witty date

852 111 78
                                    

Dokładnie trzy dni później, we wtorek, po całej knajpie, w której pracował Kihyun, roznosił się śmiech jednego z właścicieli. W zasadzie nie było w tym nic dziwnego – stali klienci już dawno przyzwyczaili się do niecodziennych zdarzeń mających miejsce w tym lokalu, powodowanych przez barwny personel. A stałą klienterię stanowili wyłącznie ludzie, którzy liczyli się w życiu z dystansem.

    Na pierwszy rzut oka można było rzec, że Lee Minhyuk kieruje się poczuciem humoru dosłownie w każdej sytuacji. Jednakże tamtego słonecznego dnia stał przy palniku i mieszając w garnku mamrotał coś pod nosem, co jakiś czas zerkając za siebie na pozostałych obecnych w kuchni. Hyungwon opierał się o blat, nie mogąc złapać powietrza.

– Nie mogę uwierzyć – wykrztusił pomiędzy salwami śmiechu – że na serio zabrałeś –znów przerwał – jego – wskazał na odwróconego do nich plecami nastolatka – ze sobą, gdy oficjalnie miałeś poznać rodzinę swojego faceta?

    Hyungwona nad wyraz bawił już sam ten fakt, a nie poznał nawet ciągu dalszego i szczegółów tej historii. W poprzednim tygodniu Kihyun dziwnie wymijał się z nimi w godzinach pracy i zastanawiał się, czy Minhyuk nie uknuł tego specjalnie.

– Mhm – przytaknął. Zerkał na rozbawionego przyjaciela znad ekranu komputera. Był zmuszony wziąć laptopa do baru i w przerwach między obsługiwaniem nowych klientów kończyć pisanie artykułu, który hipotetycznie powinien być gotowy jeszcze poprzedniego wieczoru. Przemęczenie mu na to nie pozwoliło i już lekko po północy zmorzył go sen.

    Jeszcze jakiś czas wcześniej, gdy zasypiał podczas pracy wykonywanej w domu, po maksymalnie dwóch godzinach się budził. Czynnikiem na to wpływającym była wygoda jeszcze mniejsza niż przy spaniu na kanapie, a co za tym szło, okropnie twardy blat stołu. Jednak gdy tym razem otworzył oczy był już ranek, obudził go bez wątpienia irytujący odgłos budzika, a on nie znajdował się w kuchni, lecz w salonie. I, rzecz jasna, osobą odpowiadającą za to wszystko musiał być Changkyun, który najwyraźniej po nocnej zmianie w sklepie przyjechał do nich, a nie do własnego mieszkania. Kihyun nie miał co do tego wątpliwości, bo jego kolano zahaczało o udo Ima, a poza tym starszy miał niemiły zwyczaj zabierania mu kołdry.

– Kyun, budź się i wyłaź, bo mi zimno – powiedział wówczas, lekko gardłowym po przebudzeniu głosem, a ten jedynie przewrócił się na drugi bok i objął go w talii.

    Właśnie przez to wszystko Kihyunowi nie udało się skończyć artykułu i właśnie dlatego był zmuszony robić to w swojej drugiej pracy. Na szczęście przez przypadek całkowicie poprawił humor Hyungwona, dzięki czemu do pisania miał drogę wolną.

– Co cię do tego podkusiło? – wykrztusił mężczyzna, a oburzony Minhyuk prychnął, na co jak zwykle nikt nie zwrócił uwagi.

– Groził mi.

– Nie groziłem! – Lee odwrócił się od kuchenki zarówno wbijając w nich spojrzenie i wymierzając chochlę.

– Po prostu mam słabe nerwy – odparł Yoo marszcząc brwi i wysyłając gotowy plik.

– No to jak było, opowiesz mi w końcu? – Hoseok podał Hyungwonowi szklankę wody, która definitywnie mu się przydała. Wypił całą za jednym razem, otarł usta i wbił w przyjaciela wyczekujące spojrzenie. Ten zamknął urządzenie i odetchnął.

– Podjechaliśmy z Changkyunem i Naeyeon do tej restauracji, a gdybym wcześniej wiedział, że będzie tak wykwitnie wyglądać, to w życiu nie zgodziłbym się na towarzystwo twojego zdolnego kucharza – mruknął, na co Minhyuk ponownie fuknął. – Spóźnił się kwadrans i przez niego kelner nas znienawidził.

night's kids | changkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz