W ciągu następnego miesiąca zmieniło się sporo rzeczy, jednak na pewno nie był to ani status relacji Kihyuna z Changkyunem, ani ich wspólne szczęście.
Styczeń nie przyniósł ze sobą więcej śniegu i mrozu, wręcz przeciwnie, pogoda z każdym dniem stawała się lepsza. I chociaż do pierwszej zieleni było jeszcze daleko, to warunki stawały się coraz bardziej sprzyjające do życia. Przynajmniej Jaesuk nie marudził, że zimno mu nawet w zęby, a Jisoo nie trzeba było upominać o zapięcie płaszcza. Słońce, które co rano witało ich promieniami, wschodząc akurat podczas ich wspólnego śniadania, nadawało ciepła każdej następnej chwili.
Możnaby rzec, że rodzina Yoo żyła niemal identycznie jak w ubiegłym roku. Ale prawda była taka, że wszystko stało się dziwnie łatwiejsze. W końcu powiększyła się o jednego członka.
Im Changkyuna w mieszkaniu numer 16 nie nazywało się już gościem, bo bywał tam zbyt często. Balansował jednak w strefie pomiędzy mieszkańcem a odwiedzającym. Większość nocy nadal spędzał w swoim domu. W kamienicy pełnej niedopałków na balkonach sąsiadów i dźwięków melodii wygrywanych przez flety poprzeczne bywał jednak prawie każdego dnia – aby pomóc z obiadem, przywieść lub odwieść dzieciaki lub po prostu spędzić czas z Kihyunem. Bywały noce, podczas których spał wraz z nim na starej kanapie w salonie – zazwyczaj zdarzały się wówczas, gdy nie miał nocnej zmiany i mógł zostać z nimi od wczesnego wieczora, aż po ranek. Był to jednak czysto niezobowiązujący sen, urozmaicony ewentualnie słodkimi pocałunkami i niewinnym dotykiem, bo żaden z nich nie miał zamiaru posuwać się dalej, podczas gdy za ścianą spała dwójka (dość ciekawskich) dzieciaków.
Ironia chciała, że akurat pod koniec stycznia, gdy płaszczy naprawdę nie trzeba było już zapinać, Jisoo złapała wirusa. Kihyun obskoczył z nią dwóch lekarzy i kilka aptek, aby dowiedzieć się, że to zapalenie gardła. Wobec tego we wtorek był zmuszony zostać z siostrą w mieszkaniu, a odwiezienie Jaesuka do przedszkola spadło na Changkyuna.
– Naprawdę ci dziękuję – powiedział Yoo, żegnając ich dwójkę w drzwiach. – Tylko wróć na śniadanie.
Im nie miał żadnego problemu z pomaganiem przy opiece nad rodzeństwem. Szczerze lubił ich towarzystwo, brak typowej dla dzieciaków irytującej natarczywości i szacunek, jakim go darzyły. Były wygadane, sympatyczne, i na dodatek traktowały go jak członka rodziny. Więc czuł się dobrze w całej tej sytuacji. Sam fakt bycia w związku, tego, że miał do kogo wracać i się uśmiechać, był obezwładniający.
Czarna Skoda Fabia stała przed kamienicą, a w jej szybach odbijało się powoli wstające słońce. Changkyun wyciągnął kluczyki i zerknął w stronę okna prowadzącego do salonu mieszkania numer 16.
– Co powiesz na siedzenie z przodu? – zapytał, widząc, że Kihyun nie przyglądał im się przez szybę. Jaesuk podniósł głowę, jakby rozbudzony zadanym pytaniem.
– Serio? – zapytał zdziwiony.
– Wskakuj, mały. – Otworzył drzwi prowadzące do przedniego siedzenia pasażera. – Tylko nie mów bratu.
– Nie powiem – przejęty malec wykonał gest zapinania ust na zamek, po czym zdjął dziecięcy, żółty plecaczek i zapakował się do pojazdu. Nigdy nie jechał na przednim siedzeniu, a zawsze wydawało się to takie ekscytujące! – Ale nie jestem mały.
Changkyun zamknął za nim drzwi, po czym okrążył samochód i usiadł na miejscu kierowcy.
– Oczywiście, że nie – odparł, zapinając pas. Upewnił się, że chłopiec także jest bezpiecznie zapięty, a potem ruszył, odjeżdżając spod budzącej się do życia kamienicy.
CZYTASZ
night's kids | changki
Fanfictionkihyun nie widzi świata poza młodszym rodzeństwem i sklepem na rogu, a changkyun bierze nocne zmiany, żeby móc palić pod gwiazdami {monsta x; fluff, smut sometimes} theme song: „sweet" by cigarettes after sex