Godzinę przed wyjściem na imprezę stałem, prasowałem sobie koszulę i słuchałem muzyki. Ja dzisiaj już na pewno nie tknę alkoholu, nawet mi się nie chce. Idę żeby pogadać i wyjść do ludzi, zresztą lubię imprezy.
Wyszykowałem się i wyglądałem w miarę dobrze. Pod klubem czekał już Jacob, a chwilę później przyszedł Dexter. Weszliśmy do środka, a ja zająłem stolik.
- Idźcie coś sobie zamówić ja popilnuję - powiedziałem głośno.
- Mów co chcesz to ci weźmiemy - odpowiedział Jacob.
- Chce wodę - powiedziałem pewny siebie po chwili namysłu.
- Jaja sobie robisz? - zdziwił się chłopak.
- Ja serio mówię! - krzyknąłem przez głośną muzykę, chyba aż za głośno bo miejsce w, którym siedzieliśmy było oddzielone od parkietu wysoką przezroczystą ścianą.
Kilka minut później moi przyjaciele wrócili z naszymi zamówieniami.
- Ja nie wierzę, że ty wodę pijesz - powiedział Dexter.
- Ja też nie - powiedziałem i wziąłem łyka wody, i wiem, że gdyby zamiast wody w szklance znajdował się alkohol prawdopodobnie bym zwymiotował.
Po wypiciu wszystkiego i obgadywaniu Teresy poszliśmy na parkiet. Prawda jest taka, że nie potrafimy tańczyć ani trochę, ale uwielbiamy spędzać czas na parkiecie. Jakaś dziewczyna poprosiła mnie do tańca, była bardzo ładna, chociaż lekko wyzywająco ubrana. Zeszliśmy na bok i zaczęliśmy tańczyć, dziewczyna była dość odważna i przeniosła swoje ręce na moje pośladki. Nie spodobało mi się to za bardzo, tańczyła dość wulgarnie. Po chwili zapytała mnie czy pójdziemy do niej, i właśnie to pytanie zaważyło o tym, że zostawiłem ją samą na tym parkiecie.
Co to za dziewczyna, która obcego chłopaka po paru minutach zaprasza do domu? Wróciłem do Jacoba, bo Dexter ponoć wyrwał jakąś dziewczynę i gdzieś w pobliżu z nią tańczy. Jak się okazało dziewczyna była porażką i Dexter się zniechęcił.
Kilka dni później
Dzisiaj był bardzo gorący dzień, jak nie jeden z najgorętszych. Plusem mieszkania tutaj było morze od którego zazwyczaj powiewał chłodniejszy wiatr, jednak dzisiaj termometr wskazywał trzydzieści pięć stopni, akurat na dzisiejszy dzień miałem zapowiedziane kolokwium.Ubrany w najkrótsze ubrania jakie posiadałem pojechałem na uczelnię, klimatyzacja w samochodzie tak na mnie zadziałała, że miałem dylemat czy zostać w samochodzie czy udać się na te zajęcia i między innymi kolokwium. Kolokwium jest na pierwszych zajęciach więc na to na pewno pójdę, a nad wykładami się zastanowię.
Wszyscy w budynku byli w krótkich ubraniach z wyjątkiem wykładowców którzy mimo upału chodzili w eleganckich koszulach i długich spodniach.
Gdy szedłem pod salę gorączkowo powtarzając notatki, na ławce zauważyłem Thomasa, chłopak pierwszy powiedział "cześć" oczywiście mu odpowiedziałem i poszedłem dalej. Jego ciało było bardzo blade, może nie jest stąd bo jak mieszkając w Australii można być aż tak bladym. Ja mimo tego, że za słońcem nie przepadam i się przed nim chowam to i tak jestem trochę opalony.
Pod salą zauważyłem moich znajomych z roku, którzy tłumnie stali pod salą oczywiście by zająć sobie jak najlepsze miejsca. Zwinnie ich wyminąłem i stanąłem obok moich kolegów, którzy stali najbliżej drzwi.
- Uczyliście się? - zapytałem.
- Całą noc, ale nie umiem kilku rzeczy - powiedział Jacob.
- Ja się nie uczyłem w ogóle tylko porobiłem ściągi. A ty Dyl? - zapytał Dexter.
- Uczyłem się sporo, ale nie mogłem się skupić i zasnąłem nad zeszytem... Nie wiem czy umiem - przyznałem i zacząłem przeglądać zdjęcia notatek w telefonie.

CZYTASZ
O zachodzie słońca [DYLMAS]
FanfictionDylan jest chłopakiem prowadzącym zwykłe, spokojne życie. Ma studia, przyjaciół i dziewczynę. Wszystko wywraca się do góry nogami, gdy w jego życiu pojawia się Thomas, który za dnia jest normalnym, nieśmiałym chłopakiem, natomiast o zachodzie słońca...