Rozdział 33

2.4K 156 115
                                    

*Lindsay*

Jesteś dla mnie naprawdę ważna, Annisiu, i chcę, żebyś to wiedziała. Niedawno chciałaś, żebym przyszła, a ja niepotrzebnie głupio się zachowałam, więc drugi raz nie mogę ci tego zrobić.

- Skoro ma fochy, to niech siedzi sam. Bardzo chętnie przyjdę do ciebie - uśmiechnęłam się do dziewczyny.

*Annika*

Poważnie? O jeju... Kochana...

- Naprawdę? - ucieszyłam się.

- Naprawdę - ucieszyła się razem ze mną i wyłączyła samochód.

Odpięła swoje pasy, ja swoje i razem wyszłyśmy na zewnątrz.

Lindsay zamknęła auto.

- Chodź - podeszłam do niej, uśmiechnęłam się i złapałam ją za rękę.

Popatrzyła na nasze ręce razem, a następnie mi w oczy.

Jesteś moja jedyna, Lindsay. Szkoda, że nie możesz wiedzieć...

Zaprowadziłam ją do swojego mieszkania cały czas ciągnąc ją za sobą za rękę.

*Lindsay*

Wprowadziła mnie do nowocześnie urządzonego mieszkania. Nie było duże. Salon z kuchnią, łazienka i sypialnia.

- I mieszkasz tu tak sama? - spytałam.

- Tak. Czasem odwiedza mnie siostra albo ciocia, której to mieszkanie jest.

- Masz tu bardzo czysto.

- Cóż... Pedantka - zaśmiała się.

- Naprawdę?

Przytaknęła.

- Oj, to przydałabyś mi się czasem w domu. Często nikt mi nie chce pomóc w sprzątaniu.

- Ja zawsze bardzo chętnie ci pomogę, Linci. W czymkolwiek.

- "Linci"? - uśmiechnęłam się. - Od dawna nikt mnie tak nie nazywał, wiesz?

- Poważnie? To logiczny skrót. Twój facet na to nie wpadł?

- Wpadł, ale... Kazałam mu tak nie mówić. "Linci" mówiła do mnie kiedyś bardzo ważna dla mnie przyjaciółka. Za dużą to ma wartość sentymentalną, dlatego nie chciałam.

- To ja też nie będę, jeśli nie chcesz.

- Nie, spokojnie. Ty możesz. Wiesz... Przypominasz mi ją, gdy miała tyle lat co ty.

- Ojej. Jak się nazywa? Może znam.

- Nie znasz. Zapewniam cię. Charlotte Brooke...

- A nie, to faktycznie nie znam. Nikogo o tym nazwisku nawet nie kojarzę.

- No widzisz...

- Chcesz może coś ciepłego do picia? - spytała idąc do części kuchennej.

- Cośtam możesz zrobić. Może być kawa, bo zmęczona jestem - usiadłam przy stole.

Zabawne. Sytuacja się odwróciła. U mnie to ja siedziałam w kuchni, a ona patrzyła, a teraz u niej jest na odwrót.

- Może cappuccino z syropem malinowym? - zaproponowała. - Próbowałaś już?

- Nie. Zapomniałam.

- Wszystkiego zapominasz - zaśmiała się.

- Wiem... Roztrzepana jestem. Taki mój urok.

AnglistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz