Rozdział 87

1.8K 121 23
                                    

*Lindsay*
Annika wyszła, a ja udałam się do córki.
- Kochanie? - otworzyłam drzwi do jej pokoju.
Leżała na swoim łóżku na brzuchu głową wtulona w poduszkę i płakała.
- Lexy...
- Wyjdź stąd! - krzyknęła.
Weszłam do środka i usiadłam przy niej.
- Pamiętaj, że zawsze będziesz moją ukochaną córeczką. Popełniłam parę błędów w życiu...
- Ja też pewnie nim jestem, co?! - płakała dalej.
- Nie, kochanie. Nigdy nawet tak nie myśl. Jesteś moją jedyną ukochaną córeczką. Nie wiem co ja bym zrobiła, gdybym cię nie miała. To prawda, że nie kocham twojego taty, ale kocham ciebie. Najbardziej na świecie - położyłam jej rękę na ramieniu.
- Nie prawda... Ty kochasz Annike...
- To też prawda. Jest dla mnie niezwykle ważna, ale ty jeszcze bardziej. Gdyby nie ty mogłoby mnie już nie być.
- Jak to...? - zdziwiła się i popatrzyła na mnie.
- Zanim się urodziłaś miałam dziewczynę, wiesz?
- Słyszałam... Co się z nią stało?
- Niestety zmarła tragicznie. Zginęła w wypadku potrącona przez samochód, kiedy miałyśmy po dwadzieścia jeden lat. Ja się bardzo załamałam. Pewnie nie wiesz jak to jest stracić kogoś w taki sposób... Kogoś tak bliskiego...
Usiadła przy mnie zaciekawiona.
- Jak byłam mała zabierałaś mnie czasem na grób jakiejś pani. To była ona? - spytała.
- Sądziłam, że jak byłaś jeszcze taka malutka, to nie będziesz tego pamiętała. Tak. To była moja dziewczyna. Kiedy ją straciłam było mi naprawdę bardzo smutno. Płakałam właśnie tak, jak ty teraz i myślałam dlaczego to spotkało akurat mnie. Nic nie dawało mi już radości, dopóki nie urodzilaś się ty. Mając ciebie odzyskałam radość życia i w końcu doszłam do siebie. Jesteś moim całym światem, córeczko. Nikt nigdy nie będzie dla mnie ważniejszy od ciebie. Nawet Annika.
- To dla mnie takie dziwne, że podobają ci się dziewczyny... Mam koleżankę lesbijkę i nic do tego nie mam, ale to moja koleżanka, a ty jesteś moją mamą...
- Wiem, kochanie, że to musi być dla ciebie trudne... Kocham cię i mam nadzieję, że mimo to, że rozstanę się z twoim tatą i będę miała dziewczynę, ty też będziesz mnie kochać.
- Kocham cię, mamo... - przytuliła mnie mocno.
- Ja ciebie też, Lexy.
- A co teraz z tatą? - spytała po chwili.
- Wyprowadził się do babci i dziadka. Jeśli chcesz możesz go odwiedzać. To w końcu twój tata.
- Wiem... - wytarła łzy z oczu.
- Już wszystko dobrze?
- Chyba...
Przytuliłam ją znowu.

*Annika*
Ponad dwa tygodnie, po nieoficjalnym rozstaniu się Lindsay i Bradleya odbyło się w szkole zakończenie roku. Ubrałam się w elegancką sukienkę i poszłam odebrać świadectwo.
Na samym początku zebraliśmy się wszyscy w sali gimnastycznej. Wysłuchaliśmy pani dyrektor, obejrzeliśmy krótką część artystyczną i rozeszlismy się po klasach. Nasza wychowawczyni najpierw podziękowała nam za ten udany rok, a następnie zaczęła rozdawać świadectwa. Byłam całkiem zadowolona ze swojego. Moja średnia wynosiła 4,15, czyli była dobra.
Tuż po wyjściu z klasy przez parę minut przytulałam się z Tres i Anastacią. Prawdopodobnie zobaczymu się dopiero za dwa miesiące, choć miałam nadzieję, że uda nam się spotkać jeszcze w wakacje.
Kiedy pożegnałyśmy się już na dobre stanęłam przed drzwiami do sali Lindsay. Ona i jej klasa wciąż jeszcze tam byli. Czekałam i czekałam, i nie wychodzili. Minęło już dwadzieścia minut. Wtedy na korytarzu pojawiła się Loretta. Popatrzyła chwilę na mnie z daleka, a potem podeszła.
- Lindsay wciąż tam jest? - spytała.
- No. Też na nią czekam. Niemożliwe, że tyle tam gada. Widzę, że przegadała nawet ciebie - zaśmiałam się.
- Panią - poprawiła mnie.
- Ojj, no... Muszę?
- Tak będzie najlepiej.
- No dobra... Przegadała nawet panią.
Szkoda, że Lora nie pozwala nam przejść na "ty". Jest przyjaciółką mojej dziewczyny. Głupio mi mówić jej "pani".
W końcu drzwi się otworzyły. Uczniowie opuścili salę, a wtedy ja razem z nauczycielką polskiego weszłyśmy do środka.
- A koleżanka co tak długo? - czarnowłosa zaśmiała się.
- Rozgadaliśmy się wszyscy - Lindsay uśmiechnęła się. - Co tam, Anni? - spojrzała na mnie. - Jest pasek na świadectwie?
- Nie. Nigdy nie miałam. Ale i tak jestem zadowolona ze swoich ocen.
- To super.
- Linz? To co, u kogo spotykamy się jutro na kawę? - spytała Loretta.
- Może być u mnie. Zgoda?
- Jasne.
Lindsay spakowała rzeczy do końca i wszystkie trzy wyszłyśmy z klasy.
- Anni? Mam do ciebie pewną propozycje - powiedziała blondynka.
- Tak?
- Chciałabyś dzisiaj przenocować u mnie? Tak z okazji zakończenia roku, co ty na to?
- Super pomysł. Chętnie. Jeszcze u ciebie nie spałam.
- Skoro Bradley już ze mną nie mieszka musimy w końcu spędzić noc u mnie.
- Jak w ogóle wasze relacje? Rozmawiałaś z nim? - spytała Loretta.
- Nie. Od tamtego dnia, gdy się wyprowadził nie widziałam go już. Nie wiem co u niego. Myslisz, że powinnam zadzwonić, czy coś?
- Spotkaj się z nim najlepiej i postaraj się z nim dogadać w sprawie córki. Po tym, jak ci ostatnio groził chyba powinnaś.
- Pewnie tak... Cóż, spróbuję, ale na razie nie chcę jeszcze o tym myśleć. Jeszcze dzisiaj chcę spędzić trochę czasu z dziewczyną, a jutro z tobą - uśmiechnęła się.
Umówiłyśmy się z Lindsay, że mam przyjechać do niej o osiemnastej i przygotować się na to, że tak szybko mnie nie puści. Urocza jest. Nie mogłam się już doczekać.

AnglistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz