Rozdział 18

73 5 7
                                    

Już mieliśmy przechodzić przez ulicę, gdy nagle zadzwonił telefon Pani Aliny. Przeprosiła nas i odeszła na bok porozmawiać.
-Jak tam samopoczucie?- zapytał Gabriel.
I co mu miałam odpowiedzieć? ,,Nie. Jest do niczego. Jestem w ciuchach w których nie chcę być i na dodatek idziemy na lody w trójkę." Westchnęłam ciężko.
-Bywało lepiej.
Odpowiedź krótka, zwięzła i na temat. Otworzył usta i chciał coś dodać, ale przyszła Pani Alina.
-Musimy wracać do Stegny-spojrzałam na nią zdziwiona. -Tam pójdziemy na lody.
Wzruszyłam ramionami, gdyż było mi to obojętne. Gabriel szedł z przodu razem z kierowniczką, a ja szłam za nimi. Chciałam założyć kaptur i schować ręce do kieszeni, ale obecny ubiór nie pozwalał mi na to. Wsiedliśmy do małego szarego samochodu, miał nieznany mi znaczek marki. Taka drukowaną wielką literę A.
-Co to za marka?- zapytałam siadając z tyłu, przede mną na miejscu pasażera siedział chłopak. Ku mojemu zdziwieniu to on odpowiedział.
-Marka Aixam. Model crossline. Diesel. Reszty nie wiem- uśmiechnął się do mnie przepraszająco, a mnie opadła szczęka. Czyżby to był jego samochód? Zaskoczyło mnie to.
Podróż w ciszy zajęła nam około dziesięciu minut. Znaleźliśmy się w samym centrum Stegny i zaparkowaliśmy przed cukiernią ,,Siódme niebo". Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do środka. Stanęliśmy przy ladzie i próbowaliśmy wybrać jakieś smaki. Jak dla mnie wybór był zbyt duży.

Po chwili do środka weszły pozostałe wychowawczynie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po chwili do środka weszły pozostałe wychowawczynie. Gabriel poszedł na chwilę i zaraz wrócił.
-No to na które się decydujesz?
-Nie wiem.
-To może jakiś deser?
Spojrzałam w górę na spis deserów.
-Czekoladowy ciekawie wygląda.
-Ok. No to wybierz miejsce, a ja zaraz przyjdę.
Usiadłam na samym końcu  ,,ogródka" przy ogrodzeniu, gdzie nie było parasola, a słońce przyjemnie świeciło na mnie i grzało. Po chwili dołączył do mnie on. A ja z każdą minutą czułam się coraz gorzej. Rozglądałam się wokół siebie nerwowo. Z ulicy dobiegał hałas ludzi, a ja chciałam się odciąć. Odruchowo ręka powędrowała do miejsce gdzie zwykle mam kieszeń w której trzymam mp3, telefon i słuchawki. Ale oczywiście ani nie miałam moich rzeczy ani nawet kieszeni.
Za chwilę ze środka wyszła Pani Kierownik, ale razem z wychowawczyniami usiadły przy innym stoliku. Trochę mnie to uspokoiło. Gabriel o nic nie pytał tylko patrzył na mnie.
-Boisz się, że jak zostaniemy sami to Cię ugryzę? - uśmiechnął się, a w jego oczach zobaczyłam te wesołe iskierki.
-Nigdy nic nie wiadomo. Po co ryzykować? - odpowiedziałam poważnym tonem.
Wtedy on roześmiał się. Aż się cały trząsł, a po chwili trzymał za brzuch nie mogąc opanować śmiechu. Uśmiechnęłam się, już dawno nikt tak nie zareagował na moją wypowiedź. Pani przyniosła nam desery i zaczęliśmy je jeść w ciszy. Ale takiej przyjemnej, naturalnej. Gdy zjedliśmy zaczęliśmy się przekomarzać na temat tego czyj deser był smaczniejszy.
-Musimy już wracać do Ośrodka - powiedział zerkając na zegar w telefonie. Gdy wstawaliśmy dopiero wtedy zauważyłam, że byliśmy sami. Zaprowadził mnie do samochodu, otworzył drzwi pasażera i zaprosił gestem. Zarumieniłam się i wsiadłam do samochodu.
-Zapnij tylko pasy.
Przewróciłam oczami jakbym nie wiedziała tego. Gdy zapinałam pasy, Gabriel wsiadł do środka. Też zapiął swoje pasy, odpalił silnik i pojechaliśmy do Ośrodka. 

Kolonijna miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz