Gdy Elise otworzyła oczy, dochodziła szósta. Nie potrafiła sobie przypomnieć, co jej się śniło, ale nie mogło być to nic przyjemnego, bo serce tłukło się jej nierówno w piersi i miała przyspieszony oddech. Na szczęście wiedziała, jak szybko doprowadzić się do porządku po takiej pobudce, bo już po chwili wszystko wróciło do normy i mogła wysunąć się spod pościeli.
Tym razem od razu założyła ciepły sweter i dżinsy, w łazience pośpiesznie umyła zęby i tak przygotowana wyszła na balkon.
W pierwszej kolejności uważnie rozejrzała się po rozciągającej się nieopodal plaży, z niezrozumiałą radością dostrzegając znajomą umięśnioną sylwetkę Willa, który biegł tuż przy brzegu. Uśmiechnęła się szeroko na jego widok i nie zastanawiając się, pośpiesznie zrobiła mu kilka zdjęć.
Nie chciała analizować, dlaczego właściwie go wyczekiwała. Jeszcze wczoraj ponownie go spławiła, a w domu starców unikała, jak tylko mogła. A jednak chciała z nim rozmawiać, chciała widzieć ten łobuzerski uśmiech na jego twarzy, chciała, by przybiegał co rano pod jej dom, chciała, by patrzył na nią z takim zaciekawieniem... Obiecała sobie, obiecała, że będzie go unikać! Tylko co z tego, skoro kompletnie traciła głowę, widząc te bursztynowe oczy Willa?
Nie mogła się skupić na robieniu zdjęć, wiedząc, że za chwilę William dobiegnie do furtki. I kiedy udawała, że fotografuje wschód słońca, tak naprawdę myślała jedynie o tym, że nie mogła tak po prostu ignorować chłopaka. Z jakiegoś powodu, choć wydawało się to zupełnie nielogiczne, irracjonalne, głupie i w tej pokręconej sytuacji odrobinę niebezpieczne, postanowiła dać sobie szansę. Sobie i Williamowi.
- Cześć, Will - powiedziała nieco drżącym głosem, gdy ten dobiegł do furtki; sama przewiesiła się przez balkonową barierkę i wyszczerzyła zęby w uśmiechu. - No proszę, ty znowu tutaj.
- Cześć Elise - odparł, nonszalancko opierając się o płot. - No proszę, ty znowu na mnie czekasz.
Zachichotała, chociaż nie powinna. Jak to robił, że w jego obecności zachowywała się jak popisowa idiotka?
- Dasz się zaprosić tu na dół? - spytał z łobuzerskim uśmiechem, na widok którego serce Elise zabiło mocniej. - Czy będę musiał się do ciebie wspinać?
Znowu zachichotała, zakrywając usta dłonią.
- Zaraz będę.
Czując przyjemny ścisk w żołądku i nie mogąc się pozbyć tego głupiego szerokiego uśmiechu z twarzy, ruszyła na dół, mając tylko nadzieję, że nie natknie się na mamę w kuchni. Szczęście znowu jej dopisało, na dole nikogo nie zastała, dlatego z ulgą przeszła przez salon, odsunęła drzwi prowadzące na taras i wyszła na zewnątrz, a chłodne morskie powietrze uderzyło ją w twarz.
- Znowu nie mogłaś spać? - spytał, gdy zbliżyła się do niego. Obrzucił ją uważnym spojrzeniem, który sprawił, że kolana Elise kompletnie zmiękły. - Bo jak tak dalej pójdzie, to jeszcze uwierzę, że specjalnie wstajesz, żeby popatrzeć, jak wylewam z siebie siódme poty podczas treningu.
- To samo pytanie mogłabym zadać tobie. - Skrzyżowała ręce na piersi i posłała mu wyzywające spojrzenie. - Widzę, że ta trasa bardzo ci odpowiada. Mój dom najwyraźniej jest świetnym miejscem na metę.
- Co racja, to racja - odparł wymijająco, przechylając głowę. - Wczoraj nie spotkałem cię w ośrodku. Rzeczywiście miałaś dużo pracy.
- Dzisiaj za to nie mam - wypaliła, nim zdążyła się zastanowić; zarumieniła się przy tym aż po szyję. - Wczoraj też tu biegałeś - dodała szybko, by zmienić temat. Miała nadzieję, że Will nie załapał kontekstu, ale nie potrafiła tego wybadać, bo zrobił nieodgadnioną minę.
CZYTASZ
Opowieści z Sandefjord
RomanceJak jedno dramatyczne wydarzenie może wpłynąć na losy kilku osób? Osiemnastoletnia Elise Einar wiedzie zwyczajne życie - właśnie zaczyna wakacje, podczas których planuje spotykać się z przyjaciółmi, rozwijać swoją pasję, jaką jest fotografia, oraz p...