Rozdział dziewiętnasty

268 28 18
                                    

W ROZDZIALE POJAWIAJĄ SIĘ SCENY EROTYCZNE.

______________________________________

Kiedy dojechali na miejsce, dochodziła dziewiętnasta.

William zaparkował samochód tuż pod uroczym drewnianym domkiem stojącym niedaleko jeziora Svartediket. Budynek znajdował się nieco na uboczu, za połaciami lasu, jednak było z niego widać taflę wody. Miał dwa piętra, a do środka można było wejść przez werandę.

– Jest cudowny – westchnęła Elise, zatrzaskując za sobą drzwi do samochodu.

– To prawda – odparł powoli Will. – Tutaj moi dziadkowie mieszkali na początku małżeństwa, a rodzice spędzili miesiąc miodowy.

Podszedł i łagodnym gestem położył jej dłoń na plecach.

– Wchodzimy? – wymruczał jej do ucha, a Elise pod wpływem jego delikatnej chrypki zadrżała.

Popchnął ją lekko w kierunku drzwi, drugą ręką szukając w kieszeni kluczy. Elise czuła dziwnego rodzaju ekscytację na myśl, że właśnie w tym miejscu spędzi najbliższe godziny i to tylko w towarzystwie Williama. Z głowy wyparowały jej wszelkie myśli, gdy po otwarciu drzwi Will wziął ją za rękę i poprowadził do środka, do pogrążonego w mroku salonu.

– Może jesteś głodna? – spytał, zapalając światło.

W domku unosił się zapach drewna, kurzu i starości. Elise rozejrzała się z zaciekawieniem dookoła, kontemplując kanapę ustawioną naprzeciw murowanego kominka, przeszkloną serwantkę, w której poustawiano przepiękną zastawę porcelanową, duży wzorzysty dywan i stolik na kawę. Will natomiast przeszedł do niewielkiej kuchni, naprzeciwko której znajdowały się inne drzwi, zapewne prowadzące do łazienki.

– Nie, dzięki. Możemy pójść na spacer – wyszeptała.

Nagle zaczęła się denerwować. Od kiedy Will zaproponował jej ten wyjazd, ciągle myślała o tym, jak będzie wyglądać ta noc. A kiedy wreszcie nadeszła, próbowała nie dostać paniki.

– Jasne, niedaleko jest szlak, możemy iść brzegiem jeziora – odparł chłopak, wychodząc z kuchni i niosąc w dłoniach dwie szklanki wypełnione wodą. – Coś nie tak?

Otrząsnęła się pośpiesznie z tego durnego odrętwienia.

– Nie no, skąd. To jak, idziemy? Czy wolisz najpierw przynieść rzeczy z samochodu?

– Lepiej najpierw chodźmy, bo zaraz będzie ciemno, a samochód nie ucieknie. Masz coś ciepłego do założenia? – Pokręciła głową, bo zorientowała się, że zostawiła kurtkę w domu na oparciu krzesła z myślą, że ma o niej nie zapomnieć. – Weź moją bluzę, bo wieczory są tu zazwyczaj dość chłodne, nawet latem.

Nim zdążyła zareagować, William podał jej ubranie przesiąknięte swoim zapachem, a ona niezgrabnie nałożyła je przez głowę. Objął ją mocno ramieniem i machinalnie pocałował w skroń, przez co po kręgosłupie Elise przebiegł przyjemny dreszcz. Starając się zachować resztki logicznego myślenia, nieco otumaniona wonią chłopaka, podążyła wraz z nim na zewnątrz, gdzie w twarz od razu uderzył ją chłodny wiatr.

– Miałeś rację, powinnam pamiętać o kurtce. Poczekaj, to wezmę jeszcze swój aparat z samochodu.

– No tak, zapomniałem, że na wycieczkę zabieram ze sobą fotografa – zaśmiał się Will, przystając. Gdy Elise podeszła do niego z powrotem, trzymając w dłoniach ukochaną lustrzankę, na jego usta wpełzł leniwy uśmiech. – Lubię, gdy oczy ci się błyszczą, jak wiesz, że zaraz będziesz robić zdjęcia.

Opowieści z SandefjordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz