Rozdział 104

1.3K 88 14
                                    

Na znalezienie nowej szkoły dostałam tylko dwa tygodnie. Wiedziałam o tym, ale moje myśli wciąż zajmowała Lindsay, a to nie pozwalało mi się skupić na niczym innym. Pisałam do niej, dzwoniłam, ale nic. Nie odbierała, nie odpisywała i nawet nie odczytywała wiadomości na Messengerze.
Minął ponad tydzień od naszego rozstania i przyjaciółki w końcu zmobilizowały mnie do poszukania nowej szkoły. Najpierw chciałam zasugerować się ogłoszeniami o pracę dla nauczyciela angielskiego i pójść do szkoły średniej, która jednocześnie szuka anglisty z nadzieją, że Lindsay się tam zatrudni. Potem jednak zdałam sobie sprawę, że widzenie jej codziennie, kiedy nie jest już moją dziewczyną, byłoby szkodliwe dla mnie. Nie wytrzymałabym tego.
Zastanowiłam się co jeszcze mnie interesuje poza fotografią. Jestem wygadana, ciekawska. Może powinnam pójść na dziennikarstwo? Znalazłam dwie szkoły w okolicy, które mają taki kierunek. W pierwszej szkole była klasa dziennikarsko-medialna, a w długiej po prostu dziennikarska. Przeczytałam opis obu kierunków. Brzmiał ciekawie, ale niestety przedmiotami rozszerzonymi w obu przypadkach okazała się historia, która nie jest moją mocną stroną, więc niestety musiałam odpuścić te szkoły. Co ja jeszcze lubię? Czasem sobie coś tam rysuję, ale na pewno nie pójdę do szkoły artystycznej. Aż taka zdolna nie jestem.
Siedziałam przed telefonem prawie dwie godziny. Żadna szkoła nie miała interesującej dla mnie oferty. Nie nadaję się na nic innego poza fotografią... I wtedy trafiłam na Technikum nr 8 i zawód technik technologii chemicznej. Chemia! Przecież ja uwielbiam ten przedmiot. Może powinnam pójść na to? Przeczytałam opis kierunku. Brzmiał bardzo ciekawie. Chyba spróbuje się tam dostać. Odszukałam na mapie miasta gdzie znajduje się ta szkoła i okazało się, że jest w centrum miasta w porównywalnej odległości od mojego mieszkania, co moje poprzednie technikum.
Następnego dnia przed południem pojechałam do tej szkoły. Łatwo dotarłam na miejsce. Trzypiętrowy brązowy budynek miał kształt prostokąta. Trochę zagubiona weszłam do środka. Po obu stronach od wejścia zobaczyłam schody na dół, a za nimi korytarze. Podeszłam bliżej i rozejrzałam się po całym parterze. Po prawej z naprzeciwka szła w moją stronę około czterdziestoletnia kobieta. Miała ciemnobrązowe lekko kręcone włosy i ubrana była w turkusową sukienkę. Zauważyła mnie i podeszła.
- Dzień dobry. Pomóc w czymś? - spytała z uśmiechem.
- Szukam kogoś, kto opowie mi coś więcej o tej szkole. Szczególnie o zawodzie technik technologi chemicznej.
- Cóż... Uczniowie uczą się chociażby oceny jakości surowców, robić analizy chemiczne np. wody, powietrza, gleby, wytwarzania tworzywa sztucznego, kosmetyków. Jeśli chcesz, mogę dać ci też ulotkę o tym zawodzie.
- Poproszę - uśmiechnęłam się.
- To chodź ze mną.
Poprowadziła mnie korytarzem w lewo.
- Myślę o tym, czy nie pójść na ten kierunek, tylko, że ja już chodziłam rok do innej szkoły średniej. Musiałabym teraz pójść znów do klasy pierwszej czy od razu do drugiej?
- A jakie miałaś przedmioty rozszerzone w tamtej szkole?
- Matematykę i informatykę. Chodziłam do technikum fotograficznego.
- Jeśli chciałabyś dołączyć do drugiej klasy musiałabyś w pierwszym semestrze zaliczyć wszystkie przedmioty zawodowe z poprzedniego roku.
- To nie. To chyba wolę iść znów do pierwszej. Stracę rok nauki, ale uważam, że nie dam sobie rady iść od razu do drugiej i zaliczać przy tym pierwszą.
Podeszłyśmy do białych drzwi z numerem 12. Pod nim przyczepiona była tabliczka z napisem "wicedyrektor Cheryl Norrington". Brunetka wyjęła z kieszeni klucz, otworzyła drzwi i zaprosiła mnie do środka. Podeszła do biurka i sięgnęła do jednej z szuflad po ulotkę o szkole dla mnie. Obejrzałam ją.
- A trudny jest ten kierunek? Jakie będę miała przedmioty? - spytałam.
- Na pewno trzeba lubić chemię, by sobie poradzić. Jaką miałaś ocenę na koniec w poprzedniej szkole?
- Miałam piątkę.
- To na pewno sobie poradzisz. Przedmioty zawodowe to chociażby wykorzystywanie technik laboratoryjnych, obsługa maszyn i urządzeń przemysłu chemicznego, podstawy pracy zawodowej, technologia laboratoryjna. No i będziesz miała rozszerzoną chemię i matematykę.
Zastanowiłam się chwilę.
- To ja bym chciała zapisać się do tej szkoły - powiedziałam.
- Masz ze sobą świadectwo ukończenia gimnazjum?
- Mam. Wzięłam wszystkie dokumenty, które zanosiłam rok temu do tamtej szkoły.
- W takim razie przejdź do sekretariatu uczniowskiego. To pokój nr 20. Tam ci panie powiedzą co powinnaś mieć i co wypisać, dobrze? - uśmiechnęła się.
- Mhm. Dziękuję, do widzenia.
Wyszłam na korytarz i odszukałam sekretariat. Siedziały tam dwie bardzo miłe starsze panie. Powiedziałam im do której klasy chciałabym się zapisać, a one szybko podały mi dokumenty do wypisania. Na koniec jedna z nich powiedziała, że wszystko zostanie przekazane panu dyrektorowi i w ciągu najbliższych dni ktoś zadzwoni do mnie czy zostałam przyjęta, czy nie. Podziękowałam i wyszłam ze szkoły. Ten kierunek nauki brzmi bardzo ciekawie. Nie jestem całkowicie pewna, czy sobie poradzę, ale chyba warto spróbować. Chyba nic lepszego dla siebie już nie znajdę.
Całe popołudnie spacerowałam po mieście starając się więcej myśleć o nowej szkole, a mniej tęsknić za Lindsay. Moja Lindsay... Ciekawe co u niej... Jak ona sobie z tym radzi? Pewnie czuje się lepiej beze mnie...
Po powrocie do domu zadzwoniłam do mamy. Musiałam jej w końcu powiedzieć co się ostatnio wydarzyło. Najpierw była zła na mnie i na Lindsay, ale kiedy usłyszała o naszym rozstaniu zaczęła mnie pocieszać. Mówiła, że znajdę sobie nową dziewczynę, a do nowego technikum na pewno mnie przyjmą. Wątpiłam w jedno i drugie... Mama obiecała też, że kiedy tylko będzie mogła przyjedzie do mnie do miasta.
Kolejne dni spędzałam nie wychodząc z mieszkania. Starałam się nie myśleć o Lindsay, ale to takie trudne... Wszystko mi o niej przypominało. Moja piękna blondynka... Dlaczego odeszłaś...?
Któregoś dnia nagle ktoś do mnie zadzwonił.
- Tak, słucham - odebrałam.
- Dzień dobry. Nazywam się Sabrina Curtis. Dzwonię do pani z sekretariatu Technikum nr 8, żeby powiedzieć, że została pani przyjęta do klasy 1D, na kierunek technik technologii chemicznej. Zapraszamy do szkoły od poniedziałku. Plan lekcji dostępny jest na stronie internetowej szkoły.
- Jejku, naprawdę? - uśmiechnęłam się. - Dziękuję.
- Dziękuję również, do widzenia.
- Do widzenia.
Tak! To chyba jedyna dobra wiadomość w ostatnim czasie. Dostałam się! Ale fajnie! Ciekawe jak tam będzie. Może poznam kogoś fajnego, kto uleczy moje mocno złamane serce? Eh, wątpię... Nikt nie zastąpi mi pięknej Lindsay...
Po weekendzie byłam już gotowa na pójście do nowej szkoły. W niedzielę wieczorem nawet się cieszyłam, ale noc wszystko zmieniła. Przyśniło mi się, że Lindsay zaczęła spotykać się z Tamarą. Po obudzeniu się znów dopadł mnie smutek i tęsknota za blondynką... Mam nadzieję, że ten sen to nieprawda. Nie wytrzymam tego, jeśli Lindsay naprawdę zacznie pocieszać się w ramionach Tamary... Chyba wydrapałabym jej oczy z zazdrości...
Ubrałam się w byle koszulkę i spódniczkę, spakowałam zeszyty do torebki i pojechałam na pierwszy dzień w nowej szkole. Według planu lekcji zaczynam biologią, potem fizyka, angielski, matematyka, religia i wos.
Weszłam do budynku szkoły. Zdałam sobie sprawę, że nie mam pojęcia gdzie jest jaka klasa. Zaczęłam iść korytarzem w prawo. Na jego końcu były schody na górę. Budynek przypominał mi trochę moje gimnazjum.
Na pierwszym piętrze po obu stronach korytarza znajdowały się klasy. Zaczęłam szukać sali od biologii. Niestety nie było jej na tym korytarzu. Udałam się więc na drugie piętro. Tam znalazłam poszukiwaną klasę. Pod jej drzwiami siedziało dwudziestu paru uczniów. Mniej więcej po równo chłopaków, co dziewczyn. Trochę zagubiona usiadłam w odległości od nich i przyglądałam się. Każdy z kimś rozmawiał. Przez ten miesiąc na pewno już zaprzyjaźnili się ze sobą, a ja nie znam tu nikogo...
Zadzwonił dzwonek. Uczniowie ustawili się pod drzwiami. Stanęłam na końcu. Podeszła do nas niska rudowłosa kobieta. Miała na sobie granatową sukienkę do ziemi. Otworzyła drzwi klasy. Ze spuszczoną głową weszłam za tłumem do środka.
W sali ławki były dwuosobowe. Poczekałam aż wszyscy usiądą, a potem zajęłam miejsce pod oknem na samym końcu.
Nauczycielka przywitała się z nami.
- Moi drodzy. Przywitajcie nową koleżankę w klasie. Kochanie, chodź do mnie na środek - popatrzyła w moją stronę.
Wszyscy zwrócili na mnie wzrok. Spuściłam głowę i zasłoniłam grzywką lewe oko. Wstałam i nieśmiało podeszłam do nauczycielki.
- Nie bój się - powiedziała i objęła mnie jedną ręką w talii.
Śmiała kobieta. Takie zachowanie razem z jej uśmiechem dają jej dużo na plus. Chyba się polubimy.
- Jestem pewna, że wkrótce odnajdziesz tu swoje miejsce. Ja nazywam się Hayley Sherman i jestem wychowawczynią twojej klasy. Uczę biologii oraz chemii. Przedstawisz nam się? - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Nazywam się Annika Sunder...
- Słyszałam, że przeniosłaś się tutaj z innej szkoły. Gdzie wcześniej chodziłaś?
- Do technikum fotograficznego.
- A więc lubisz robić zdjęcia, tak?
- Mhm. Interesuję się fotografią.
- O, to widzę, że będziemy mieć klasowego fotografa - zachichotała. - Usiądź w ławce, Annika. Witamy cię serdecznie w naszej 1D - przytuliła mnie.
Uśmiechnęłam się do niej lekko i wróciłam na miejsce. Ta kobieta wydaje się być bardzo fajna. Polubimy się na pewno. Jakby klasa mnie nie zaakceptowała, to wydaje się, że będę mogła na nią liczyć. Zrobiła na mnie dobre wrażenie.
Nauczycielka rozpoczęła lekcję. Dziwnie się czułam słuchając o tym samym co rok temu w pierwszej klasie w tamtym technikum. Ale ma to też swoje plusy. Większość rzeczy już umiem, więc przez ten rok będę zbierać same dobre oceny.
Po lekcji pani Sherman zawołała mnie do siebie. Poprosiła, żebym na najbliższą godzinę wychowawczą przyniosła jej numery telefonów do moich rodziców i parę innych danych, które potrzebuje. Poleciła mi też spytać koleżanki z klasy o notatki z lekcji, które ominęły mnie we wrześniu. Obiecałam to zrobić i poszłam poszukać klasy od fizyki. Na szczęście była niedaleko. Usiadłam znów pod ścianą z dala od innych. Odblokowałam telefon i wyszukałam w galerii zdjęć Lindsay.
- Tęsknię... - szepnęłam patrząc na fotografię blondynki.
Nie umiem myśleć o niczym innym, tylko o niej... Chcę z powrotem do mojej szkoły fotograficznej... Do Anastaci, do Tristiany, do Loretty i do mojej ukochanej księżniczki Lindsay... To wszystko, co się stało to moja wina... Wszystko przeze mnie...
- Cześć. Annika, tak? - usłyszałam.
Podniosłam głowę. Wokół mnie stało pięć dziewczyn. Pierwsza miała duże ładne oczy i włosy ombre. Ubrana byla w dżinsy ze sporymi dziurami, białą koszulkę i markowe, sportowe buty. Druga była wysoka, miała blond wlosy do ramion i kolczyk w nosie. Nosiła luźną pomarańczową sukienkę. Trzecia była brunetką. Włosy sięgały jej do talii. Ubrana była w ogrodniczki. Czwarta dziewczyna była najniższa z nich. Również miała brązowe włosy, a jej ubrania były czarne. Na nosie miała okulary. Ostatnia z nich była blondynką. Włosy miała upięte w dwa dobierane warkocze. Miała na sobie czerwoną bluzę i czarne rurki.
- Tak... - odpowiedziałam.
Wszystkie usiadły przede mną na podłodze.
- Dlaczego zmieniłaś szkołę? - spytała druga.
- Bo... Chciałam po prostu - powiedziałam spuszczając głowę.
- Coś się stało? - spytała pierwsza.
- Nie, jest ok...
- Na pewno? - spytała dziewczyna w ogrodniczkach.
- Mhm...
- Ej... Możesz nam zaufać - powiedziała czwarta. - My też dopiero co przyszłyśmy do tej szkoły. Też na początku się bałam co będzie. Jeśli potrzebujesz pomocy, to chętnie ci pomożemy.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się lekko. - Jak macie na imię?
- Jestem Jackie Smith, a to Becky Jackson, Grace Olsen, Tasha Raly i Misty Correy - powiedziała pierwsza i wskazała kolejno swoje koleżanki.
- Teraz jak nas znasz na pewno będzie ci lepiej - powiedziała Tasha. - Lubisz fotografię, prawda?
- Tak. Właśnie dlatego poszłam do technikum fotograficznego.
- To dlaczego zrezygnowałaś?
- Długa historia...
Wtedy zadzwonił dzwonek.
- Chciałabyś usiąść ze mną w ławce? - spytała Becky.
- Jasne. Dzięki.
Od kiedy do mnie podeszły zrobiło mi się trochę lepiej. Przez resztę dnia towarzyszyły mi na każdej przerwie. Chyba będzie dobrze. Wydaje mi się, że się zaprzyjaźnimy.
Przed ostatnią lekcją moje nowe koleżanki zdecydowały się wyskoczyć do sklepu na przeciwko szkoły. Ja wolałam w pierwszym dniu jeszcze nie robić takich rzeczy. Zostałam więc w szkole. W moich myślach szybko pojawiła się Lindsay. Kolejny raz w tym dniu zalała mnie fala tęsknoty. Tak samo jak na początku dnia zaczęłam oglądać zdjęcia blondynki w moim telefonie.  Byłaś moim wszystkim, Lindsay... Planowałam nam wspólną przyszłość... Miałyśmy być razem na zawsze, a ty zwątpiłaś... Najchętniej pojechałabym do ciebie do domu i błagała, żebyś do mnie wróciła, ale nie mogę tego zrobić. Jeszcze byś sobie pomyślała, że cię nękam... Nie chcesz ze mną być, więc chyba muszę się z tym pogodzić. Tylko to takie trudne... Nie było godziny, żebym o tobie choć raz nie pomyślała, kochanie... Co mam zrobić? Jak zapomnieć?
- Kto to jest? - usłyszałam głos Misty.
Dziewczyny wróciły już ze sklepu i siedziały obok mnie.
- To nikt taki... - powiedziałam.
- Twoja ciocia? Mama? Starsza siostra?
- Nie - zaśmiałam się.
- To kto? No powiedz, Anni - poprosiła Jackie.
- To jest Lindsay. Moja... moja była dziewczyna...
- Ojejku - zdziwiła się Becky.
- Tęsknisz za nią? - spytała Grace.
- Tak... Rozstałyśmy się na początku miesiąca...
- Zerwała z tobą?
- Mhm... - przytuliłam się do Misty. - Nie mogę o niej zapomnieć...
- Współczuję. Rozstania sa ciężkie, ale po jakimś czasie ten ból minie - powiedziała i też mnie przytuliła.
Grace i Tasha wzięły ode mnie telefon i przyjrzały się mojemu zdjęciu z Lindsay.
- Ile ona ma lat? - spytała Tasha.
- Trzydzieści osiem.
- Serio? Młodo wygląda. Dałabym jej nawet trzydzieści dwa.
- Ładna jest - powiedziała Grace. - Gdzie się poznałyście?
- Wiesz... - puściłam Misty i spojrzałam na koleżankę. - Polubiłam was, ale nie wiem czy jestem gotowa opowiedzieć wam o tym wszystkim...
- Rozumiemy, ale nie musisz sie bać. Nikomu nic nie powiemy - powiedziała Becky.
Zastanowiłam się.
- Ja zbyt łatwo ufam ludziom... Dobrze, opowiem wam.
Usiadły wokół mnie zaciekawione.
- Lindsay była nauczycielką z mojej poprzedniej szkoły - powiedziałam.
Grace i Tasha spojrzały na siebie nawzajem.
- Tak, wiem... Nietypowa miłość, co? - zaśmiałam się.
- Jak to? Zakochałaś się w swojej nauczycielce? - powiedziała Jackie.
- Tak. Do szaleństwa... - uśmiechnęłam się. - I to z wzajemnością. Ukrywałyśmy się jako para, ale byłyśmy szczęśliwe. Nigdy nie zapomnę ani jednej chwili z nią u boku. Była wszystkim czego mogłabym chcieć. Lindsay zostawiła dla mnie męża. To trwało tak długo, ale się udało. Byłyśmy razem takie szczęśliwe i nagle moja głupia decyzja zniszczyła wszystko... Linz miała zły dzień. Chciałam ją pocieszyć, całowałyśmy się w jej klasie i na to weszła pani wicedyrektor... Zabrała nas do dyrektorki, a ona zmusiła mnie do odejścia ze szkoły i zwolniła moją dziewczynę z pracy. Nie wiem co jej przy tym powiedziała, ale Lindsay potem zerwała ze mną mówiąc, że ten związek ciągnie za sobą zbyt wiele konsekwencji, żebyśmy mógłby być dłużej razem.
Wszystko moja wina... Mogłam najpierw zamknąć salę na klucz zanim zaczęłam ją całować albo mogłam w ogóle nie prosić ją o to w szkole... Prawie codziennie próbuję do niej dzwonić, ale nie odbiera... Czuję, że nie umiem już żyć bez niej...
- Oj, Anni... - wszystkie na raz mnie przytuliły.
- Współczujemy, ale faktycznie to było głupie, że całowałyście się w szkole... - powiedziała Grace.
- Wiem... Jestem idiotką, kretynką, dlatego ze mną zerwała...
- Wcale nie. Jesteś bardzo uroczą i fajną dziewczyną. Jeśli zerwała z tobą, bo dyrektorka jej coś nagadała, to ona jest głupia, a nie ty - powiedziała Becky.
- Chciałabym odzyskać moją Linz, ale nie wiem jak. Nie chcę jechać do niej do domu, bo wyjdzie, że ją nachodzę, a telefonów i wiadomości nie odbiera...
- Chyba najlepiej będzie jak o niej zapomnisz. Odpuść ją sobie - powiedziała Tasha.
- Spikniemy cię z jakąś naszą nauczycielką - zaśmiała się Becky.
- Może z panią Sherman? - powiedziała Misty.
- No. Ona się czasami zachowuje jakby była les. Strasznie lubi przytulać dziewczyny - powiedziała Jackie.
Uśmiechnęłam się.
- Może, ale muszę ją bliżej poznać. Może nada się na pocieszenie - zażartowałam.
- Uuuuu! - zaśmiała się Misty.
- Zobaczysz, Anni. Wszystko się ułoży - Grace przytuliła mnie.
Poczułam się lepiej, kiedy im powiedziałam. Jeszcze lepiej, gdy dostałam ich wsparcie. Chyba jakoś przeżyję w tej szkole, jeśli one będą ze mną.

/////////
Jak wam się podobał rozdział? Annika bardzo tęskni a wszyscy namawiają ją by odpuściła sobie Lindsay. Odpuści? Co myślicie o nowych koleżankach Anni? Będą jej nowymi przyjaciółkami?

Finał cz.1 - sobota
Finał cz.2 - niedziela

💕💕

EDIT: Prolog "Zawsze będę cię kochać" już na moim profilu. Zapraszam. 😊💕

AnglistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz