rozdział 46 "Damski Boxer"

305 22 0
                                    

Dzień 3.

Perspektywa Astrid

Obudziły mnie dziwne wrzaski za drzwiami. Usiadłam na łóżku próbując rozgryźć o czym rozmawiają. Poprawiłam jeszcze włosy dłonią, gdyż nie miałam szczotki do czesania...  Jak się można domyślić. Poprawiłam grzywkę...  W sumie sięgała mi już do nosa, więc jak na co dzień zaczesałam ją na bok. Uznałam,  że zapuszczę trochę włosy...  Chwila...  Nie o tym.

Z tego co udało mi się wychwycić między innymi rozpoznałam głos Theo. W konwersacji uczestniczyło jeszcze dwóch innych mężczyzn.

-JAK MOGLIŚCIE DOPUŚCIĆ DO TEGO?!  - słyszałam zduszony przez drzwi krzyk szefa.

-Ale szefie! 

-JAKIE SZEFIE?  TO BYŁY NASZE...  MOJE OSTATNIE PIENIĄDZE! 

-To nie nasza wina,  że ona poprostu wzięła i wyrzuciła za burtę!

-Nie wasza?  NIE WASZA?!  POTRĄCE WAM TO Z WYPŁATY! W TEJ SKRZYNCE BYŁO 200 SZTUK ZŁOTA! ...  Ech...  Gdzie ona jest?

-W swoim pokoju...

-Dziś jej nie karmicie, zrozumiano?!

-Tak jest.

-TERAZ DO SWOICH ZAJĘĆ! 

Teraz za drzwiami rozległo się tupanie stóp. Pewnie strażnicy rozbiegli się. Nie chciałam widzieć Thea w takim stanie...  Nie chciałam go w sumie w ogóle widzieć. Ale ironia losu. Właśnie odkluczył moje drzwi i wszedł do środka.

-Co tam się działo?  - spytałam niepewnie widząc jak się kręci po pokoju,  ale czemu akurat tym pokoju?  Jest wiele innych i może nawet ma swoje biuro?

-Nie twoja sprawa. - burknął posyłając gniewne spojrzenie.

-Jak chcesz. - odpowiedziałam,  w sumie i tak niezbyt mnie to obchodziło.

-Mam ci coś do powiedzenia. - stanął w końcu z swoim uśmieszkiem,  ale złość nie ustała...

Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.

-Płyniemy szybciej niż myślałem. Handel odbędzie się jutro.

-Czyli jednak mnie sprzedasz. - wstałam wiedząc,  że nie mam więcej czasu na ucieczkę i jedynie muszę się modlić,  by Czkawka mnie znalazł. To wcale nie była wesoła nowina. Patrzyłam mu w oczy z złością i nienawiścią.

-Sprzedam, nie sprzedam. Zobaczymy.

-Jesteś zwykłą świnią!  - wykrzyczałam mu w twarz. Nie był najwyraźniej z tego powodu wesoły. Strzelił mi z liścia w ten sam policzek co wczoraj. Odchyliłam głowę w bok przykładając dłoń do bolącego miejsca. Ugięłam się trochę do przodu również. Chciałam mu oddać,  ale nie miałam szans.

-Nie myliłam się. - powtórzyłam oczekując kolejnego ciosu, na który byłam przygotowana.

Złożył dłoń w pięść i napiął do ciosu za siebie. W chwili wystrzału w moją twarz chwyciłam ją obydwoma rękoma i rzuciłam przeciwnika za siebie. Akurat w tym byłam dobra. Potrafiłam tak zrobić nawet z Śledzikiem.

-Doigrałaś się. - wyszeptał wstając z podłogi i biegnąc w moją stronę co było błędem. Zrobiłam atak podkładając mu nogę,  a kiedy się potknął wskoczyłam mu na plecy łapiąc obydwie jego ręce i ciągnąc do siebie,  a on wywalił się na twarz.

-Czyżby 'Pan Szef' przegrywał z jakąś kobietą?  - rzuciłam z chytrym uśmieszkiem na twarzy.

-Puszczaj mnie s*ko!  - wykrzyczał próbując wyrwać ręce z mojego uścisku,  ale na nic.

Mój Pan, Moje ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz