spring day

804 104 53
                                    

    Czwartki były zazwyczaj dniami, które mieli dla siebie. Kihyun nie pracował, a Changkyun zmianę miał dopiero późniejszym wieczorem. Zdarzało się więc, że po odwiezieniu dzieciaków do szkoły i przedszkola najzwyczajniej wracali do łóżka. Często wykorzystywali chwile samotności w dość domyślny sposób, jednak od czasu do czasu lubili całkowicie bezczynnie cieszyć się swoją obecnością. Leżeli wówczas obok siebie na niewygodnej kanapie z wysuniętymi spod kołdry stopami i albo pogrążali się w cichej rozmowie, albo od nowa zasypiali.

    W trzeci czwartek marca, który był już całkowicie wiosennym dniem, atmosfera była zdecydowanie leniwa, ale nie na tyle, aby ponownie popadać w sen. Yoo leżał więc wtulony w klatkę piersiową starszego i rozkoszował się jego palcami, którymi przeczesywał mu włosy.

    Kihyun często zastanawiał się dokąd było mu kiedyś tak śpieszno i dlaczego nie potrafił doceniać tak powolnych, czarujących momentów. Bez ciągłego patrzenia na zegarek czuł się bowiem znacznie lepiej. Czas w tamten czwartek mógłby się zatrzymać, a obydwaj zupełnie nie zwróciliby na to uwagi. Ich ospałą rozmowę i rozmyślania przerwał jednak dzwonek telefonu. Młodszy przewrócił się na drugi bok i sięgnął po komórkę. Dzwonił Hoseok.

– Odbiorę – mruknął do drugiego, ponownie układając się na jego klatce piersiowej i klikając na ekranie zieloną słuchawkę. – Halo?

    Shin nigdy do niego nie dzwonił. To fakt, przyjaźnili się, ale Kihyun od zawsze bliżej był z Hyungwonem. Może dlatego, że drugiego poznał dopiero wtedy, gdy owa dwójka zaczęła się umawiać. Naprawdę dziwny był więc fakt, że to właśnie Hoseok wydzwaniał do niego ledwo po ósmej rano, i to w jego dzień wolny od pracy.

– Kihyun, mam problem i wielką prośbę. Od czego zacząć? – brzmiał na wyjątkowo zestresowanego.

– Od problemu – mruknął Yoo i poprawił kołdrę.

– Hyungwon jest na mnie cholernie zły i kazał mi wypierdalać z mieszkania.

– Więc gdzie jesteś? – zapytał Kihyun i przewrócił oczami. Ich dwójka nie kłóciła się zbyt często, ale gdy już to robiła, to z wielkimi fajerwerkami.

– W pracy, a gdzie mam być? Wieczorem wrócę do domu i porozmawiam z nim na spokojnie. Ale sedno problemu leży w tym, że nie ma go tutaj ze mną, a na dodatek dwójka ludzi nie da rady się dzisiaj pojawić. Więc zostałem sam z dwójką kucharzy.

– Tak, przyjadę.

– Naprawdę nie wiem jak ci dziękować. Wybacz za zrujnowanie wolnego dnia.

– Nie ma sprawy – westchnął Kihyun i się rozłączył. Spojrzał w górę i napotkał pytający wzrok Ima.

– Hyungwon i Hoseok się pokłócili, przez co ten drugi ma braki w personelu, które obiecałem zapełnić ja – mruknął.

– O nie. – Changkyun objął w pasie młodszego, który właśnie przymierzał się do opuszczenia ich przytulnego posłania, po czym pocałował go w odsłonięte ramię. – Zostań ze mną tutaj.

– Nie mogę – Yoo wsunął dłonie w jego włosy, mimo wszystko ponownie kładąc się obok niego.

– Jeszcze chwilkę.

    Gdy Im przesuwał dłonią po jego udzie, Kihyun odszukał jego drugą rękę i splótł ich palce. Ich oddechy mieszały się w wiosennym powietrzu, którego aromat dopływał przez otwarte okno.

– Doskonale wiesz, że chwilka z tobą mogłaby trwać w nieskończoność.

– Dlatego jest taka cudowna – odparł Changkyun, trącając nosem policzek młodszego. Na balkonie piętro niżej stara sąsiadka narzekała na ponownie wyrzucone tam niedopałki, a nie licząc jej obelg wszędzie dookoła panowała cisza. Jakby się uprzeć można było usłyszeć szum malutkich, zielonych listków poruszanych wiatrem. Palce starszego nadal tańczyły tam na dole, a Yoo uśmiechał się do ich białego sufitu.

night's kids | changkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz