Grudzień przyniósł wiele miłych niespodzianek, ale z pewnością nie należał do nich śnieg. W dzień, który od świąt Bożego Narodzenia dzieliło jedynie półtora tygodnia, wszyscy zostali zaskoczeni panującą pogodą. Kihyun, wstając, jak zwykle wpierw skierował się do okna. Jednak starczyło, że za nie wyglądnął i położył się z powrotem. Wszędzie leżał ten biały puch; okrywał dachy, parapety, drzewa, chodniki, samochody, w których chyba nikt nie zmienił opon na zimowe. Cóż, przynajmniej on nie musiał się o to martwić, bo jego prawo jazdy od dobrych dwóch lat kurzyło się w szufladzie, co było spowodowane oczywistym brakiem własnego pojazdu. Wbijając wzrok w sufit i nadal leżąc zaplątany w pościel zaczął się jednak kłopotać dzieciakami. Trzeba będzie wygrzebać z szafy ich kurtki puchowe. I kozaki, tylko co będzie, jeśli okażą się za małe?
Zima była naprawdę okropna i wymagająca, jednakże tegoroczna niewątpliwie posiadała plusy. Sprawiały one, że Yoo Kihyun codziennie wstawał z łóżka z coraz mniejszą niechęcią do wszystkiego, pozytywnie nastawiony na nowy dzień. Znaczy może nie dzisiaj, bo leżący wszędzie śnieg potrafił człowieka zmęczyć już samym swoim widokiem. Ale biorąc sytuację ogółem – czy na to wszystko wpływ miał niejaki Im Changkyun? Z pewnością. I czy Kihyun przyznawał to sam przed sobą? Owszem. Chociaż naprawdę starał się tego nie robić.
Nie mógł jednak nie zgodzić się z tym, jak wspaniale było mieć przy sobie osobę w swoim wieku, z którą mógł podzielić się wszystkim. Bo tak właśnie robił co wieczór, gdy rozmawiali przez telefon, lub gdy spotykali się w Markecie i wychodzili na papierosa. Podczas połączeń telefonicznych zazwyczaj siadał na balkonie albo w kuchni. Lubił czuć klimat podczas wsłuchiwania się w brzmienie głosu Changkyuna. I w zasadzie po prostu lubił go słuchać. Im opowiadał mu o swoich dniach – o dziwnych klientach w sklepie, o swojej bardziej przyjemnej pracy jako grafik komputerowy (jak się okazało w tym zawodzie do pracy, powiedzmy, dorywczej wcale nie potrzebowano studiów), o tym, jakie wino lubił pić wieczorami, o problemach z ojcem, który groził mu, że całkowicie odetnie go od pieniędzy, czy nawet o tym, jak niedobrą zupę jadł na obiad.
Kihyun zazwyczaj miał wrażenie, że gada o wiele więcej od swojego rozmówcy, chociaż doskonale wiedział, że ten słucha go z uwagą. Ufając mu, także zwierzał się ze wszystkiego. Opowiadał mu, jak trudno jest wychowywać dwójkę dzieciaków w samotności. Czasem wspominał o tym, że ma już znacznie lepszą sytuację, bo opieka społeczna nareszcie zaczęła traktować go jak kompetentną osobę. Mówił o zabawnych sytuacjach związanych z przedszkolem czy szkołą dzieciaków; o swojej pracy w barze znajomych; o zmęczeniu, jakie odczuwał co wieczór. Zawsze bardzo dokładnie opisywał rzeczy i miejsca, które kochał (zależało mu na tym, żeby Changkyun odczuwał to tak jak on, i z jakiegoś powodu miał pewność, że tak jest). A ostatnio zamęczał go swoją ekscytacją na temat pracy, którą dostał w gazecie lokalnej, bo pisanie było dla niego czymś znacznie bardziej trafionym niż zanoszenie dań do stolików. A Im ten zachwyt doskonale powielał.
Na dodatek Yoo bardzo stęsknił się za posiadaniem kogoś bliskiego. Termin „ktoś bliski" nie odnosił się w zasadzie do niczego konkretnego. Może do chwil, w których stali przed sklepem (marznąc) i wspólnie palili swoje czerwone Marlboro (czasem z paczki jednego, czasem drugiego). Może do przyjemnych dreszczy, przepływających przez ich ciała za każdym razem, gdy się dotknęli. Może do zwykłego zrozumienia, które wykazywali przy każdym słowie we wspólnych rozmowach. Może do prędko klikanych ikonek zielonych słuchawek na ekranie telefonu co wieczór lub cicho wyszeptanych słów „dobranoc" na pożegnanie. A może do ukradkowych uśmiechów rzucanych pomiędzy półkami sklepowymi podczas kupowania Danonków.
Dlatego właśnie Kihyun czuł się lepiej – bo miał w kimś ogromne oparcie. Przez ten czas zyskał towarzysza rozmów, przyjaciela. Może kogoś więcej. I to był ten najtrudniejszy i najbardziej bzdurny aspekt całej sytuacji, bo żaden z nich nie wiedział kim był dla drugiego. Od ponad miesiąca skupiali na sobie swoją uwagę znacznie mocniej, niż robią to zwykli znajomi, jednak Kihyun nie był pewny co do niczego. Po raz pierwszy od dawna odczuwał swego rodzaju chemię między sobą i kimkolwiek. Ale przyszło mu na myśl, że skoro był humanistą, to może się na tym zwyczajnie nie znał. Nie chciał odbierać niektórych rzeczy takich, jakimi nie były. Nie chciał wmawiać sobie czegoś, co po prostu chciałby zobaczyć.
CZYTASZ
night's kids | changki
Fanfickihyun nie widzi świata poza młodszym rodzeństwem i sklepem na rogu, a changkyun bierze nocne zmiany, żeby móc palić pod gwiazdami {monsta x; fluff, smut sometimes} theme song: „sweet" by cigarettes after sex