Prolog

8.6K 475 212
                                    

*23 lata wcześniej*

- Jungkook, robota na dole. - czerwonowłosy usłyszał znajomy głos swojego brata. - Bardzo słaby przypadek. Trójka dorosłych i dziecko. Będziesz potrzebował pomocy? - zapytał Hoseok, ale wiedział, że młodszy odmówi.

Jungkook był Aniołem Śmierci, który zabierał zmarłych w odpowiednie miejsce. Był stworzony do tego zajęcia. Dużo aniołów nie potrafiło znieść myśli, że musi zabierać ludziom życie, ale czerwonowłosy uważał to za głupotę. Człowiek dopiero po śmierci dostawał zasłużone życie. Jeśli był dobry, szedł w miejsce, gdzie było mu dobrze. Jeśli był zły.. Cóż. Dostawał po prostu to, na co zasłużył.

- Oczywiście, że nie będę potrzebował pomocy. - chłopak wręcz oburzył się propozycją Hyunga. Przecież tysiąc razy mówił, że zawsze radzi sobie sam. Westchnął głośno. Tak to jest, kiedy starszy brat to oferma.

Nie zwlekając Jungkook od razu udał się na ziemię. To miejsce zawsze go fascynowało. Lubił swoje zajęcie, bo wtedy mógł chociaż przez chwilę poobserwować Świat Ludzi, który dla większości aniołów był nieznany, odległy. Oni nie mieli szansy zobaczyć jak to wszystko tu funkcjonuje, jacy ludzie są głupi, śmieszni i niezrozumiali. Istoty, które zmierzają do niczego innego jak śmierci zamiast cieszyć się życiem w tym specyficznym miejscu same sobie je niszczą. Mimo wszystko chłopaka zupełnie to nie interesowało. Dla niego to więcej pracy, a był pracowity i lubił wysyłać ludzi w ich miejsce. Czerwonowłosy na Ziemię dotarł w krótkim czasie. Lot nie zajął mu długo, zresztą jak zawsze.

- To gdzie tym razem jesteśmy? - zapytał sam siebie, kiedy rozejrzał się po okolicy. Na banerze w pobliżu okropnego wypadku był napis Busan, więc domyślił się, że to właśnie w Korei się znajduje. - No pięknie, założę się, że kolejny pijany kierowca. Czy oni kiedyś nauczą się korzystać z tego trunku? - westchnął głośno, nawet jeśli nikt nie mógł go zobaczyć ani usłyszeć. Zwinął swoje skrzydła i podszedł do rozbitych samochodów. Widział, że dusze już opuściły martwe ciała. To była jego ulubiona część. Podszedł najpierw do auta, w którym siedziała jedna osoba, a w zasadzie bardziej była to miazga. Dusza chłopaka leżała na ulicy obok jakby uderzenie wyrzuciło ją z ciała. Brunet usiadł na ulicy i nadeszło ulubione pytanie Kooka. Najbardziej lubił zabierać złych ludzi do piekła. Uwielbiał, kiedy nagle błagali o litość i żałowali swoich najgorszych czynów. Ten chłopak był jednym z nich. Jego miejsce w piekle zostało zarezerwowane już w momencie, kiedy zgwałcił jakąś niewinną dziewczynę. Prowadzenie auta po pijaku tylko dołożyło oliwy do ognia.

- Co się stało? - zapytał spanikowany chłopak i rozejrzał się dookoła. Kiedy jego wzrok padł, na zmiażdżone ciało, które właśnie próbował wyciągnąć jakiś strażak na jego twarz wpełzło przerażenie. Jungkook zaśmiał się głośno przykuwając tym uwagę grzesznika. - Kim ty jesteś? J-jak? T-to ja?

- Tak, to ty Youngjae. - uśmiechnął się szeroko. - Nie żyjesz, a ja zaraz zabiorę cię w miejsce, gdzie będziesz cierpiał gorzej od twoich ofiar. - uśmiech nie schodził z jego twarzy. Miał ogromną satysfakcję. To nie był żart, on naprawdę kochał to robić.

- N-nie! To nie moja wina! Ja nie chciałem! - pewnie chciał uciec, ale nie zdążył nawet wstać, a już Jungkook go trzymał.

- Wszystkie grzechy człowieka są zapisane, a dla takich jak ty jest specjalna sekcja w piekle. - mówił radośnie. - Jeśli mam oceniać to jedna z najgorszych, ale zaraz sam się przekonasz. - dokończył swoją wypowiedź i czuł strach chłopaka, który właśnie zaczął płakać. Parsknął śmiechem, kiedy ruszył w stronę piekieł. Kiedy gwałcił, kiedy wsiadał pijany za kółko i zabił całą rodzinę to nie płakał. Umieściłem go w specjalnym miejscu, gdzie jego wieczne cierpienie się zaczynało.

No to lecimy po rodzinkę. Z tego co mu wiadomo, była to wręcz złota rodzina. Cała trójka szła w dobre miejsce. To nie było takie ciekawe jak karanie winnych, można by nawet rzec, że ta część była minusem jego zajęcia. Mógł udawać, że go to nie rusza, ale zabieranie niewinnym ludziom życia nie należało do najprzyjemniejszych. Przyznawał się jednak do tego jedynie przed sobą.

Udał się do drugiego samochodu, obok którego siedziały dwie dusze, które nawet po śmierci były do siebie przytulone. Rzadki widok, naprawdę rzadko spotyka się ludzi, których faktycznie nic nie rozłączy. Podszedł do nich i kucnął na przeciwko.

- Muszę was zabrać, ale nie martwcie się, idziecie w dobre miejsce. - uśmiechnął się pokrzepiająco.

- T-ty nas widzisz? - zapytała kobieta, była piękna i młoda. Właśnie takich ludzi właśnie było mu żal najbardziej. Pokiwał twierdząco głową.

- My nie żyjemy? - zapytał mężczyzna. Był przystojny i spokojnie mógłby być jakimś fuckboy'em, a mimo to nie miał nawet jednego grzechu na swoim koncie. To dopiero zadziwiające w tym świecie. Ponownie pokiwał głową.

- Aniele błagam. - kobieta rzuciła się do stóp czerwonowłosego. - Uratuj nasze dziecko. On nie zasługuje na śmierć, całe życie przed nim, ma dopiero dwa latka, błagam uratuj go.

- Nie mogę Jisoo. Przepraszam, ale nie mogę tego zrobić. - powiedział, po czym zabrał małżeństwo na górę. Nie zwlekając wrócił po ostatnią już osobę z wypadku.

Już z daleka widział, że lekarze jeszcze próbują walczyć o życie jakiejś małej istotki. Miał ochotę się zaśmiać, bo przecież wiadomym było, że go nie uratują. Podszedł bliżej i wtedy nagle coś go uderzyło. Maleńka istota, najbardziej niewinna na świecie. Nigdy nie wiedział kogoś czystszego. Przygryzł wargę pochylając się nad małym chłopczykiem. Nie miał nawet jeszcze dwóch latek, dlaczego ktoś zdecydował, żeby odebrać mu życie?

Poczuł się dziwnie. Pierwszy raz, a przecież wykonywał swoją pracę już kilkaset lat zaczął się wahać. Patrzył na małą twarzyczkę i nie mógł, po prostu nie mógł zabierać mu szansy na dobre życie. Nie kiedy nie zdążył niczego przeżyć. Obserwując ludzi przez te wszystkie lata widział, że nawet jeśli po śmierci trafia się w lepsze miejsce, życie na Ziemi jest ciekawe i fascynujące. Pierwszy raz poczuł niesprawiedliwość, pierwszy raz zaczął sobie zadawać pytanie dlaczego akurat ten niewinny, piękny, czysty dzieciak? Nagle do jego głowy przyszedł jeden z jego braci, jego poprzednik. Namjoon.

Namjoon był Aniołem Śmierci przez kilkadziesiąt lat. Pewnego dnia, kiedy po raz kolejny wykonywał swoją pracę został zesłany do śmierci jakiegoś chłopaka. Namjoon zakochał się w nim od pierwszego wejrzenia i nie chciał go zabić. Nie mógł go zabić. Pamiętam to, jakby to było wczoraj. Każdy mówił o tym, jak Anioł Śmierci oddał swoje skrzydła, oddał swoje boskie życie dla tego chłopaka. W ten sposób mógł go uratować, jednak sam skazał się na wieczną tułaczkę po ziemi. Nie starzał się, nie mógł umrzeć. Jedyne co mu zostało, to jego indywidualny dar, przynajmniej z tego co mi wiadomo. Odkąd został przeklęty słuch po nim zaginął. Jungkook nie miał pojęcia, co działo się z jego bratem i w zasadzie nie obchodziło go to za bardzo. Sam pozbawił go skrzydeł, jako następca musiał to zrobić. Nawet nie było mu żal, odkąd uważał go za idiotę, że mógł nie podołać przez jedną osobę. Co za ironia, teraz sam ma wątpliwości.

- Nie ma mowy. Nie uratuje go, nie stracę wszystkiego przez jakieś dziecko. - powiedział do siebie, ale sam nie wierzył w swoje słowa. Uklęknął przy chłopcu i westchnął głęboko. Wiedział co musi wypowiedzieć, ale tak cholernie ciężko było to zrobić. Uderzył pięściami w chodnik. - Ja, Jeon Jungkook wyrzekam się swojego boskiego życie w imię Park Jimina. - krzyknął głośno, a potem wszystko działo się szybko.

Przyleciała trójka aniołów, w tym Hoseok, który patrzył na niego zdziwiony. Czerwonowłosy tylko przewrócił oczami na ten widok.

- Jeon Jungkook musimy pozbawić cię skrzydeł. - oznajmił z uśmiechem Taeyong, który już od jakiegoś czasu czaił się na posadę Kooka. Czerwonowłosy zagryzł zęby i przygotował się na ból, który miał zaraz nastąpić. Wrzasnął, kiedy okazało się, że ból znacznie przewyższał jego oczekiwania. Wydawało się jakby trwało to wieki, nawet jeśli było to tylko kilka minut. Czuł, jak krew spływa po jego plecach falami, miał wrażenie jakby umierał, mimo że wiedział, że jest to niemożliwe. Upadł na ziemię i powoli zaczynał tracić przytomność. Ostatnim co zobaczył, był Hoseok pochodzący do dziecka i przywracający mu życie. Jedyne, co mu pozostanie to blizna w kształcie skrzydła na nadgarstku.

🐾 Co sądzicie? 🐾

I Blame You ~Jikook/Kookmin~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz