Rozdział piętnasty

282 29 4
                                    

Kris czekała już pod domem Elise, gdy tej wreszcie udało się do niego dojść. Wciąż ból kłuł ją w okolicach klatki piersiowej, ale przynajmniej stała na nogach bez potrzeby podpierania się o ścianę. Miała jedynie podkrążone oczy i nierówny oddech spowodowane szlochem, który ją dopadł podczas drogi powrotnej.

– Co się stało, Elise? Bo Marcus się do mnie dobija od kwadransa, ale, do cholery, uprzedziłaś go. Co wy dzisiaj nabroiliście?

Elise nic nie odpowiedziała, bo prostu padła w ramiona Kerstin, zanosząc się głośnym płaczem. Była taka wyczerpana, bezsilna i zrozpaczona, że nie wierzyła, że cokolwiek dałoby się tutaj uratować.

– Ojej, dobra, to poważna sprawa. Możemy wejść do środka? Siądziemy w twoim pokoju i wszystko mi opowiesz – zaproponowała niepewnie Kris, przygryzając wargę. – Elise, zaczynam się bać.

Elise niemrawo pokiwała głową i pociągając głośno nosem, ruszyła do środka. Miała nadzieję, że nikogo w domu nie zastanie, a było to całkiem prawdopodobne – mama dzisiaj zamierzała odwiedzić dziadka, a tata zapowiedział, że musi zostać w pracy do późna.

Nie pomyliła się – rzeczywiście w mieszkaniu wiało pustką, co Elise przyjęła z ulgą. Zaprowadziła Kris do swojego pokoju, wcześniej zgarniając z kuchni butelkę soku pomarańczowego i pudełko lodów. Mogło okazać się przydatne.

Gdy wreszcie zamknęły za sobą drzwi, a Elise rzuciła się na łóżko, Kerstin, która postanowiła nie siadać, wzięła się pod boki i wbiła w przyjaciółkę nieodgadnione spojrzenie.

– No więc?

– Powiedział, że był we mnie zakochany – wychlipała Elise.

Kerstin nie wydawała się zaskoczona.

– Naprawdę powiedział ci to dzisiaj? – spytała z dziwną rezygnacją w głosie. Elise pokiwała głową w odpowiedzi. – No tak, mogłam się tego spodziewać.

Elise prawie zachłysnęła się powietrzem.

– Czy ty o wszystkim wiedziałaś? – spytała z niedowierzaniem w głosie, kręcąc głową.

– Trudno było tego nie zauważyć – odparowała Kerstin, prychając złośliwie. – Mnie bardziej zastanawia, jakim cudem ty się nie domyśliłaś.

– To znaczy? – Elise zmarszczyła brwi.

Kerstin znowu teatralnie westchnęła, odrzucając do tyłu włosy.

– Zawsze traktował cię trochę inaczej niż mnie. Tyle razy cię bronił, gdy powiedziałam ci coś złośliwego, pocieszał za każdym razem, gdy ktoś w szkole się do ciebie przyczepił, łaził za tobą wszędzie... No i był taki troskliwy, taki opiekuńczy, wciąż się mnie pytał, co o nim sądzisz... A ja byłam pewna, że wiesz, ale nie chcesz o tym gadać. No i wpakowałaś biednego Marcusa do friendzone'u.

Elise przykryła sobie twarz poduszką i krzyknęła dla rozładowania stresu. Niewiele jej to pomogło.

– Niczego nie wiedziałam.

– Bo i on nie chciał ci nic powiedzieć, chociaż namawiałam go to tego sto tysięcy razy. Pewnie by się na to nie zdecydował do dzisiaj, gdyby nie wyczuł zagrożenia.

– Zagrożenia? – Elise wychyliła się spod poduszki, rzucając zaciekawione spojrzenie przyjaciółce.

Kris znowu westchnęła, wywracając oczami.

– Will Larsen, mówi ci to coś? – prychnęła rozbawiona. – Marcus widział, że coś się święci. Od dwóch tygodni chodziłaś albo rozanielona, albo wkurzona na cały świat, więc głupi by się domyślił, że coś jest na rzeczy. Wydaje mi się, że kropla, która przelała czarę, to widok Willa truchtającego ochoczo pod twój dom, gdy Marcus się odprowadził przez plażę.

Opowieści z SandefjordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz