Rozdział 5

106 7 1
                                    

Wciąż chciałam wracać. Czułam się jak na wygnaniu. Ani jednej życzliwej duszy i tylko sami wrogowie dookoła.  Trochę jak w ..Niekończącej się opowieści".

Nie zwróciłam nawet uwagi kiedy autobus zatrzymał się. Dopiero gdy kątem oka zauważyłam ruch dzieciaków dookoła wyjrzałam przez okno i dostrzegłam, że znajdujemy się na jakimś parkingu. Jedna z pań mówiła coś przez mikrofon, ale nie było jej słychać przez hałas wywołany przez kolonistów szykujących się do wyjścia. ,,Jaka dzicz." przeszło mi przez myśl. Ledwie drzwi się otworzyły i prawie wszyscy na raz chcieli się wydostać na zewnątrz. Przemknęło mi przez głowę, że tak musiało wyglądać gdy w czasach PRLu były kolejki i czekało się (jak na moje braki z historii uważałam, że najważniejsze rzeczy znam i pamiętam).

Gdy wyszłam z autobusu jako ostatnia rozejrzałam się wokół. Cześć stała ustawiona w grupkach razem ze swoimi bagażami, podczas gdy inni jeszcze walczyli by je wyciągnąć z autokaru. Powoli ruszyłam w poszukiwaniu swojej walizki tak pospiesznie spakowanej przez mojego tatę.

Oczywiście zanim wydostałam z autokaru mój bagaż cała reszta szła za paniami. Nie, wcale nie miałam zamiaru marudzić, że nikt mi nie chce pomóc. Byłam samodzielna prawie od urodzenia, gdyż moi rodzice byli wiecznie w pracy. Po prostu czułam się jeszcze bardziej niepotrzebna niż na co dzień.

Gdy dogoniłam z trudem moją kolonię, mijaliśmy po drodze innych kolonistów. Chłopcy oczywiście szukali sobie dziewczyn, wypytywali o imiona, numer telefonu czy nick na Facebooku. Dziewczyny z naszej koloni wyglądały na lekko zdezorientowane tą sytuacją, a wychowawczynie wyglądały na rozbawione.

Po chwili dotarliśmy pod nasz budynek. Rozpoczął się kolejny koszmar czyli dobieranie do pokoi. Najpierw oczywiście szły osoby które już wiedziały z kim chcą być w pokoju. Zostałam tylko ja i wychowawczynie oraz pani kierownik. Spojrzała na mnie i zdziwiła się.
-A Ty z kim jesteś w pokoju?- zapytała mnie.
-Z nikim. Mogę być sama w pokoju czy coś?
-Nie możesz być sama.-odpowiedziała zerkając i sprawdzając listę.
-To w takim razie będziesz w pokoju z jedną z wychowawczyń.- powiedziała zadowolona jakby to miało spowodować zmianę mojej decyzji.
-Bardzo dobrze. To który pokój?-zapytałam uśmiechnięta od ucha do ucha, chyba po raz pierwszy tego dnia. A pani kierownik mina trochę zrzedła.

Kolonijna miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz