Rozdział 16

72 5 2
                                    

Dotarliśmy do szpitala. Malutki jedno piętrowy ceglany budynek. Zostałam wwieziona do środka. Przez chwilę po raz pierwszy w życiu poczułam się jak jakaś królewna. Znalazłam się na sali segregacji gdzie zajmował się mną taki przyjazny staruszek.
Zbadał mnie jeszcze raz. Po chwili przyszła pielęgniarka chyba w wieku doktora i pobrała mi krew. Podłączyli mnie do jakiejś aparatury i chyba sprawdzali mi ciśnienie oraz tętno. Cały czas żartowaliśmy i śmialiśmy się. Tak jakbyśmy nie traktowali poważnie tego co mi się stało (albo mogło stać).Miałam jeszcze mieć robione prześwietlenie, ale nie było lekarza który się tym zajmował, więc słyszałam, że wysyłają po niego karetkę.
Trafiłam więc na jakąś salę z innymi chorymi. Za chwilę przyszła do mnie Pani Alina (kierowniczka). Martwiła się co ze mną będzie. Próbowałam ją uspokoić, że wszystko będzie w porządku i, że dobrze się czuję, ale ona wiedziała swoje.
Na szczęście zaraz przyszła pielęgniarka z wózkiem i zabrała mnie na RTG i USG. Nie wiem ile czasu zajęły badania, ale zmarzłam w tym czasie. Gdy już wszystko było gotowe, pielęgniarka odwiozła mnie na salę. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam, że zaczyna się ściemniać. Nagle poczułam się głodna i aż mi w brzuchu zaburczało. Pani Alina dalej swoją mantrę wypowiadała. Zamknęłam oczy z nadzieją, że choć chwilę się zdrzemnę.

------------------------------------------------
Kilkadziesiąt minut później

Obudziłam się kaszląc okropnie. Pani Alina wyszła na korytarz i zaczęła wołać lekarza. Do pokoju natomiast wbiegła pielęgniarka i pomogła mi się podnieść do pozycji siedzącej. Kaszlałam chyba przez kilka minut zanim mi przeszło. Czułam się strasznie zmęczona. Wejście lekarza i Pani Aliny trochę mnie zaniepokoiło.
-Więc tak. Badania wyszły bardzo dobrze mimo tego, że byłaś nieprzytomna parę minut. Mimo to zostaniesz w szpitalu jeszcze dobę na obserwację. Lepiej dmuchać na zimne.- te ostatnie zdanie powiedział odwracając się bezpośrednio do Pani Kierownik.
,,No to ładnie miałam zostać w szpitalu. Świetne kolonie mi rodzice sprawili nie ma co." przemknęło mi przez głowę. Pani Alina posiedziała ze mną jeszcze chwilę i wróciła do ośrodka. Położyłam się na boku i próbowałam zasnąć. Ciężko było mi jednak zasnąć w obcym miejscu, gdzie słychać było pikanie i stukanie z różnych urządzeń do których pacjenci byli podłączeni.
Nie wiem ile czasu minęło gdy przyszła do mnie pielęgniarka. Przyniosła dla mnie kanapkę i jakieś tabletki które kazała mi wziąść. Najpierw pochłonęłam ,,kolację" (ciężko byłoby ją zjeść gdy człowiek nie pamięta kiedy coś jadł), a później przyszła kolej na tabletki. Pielęgniarka wyszła z talerzem, a ja znów wróciłam do pozycji leżącej. Nie wiedząc kiedy zasnęłam głębokim snem.

Kolonijna miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz