Rozdział 8

89 6 2
                                    

-Grupa trzecia ustawia się w pary.- wydała polecenie wychowawczyni.
Zaczęły się przepychanki kto pierwszy kto za kim. Stanęłam na końcu odsuwając się kawałek od reszty. Pozostałe grupy już poszły, zostaliśmy tylko my. Przewróciłam oczami na myśl jaka ,,super" grupa mi się trafiła.

Po około dziesięciu minutach ruszyliśmy do stołówki oddalonej o kilkanaście metrów od naszego ,,bloku". Przy wejściu pani Nina nakłoniła chłopców żeby przepuścili dziewczyny. Szłam na końcu liczac, że nie będę musiała wychodzić przed resztą. Ale oczywiście po chwili usłyszałam
-Róża no chodź.
W tej chwili miałam ochotę zapaść się pod ziemię ... Nie. Udusić tą kobietę. Albo najpierw jedno, a później drugie. Poczułam na policzkach gorąco, uświadamiające mi, że zamieniłam się w buraka na twarzy. Próbowałam się przepchać pomiędzy osobami które blokowały mi przejście. Już prawie byłam w środku, gdy poczułam czyjeś dłonie na plecach, które mnie popchnęły. Trochę się zachwiałam, ale nie przewróciłam się i natychmiast odwróciłam się zobaczyć kto to zrobił. Nikt nie wyglądał dość podejrzanie, ale Adrian był na tyle blisko, że mógł to zrobić.

Weszłam na stołówkę, a za mną wbiegła reszta towarzystwa i pozajmowała wszystkie wolne miejsca. Stałam jak idiotka patrząc jak reszta je, po chwili zjawiła się pani kierownik która oznajmiła mi, że jako jedyna będę siedzieć przy stole gdzie siedzi inna kolonia. Jednak ze względu na to, że dopiero przyjechaliśmy to dopiero przy kolacji będę miała towarzystwo. Pokiwałam głową i usiadłam do wskazanego stolika. Wyjęłam z kieszeni sluchawki, aby za chwilę włożyć je do uszu, odpaliłam mp3 i dopiero wtedy zabrałam się za jedzenie.

Zjadłam w spokoju obiad składający się z zupy pomidorowej (zapewne zrobionej z rosołu z wczoraj jak mówiła pewna znana piosenka której słuchałam specjalnie do obiadu) oraz ziemniaków, kotleta mielonego i mizerii, a także kompotu truskawkowego. Posprzątałam po sobie i czekałam na resztę.

Kilka minut później odbyło się zebranie podczas którego pani Dorota (kierowniczka) powiadomiła nas, że po każdym obiedzie jest godzinna cisza podczas której nie wolno wychodzić z pokojów. A tak liczyłam, że pozwiedzam ośrodek. Poszlam do swojego pokoju (po wcześniejszym otrzymaniu go od mojej współlokatorki) i położyłam się na łóżku. Wyjęłam z szafki książkę Lema i zaczęłam czytać.

Kolonijna miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz