yogurt dog

765 96 81
                                    

    Jamnik nawet nie raczył obrzucić go spojrzeniem i nadal był zajęty poddawaniem się przyjemności salwowanej przez rączki uradowanego Jaesuka. Chłopiec został na dywanie sam z psem, bo Changkyun wstał i podszedł do nadal skonfundowanego Kihyuna.

– Jak twój dzień w pracy? – zagadnął nieśmiało. Yoo pozwolił mu na krótki pocałunek w ramach powitania.

– Nie to jest teraz ważne, co tu się... – Ich salon był zbyt mały żeby pomieścić taką ilość osób (oraz zwierzę), i chłopak naprawdę nie wiedział na czym powinien się skupić. Usiadł na kanapie obok siostry, odtrącając rękę Changkyuna, i dopiero wówczas ktokolwiek odważył się coś powiedzieć. Zdecydowała się na to Chizuru, ramieniem ciągle obejmująca Jisoo.

– Cześć Kihyun – powiedziała, na co ten jedynie skinął głową.

– Mamy pieska – burknęła jego siostrzyczka, obrzucając go jakby obrażonym spojrzeniem. – Chciał mnie ugryźć. Albo zjeść!

– Jesteś głupia, chciał się tylko przywitać – wtrącił się do wymiany zdań Jae, biorąc małego pupilka na ręce i gramoląc się w kierunku starszego brata. – Patrz jaki on jest super, dziękuję, że się na niego zgodziłeś, dziękuję, dziękuję, dziękuję...

    Kihyun w osłupieniu starał się zrozumieć rozgrywającą się przed nim scenę.

– Nie mów tak do siostry – skarcił go Changkyun.

    Podczas gdy piesek patrzył na młodszego wielkimi ślepiami, on rzucił sceptyczne spojrzenie Imowi. Odkąd wszedł do domu próbował sobie przypomnieć moment, w którym zgodził się na to, aby nowym lokatorem ich mieszkania został zwierzak, ale albo łapał już starczą amnezję, albo coś takiego nigdy nie miało miejsca. I bardzo mocno był skłonny uwierzyć w tą drugą opcję. Starszy spojrzał na niego przepraszająco, a Yoo już chciał coś powiedzieć, jednak do akcji wkroczyła Japonka:

– Dobra, skoro to nasz początek życia z pieskiem, to co powiecie na spacer? Myślę, że wasz brat i Kyun powinni pogadać.

    Jaesuk zgodził się na to z wyjątkowym entuzjazmem, po czym wybiegł do kuchni. Wrócił z czerwoną smyczką i obróżką.

– Chcecie wybrać dla niego imię, tak? – spytał z szerokim uśmiechem, odsłaniając braki w uzębieniu. Kihyun przytaknął, również siląc się na jakkolwiek pozytywną minę, ale w duszy jedynie kręcił głową. To musiało zostać wyjaśnione.

    Upłynęło jeszcze trochę czasu do momentu, w którym zostali sami. Przede wszystkim dlatego, że Jisoo nie chciała dać się przekonać. „Wy chcecie żeby on mnie zjadł, bo nie macie miejsca, a beze mnie będziecie mogli oddać mu mój pokój, nie ze mną takie numery!". Zgodziła się pewnie dopiero po wizji tego, że podczas dyskusji Kihyuna z Imem zostanie podjęta decyzja o pozbyciu się jamnika, a nie jej. Ubierając swoją wiosenną kurtkę i tak mamrotała pod nosem.

    Chizuru w drzwiach rzuciła w ich kierunku uspokajający uśmiech.

– Changkyun, kurwa mać... – korzystając z nieobecności rodzeństwa z Kihyuna wylało się to, czemu nie dał upustu przez cały dzień.

– Poczekaj, posłuchaj mnie...

– Nie, wiesz co, to ty mnie posłuchaj. – Yoo wstał i zaczął chodzić w tę i z powrotem. Słowa ugrzęzły mu w gardle bo nie do końca wiedział, co chciał powiedzieć. Że jest zły, bo Changkyun przyprowadził do ich domu psa? Niby tak, ale brzmiało cholernie głupio. Że tak nieodpowiedzialnej decyzji się po nim nie spodziewał? To również było prawdą, ale gdyby to starszy miał jemu wypomnieć wszystkie jego nieodpowiedzialne decyzje, to bardzo szybko skończyłyby mu się argumenty. Że nienawidzi jamników?

night's kids | changkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz