Rozdział drugi

553 43 12
                                    

To musiała być jakaś cholerna pomyłka.

Elise chwyciła rękę Willa, ale po szybkim uścisku gwałtownie ją zabrała, starając się nie patrzeć mu w oczy. Ruszyła w kierunku swojego domu, szczelnie opatulając się płaszczem i zastanawiając się, czy chłopakowi nie było zimno.

- Więc te... hm... ataki... Czy one zdarzają ci się często? Chorujesz na coś?

Przygryzła wargę, chcąc jak najszybciej dotrzeć do mieszkania i usunąć z pamięci to spotkanie. Wciąż wydawało jej się to niemożliwe - że poznała Willa, a on po usłyszeniu jej nazwiska nie skojarzył, kim była.

A może przesadzała? Może to tylko głupi zbieg okoliczności? Przecież nazwisko Larsen było w Norwegii bardzo popularne, a to, że William je nosił, nic nie musiało oznaczać. Ta myśl pozwoliła jej się nieco uspokoić.

- Niezbyt często. - Wsadziła zmarznięte dłonie do kieszeni. - Zdarzają się, gdy jestem bardzo zmęczona albo zdenerwowana. To nic takiego, taka trochę przesadzona reakcja organizmu na stres. - Wzruszyła ramionami i zapragnęła zmienić temat. - Nie jest ci zimno? Pogoda jest paskudna, a ty jesteś ubrany, jakbyś wracał z wakacji na Hawajach.

Ten żart był co najmniej kiepski, ale Will się zaśmiał, pewnie z grzeczności.

- Trenuję, więc jest mi ciepło - odparł, uśmiechając się lekko. - Niby jestem teraz na wakacjach, ale muszę być w formie. Idę na studia na akademię sportową, więc nie mogę sobie odpuścić.

Odważyła się spojrzeć na Willa - rzeczywiście, miał szerokie ramiona i ładnie zarysowane mięśnie.

- A ty? Czym się interesujesz?

Uchwyciła jego zaciekawione spojrzenie, rejestrując jednocześnie w głowie fakt, że byli w tym samym wieku.

- Fotografią. - Z ulgą dostrzegła nieopodal zarys swojego domu. - Ale nie wiążę z tym swojej przyszłości, to raczej niegroźne hobby. Na pewno nie odważyłabym się tego studiować.

- Dlaczego? Skoro to twoja pasja, to na pewno zajęcia by cię zaciekawiły.

- Nie idę na studia - odparła spokojnie Elise, zastanawiając się, czemu właściwie to powiedziała. - W tym roku sobie odpuszczam, ale być może zdecyduję się na nie za rok. Tylko wybiorę coś bardziej... hm... konkretnego.

- Chyba rozumiem, co chcesz powiedzieć. Wiele razy zastanawiałem się, czy dobrze robię, poświęcając wszystko dla sportu. W końcu wystarczy zwykła kontuzja, a cała kariera idzie w las. - Rozłożył ręce.

- Więc dlaczego jednak się zdecydowałeś? - spytała z nieudawaną ciekawością. Zaczynała jej się podobać ta rozmowa.

- Bo nie wyobrażam siebie w innym miejscu - odparł beztrosko, wciąż wpatrując się uważnie w Elise. Zaczynało ją to krępować. - Sport towarzyszy mi od zawsze, kocham to, co robię. Biegam, pływam, chodzę na siłownię. Ruch to po prostu moje życie. Ty coś trenujesz?

- Kiedyś, jak byłam mała, chodziłam na balet, ale nie mogłabym robić tego profesjonalnie, bo okazało się, że jestem zbyt niska. Teraz nie ćwiczę niczego, może czasami jogę, ale nie mam za grosz kondycji.

- A nie chciałabyś spróbować jej zbudować? - spytał z łobuzerskim uśmiechem.

- Nie za bardzo mogę... - Udała, że nie zrozumiała zaczepki. - Lekarz zabronił mi ciężkich ćwiczeń. - Zatrzymała się i ze zdziwieniem doszła do wniosku, że chęć ucieczki całkowicie jej przeszła. - W sumie dopuszczone są jedynie spokojne, długie spacery. O jodze nic mu nie powiedziałam, ale uważam, żeby się nie przemęczać.

Opowieści z SandefjordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz