dopomóż...  - załamała się Astrid strzelając Facepalma.

Czkawka przewrócił oczyma, ale po chwili powiedział:

-Dobra, gotowi?  To ruszamy! 

Nie czekając na odpowiedź poklepał mnie po boku. Prawie spadł z siodła, kiedy zapomniał o tym,  że mam automatyczny ogon i nacisnął protezą o strzemienie, które teraz służyło tylko do ruszania i ostrego skręcania. Wyleciałem w powietrze przed tą czynnością,  co wyrwało go z równowagi,  ale szybko poprawiłem go w siodle. Nie obeszło się bez śmiechu towarzyszy i cichych uwag ze  strony Bliźniaków. Czkawka trochę zawstydzony siedział spięty na mnie próbując nie słyszeć.

-Każdemu się zdarza. Nawet najlepszemu jeźdźcu na świecie. -przerwała śmiech przyjaciół Astrid spoglądając na spiętego chłopaka.

-No właśnie. - powiedział patrząc na dziewczynę,  ale kiedy zauważył,  że i ona się uśmiecha pokręcił głową z rozbawienia.

No i znowu w drodze.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Mój Pan, Moje ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz