rozdział 4 "Niespodzianka"

889 57 4
                                    

***
W tej chwili poczułem,  nacisk na plecy.  To Czkawka!  Udało mu się dolecieć do mnie!  Rozwinął ogon i wyprostowałem skrzydła i czułem duży opór powietrza.  Byłem już 5 metrów nad ziemią,  4 metry,  3 aż Ustabilizowałem się w powietrzu.  Leciałem prosto i uniosłem łebek do góry chcąc w lecieć na wysokość Wichury,  która była około 100 metrów nade mną.  Czkawka poklepał mnie i powiedział "już dobrze Mordko". Astrid szybko podleciała koło nas,  nie wiem czemu już byłem naprawdę blisko ich.  Kiedy się zbliżyła,  uderzyła go w łokieć i powiedziała " Nie strasz mnie tak więcej!" I pogłaskała mnie w głowę. Sam byłem zły na chłopaka,  że mnie olał i w dodatku popisując się wyważył mnie jeszcze bardziej z równowagi.  Ale cóż.  Tak to już jest.  On ratuje mnie (lub prawie nie zabija)  a ja jego. 
***
Lecieliśmy już dobre 5 godzin,  nawet nie najwolniej i już byliśmy.  Tak brakowało mi tego widoku.  Jednak coś mi nie pasowało. Czkawka wstrzymał mnie.  Jednak uśmiechał się.  Astrid podleciała bliżej niż my i...  Wybuchły serpentyny.  Prosto w nią.  Zauważyłem,  że poniżej była armata, a za nią próbował schować się Śledzik.
Dziewczyna zaśmiała się i powiedziała "I co jeszcze? "
Na co odpowiedział jej:

-Zobaczysz!

Sam byłem zaskoczony,  nie wiedziałem co ten dureń jeszcze wymyślał. 
Spoczeliśmy obok domu Astrid.  Raczej pod nim.  Był wysoko.  Po wylądowaniu przytuliłem się do dziewczyny sam jej zazdroszcząc,  że ma takiego chłopaka i pobiegłem bawić się z Wichurą. Ta dała jasny sygnał,  że nie ma ochoty.  Rozumiałem to,  sam byłem ciekawy jak te urodziny się dalej potoczą.  Usiadłem w pobliżu pary i się przyglądałem.

-Hej,  możesz sprawdzić czy nad mostem nie pałęta się jakiś smok? - zabrzmiało to conajmniej dziwnie.

-Emm,  O-K?  - dziewczyna ewidentnie wiedziała,  że nie o to chodzi.

Wsiadła na smoka i poleciała w skazane miejsce.
Jak już jej nie było prawie widać to Czkawka mnie dosiadł i powiedział "Cicho,  za nią".
Na miejscu była wielka kupa kwiatów,  rów był wypełniony po brzegi fiołkami.  Podłoże jak i sam most było całe w przeróżnych kwiatach.  To było słodkie.  Wylądowała schodząc z smoka.  Dziewczyna przyłożyła ręce do ust i popłakała się.  Za nią wylądowałem i ja.  Czkawka ze mnie zszedł i powiedział:

-Podoba ci się?

A ona wpadła mu w ramiona i powiedziała:
-Są piękne!  Dziękuję!  Długo się musiałeś nad tym męczyć.

-Jak sobie przypomninałem dla kogo to robię to praca była przyjemnością.

I pocałował ją w czoło.  Ta popatrzyła na niego i pocałowała go.
***
Przytulali się trochę po czym ten wziął ją za rękę i poprowadził na most.  Usiedli na nim patrząc na siebie.  Chłopak zagwizdał.  Podbiegłem do niego,  ale jak się okazało nie mnie wzywał.  Zaraz przyleciały Koszmary. Myślałem,  że nie będę jedynym smokiem Czkawki.  Uraziłem się.  Wbiegłem trochę wyżej i wskoczyłem na drzewo.  Miałem świetny widok na przedstawienie.
Małe smoki stworzyły komedię romantyczną!!!  Z podkładem muzycznym!!!  Za drzewem,  jak się okazało całkiem niedaleko ode mnie był Śledzik i Bliźniaki.  Trzymali tuby i podkładał i głos postacią tworzonym przez maluchy.  Ten film nie był taki zły. Pod koniec był już wieczór.

Mój Pan, Moje ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz