Kwiecień miał okazać się problematycznym miesiącem, chociaż zapowiadał się całkowicie inaczej. Wszystkie drzewa kwitły, pokryte białymi i różowymi kwiatami, a wiatr złośliwie rozrzucał pyłki nad głowami alergików.
Ani Changkyun, ani Kihyun, ani żadne z jego rodzeństwa na szczęście do nich nie należało. Narzekania na wiosnę w ich gronie były więc raczej znikome; możnaby nawet rzec, że nie było ich wcale. Jisoo nareszcie nie musiała nosić kurtek, które nie pasowały jej do spódniczek; Jaesuk mógł częściej bawić się z Danonem na dworze, nie zakładając do tego drapiących rękawiczek; a Kihyun odczuwał znacznie większą przyjemność z porannego wstawania, gdy to promienie słoneczne delikatnie padały mu na twarz.
Changkyun lubił każdą porę roku, ale metaforyczne spojrzenie na wiosnę było dla niego chyba najciekawsze. Rozkwit, budzenie się do życia, barwy, radość. Przekładając to wszystko na jego obecną sytuację, dochodził do wniosku, że ta wiosna była zdecydowanie najlepszym okresem w jego życiu. Możliwe, że to dzięki ramionom, w których budził się praktycznie co rano; dzięki tej bliskości rozkwitającej z minuty na minutę; dzięki spojrzeniom i uśmiechom.
Wiosna wiosną, natomiast na drodze wiodącej z Guri do Seulu rozkwitał jedynie długi sznur aut. Changkyun i Kihyun stali w gigantycznym korku od dobrej godziny, a towarzysząca im z tego powodu napięta atmosfera była wyjątkowo irytująca. Im zasiadający za kierownicą był zdenerwowany, bo spóźnienie na kolację u jego ojca nie wróżyło niczego dobrego. Oczywiście, że zadzwonił do rodziciela i wyjaśnił okoliczności, w jakich przyszło im podróżować, ale Im Taehyun był specyficznym człowiekiem i przesadnym perfekcjonistą. Jeśli mieli pojawić się na kolacji o szóstej, ale dotrą dopiero na wpół do ósmej, to urodzi się dla niego kolejny pretekst do skrytykowania wyboru syna. Bo Changkyun był pewien, że od tego się nie uchroni.
Wyznał ojcu o swojej orientacji dopiero wtedy, gdy dostał się na jego wymarzony uniwersytet prawniczy. Miał wrażenie, że tamten nie wyraził jakiegokolwiek uprzedzenia tylko dlatego, że miał nadzieję, że jego syn przynajmniej wyrośnie na ludzi. Ale Changkyun rzucił studia, a teraz na dodatek miał partnera, który w żadnym aspekcie nie przypominał kobiety. Młody Im był więc zestresowany rozmową przy kolacji i w zasadzie wszystkim, co mógł wymyślić ojciec. Po jego głowie przelatywało tysiące czarnych scenariuszy, od których nie mógł się odgonić. Bo co jeśli ojciec tak im nagada, że Kihyun go zostawi? Ten był zdecydowanie najczarniejszy z nich wszystkich.
Yoo siedzący obok dostrzegał wyraźny niepokój Ima, ale przejmował się również samym sobą. Bał się, że ojciec Changkyuna go nie polubi, że jego przybycie może tylko pogorszyć stosunki między tamtą dwójką, że po prostu nie będzie pasował do rodzinnego domu Imów.
Dlatego podczas drogi prawie nie rozmawiali. Od czasu do czasu ponarzekali jedynie na zakorkowaną trasę, a potem znów pogrążali się we własnych, niezbyt przyjemnych myślach. Raz Kihyun odebrał telefon od Zuru, która na ten weekend została z jego rodzeństwem. Pytała jedynie o to, czy może zabrać dzieciaki do kina, na co Yoo oczywiście od razu się zgodził.
Było wpół do siódmej, gdy Changkyun otworzył okno i zapalił papierosa. Kihyun poszedł w jego ślady i wydawało mu się, że była to forma odstresowania. Naprawdę nie miał pojęcia, dlaczego Im aż tak bardzo przeżywał tą wizytę – w końcu jechali tam razem, a obecność drugiego zawsze była dobrą miną do złej gry – ale miał dziwne wrażenie, że Im o czymś mu nie powiedział.
Z ich Skodą Fabią na sąsiednim pasie zrównało się auto. Okno od strony pasażera było otwarte. Siedziała tam kobieta z okularami przeciwsłonecznymi, chyba nuciła piosenkę lecącą akurat w radiu.
CZYTASZ
night's kids | changki
Fanfictionkihyun nie widzi świata poza młodszym rodzeństwem i sklepem na rogu, a changkyun bierze nocne zmiany, żeby móc palić pod gwiazdami {monsta x; fluff, smut sometimes} theme song: „sweet" by cigarettes after sex