Rozdział 7

88 7 1
                                    

Westchnęłam ciężko. Chciałam tylko spokoju. Tak trudno to zrozumieć?
Wypakowałam swoje ubrania do szafy na trzy półki. A podręczne rzeczy typu książki, ładowarki do szafki przy łóżku. Na łóżku wylądowała moja maskotka lew.

Usiadłam na łóżku i chwilę później do pokoju wparowało paru chłopaków których nie znałam. Rozmawiali ze sobą o czymś mocno gestykulując. Nie minęła minuta gdy przyszedł nie kto inny tylko Adrian i spółka. Uśmiechnęłam się. Dla mnie to była ewidentnie spółka zoo, zarówno w znaczeniu zwierząt oraz w znaczeniu firmowym (przyp. spółka z.o.o. - spółka z ograniczoną odpowiedzialnością). Żadnemu z nich bym nie uwierzyła. Wszyscy usiedli na łóżku naprzeciwko mnie, jakbym była trędowata.
Po chłopcach przyszło kilka dziewczyn i pani Nina siadając obok mnie.
-Witajcie.- powiedziała do nas wszystkich posyłając swój usmiech.
-Spotkaliśmy się tutaj ponieważ razem tworzymy najstarszą grupę na kolonii. Na razie nazywamy się grupą trzecią. Ale mam nadzieję, że najpóźniej jutro to się zmieni. - ponownie rozejrzała się po wszystkich.
-Każdy z Was za chwilę przedstawi się i powie coś o sobie. Będziemy się wypowiadać w kierunku ruchu wskazówek zegara. ... Mam na imię Nina. Na codzień pracuję w przedszkolu. Moim ulubionym zajęciem jest tworzenie witraży.
Kiwnęła głową w stronę dziewczyny obok niej.

Dziewczyna uśmiechnęła się i powędrowała wzrokiem oczywiście do nikogo innego tylko Adriana

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dziewczyna uśmiechnęła się i powędrowała wzrokiem oczywiście do nikogo innego tylko Adriana.
-Hej. Nazywam się Beata. Interesuję się modą i kosmetykami. Moim ulubionym zajęciem jest branie udział w sesjach fotograficznych.
-W jakich sesjach? - dopytała nasza pani.
-No jako modelka. Bo jeszcze nie mam podpisanej żadnej umowy.- odgarnęła włosy z oczu, które po chwili i tak wróciły na miejsce.

W myślach odtwarzałam jedną z moich ulubionych piosenek Philla Collinsa ,,Strangers like me". Po chwili poczułam szturchnięcie w nogę i miły głos pani Niny.
-Teraz Twoja kolej.
Super. Nienawidziłam takich momentów.
-Jestem Róża.
-Może powiesz nam coś więcej?- nie dawała za wygraną pani ,,Wiecznie-Uśmiechnięta".
-W wolnym czasie słucham muzyki.-   czytam książki i rysuję, oprócz tego lubię tańczyć dokończyłam w myślach.
-To już wszyscy.-wychowawczyni zerknęła na zegarek -Za dwie minuty zbiórka na dole przy ławkach na obiad.

Wszyscy wybiegli prawie naraz z pokoju. Spojrzałam na kobietę ze wzrokiem typu ,,czy tylko ja jestem normalna", ale ona tego nie zauważyła. Wstałam i ruszyłam powoli do schodów, przy których wyjrzałam przez okno. Najpierw mój wzrok spoczął na dzikusach z mojej kolonii. Później coś przykuło mój wzrok i spojrzałam na przeciwległy budynek. Na tym samym piętrze co ja stał jakiś chłopak i patrzył na mnie. Czyżby patrzył na mnie? Nie. To niemożliwe. Odwróciłam się do tyłu, ale nikogo oprócz mnie nie było na korytarzu. Nikt też mnie nie mijał. Odwróciłam się z powrotem, ale jego już nie było. Schodząc po schodach zastanawiałam się czy mi się to czasem nie wydawało. Mogłam przecież widzieć swoje odbicie. Bijąc się z myślami czekałam z resztą kolonistów na zbiórkę.

Kolonijna miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz