XXIII

4.3K 363 154
                                    

- Jestem Aniołem. - powiedział Jungkook, po tym jak w ciszy weszli do mieszkania, gdzie zajęli kanapę. - I te wszystkie razy kiedy to mówiłem to nie były żarty. Naprawdę jestem Aniołem, a raczej byłem. - twarz Jimina nie wyrażała żadnych emocji, dlatego pozwolił sobie na kontynuowanie. - w Niebie zajmowałem się ludźmi po śmierci. Przez kilkaset lat pełniłem swoje obowiązki bez zastrzeżeń, aż do pewnego dnia. Wypadek. Okropny. Trójka niewinnych, dobrych ludzi zginęła przez pijanego kierowcę. To nim zająłem się najpierw. Z przyjemnością zabrałem go do piekła ciesząc się jego strachem. Kiedy wróciłem na krawężniku siedziały dwie dusze. Kobieta i mężczyzna. Trzymali się za ręce przytuleni, co mnie zdziwiło, bo zazwyczaj dusze po śmierci się rozdzielają. Byli piękni. Domyślili się co się stało, dlatego kobieta zaczęła błagać, żebym uratował jej syna. Nie chciała życia dla siebie, wolała żeby to chłopczyk przeżył. Odmówiłem, bo dla anioła uratowanie człowieka oznacza utratę skrzydeł i wieczną tułaczkę po ziemi. Kiedy zabrałem tą dwójkę na górę ponownie wróciłem, po ostatnią osobę z wypadku. Zobaczyłem małego chłopca. Miał dwa lata i najbardziej niewinne spojrzenie jakie mógłbym kiedykolwiek zobaczyć. - Jungkook dostrzegł łzy na policzkach młodszego mimo, że jego twarz nadal nie wyrażała żadnych emocji. Starszy chciał go przytulić, otrzeć łzy, ale wiedział, że nie mógł dlatego kontynuował historię. - To byłeś ty Park Jimin. Wyrzekłem się swojego życia, bo nie mogłem odebrać twojego. Ślady na moich plecach to naprawdę blizny, które pozostały mi po odcięciu skrzydeł. Kiedy zostałem wygnany na Ziemię zacząłem cię nienawidzić. Za to, że po prostu... Ukradłeś moje serce jednym spojrzeniem. Dlatego, kiedy po dwudziestu trzech latach usłyszałem twoje nazwisko w klubie byłem wkurwiony. Nauczyłem się nienawiści do ciebie przez te lata. Nie chciałem na ciebie patrzeć, a samo twoje imię działało mi na nerwy... Ale później... - przełknął ślinę. - Po raz kolejny skradłeś moje serce. Byłeś pierwszą osobą od wieków, na której użyłem swojego daru. Mogę uzdrawiać ludzi, ale nigdy tego nie robiłem, bo nikt nie mógł się o tym dowiedzieć. Mimo wszystko twój ból... Nie chciałem żebyś cierpiał, bo wystarczająco nacierpiałeś się w przeszłości. Przeze mnie. Twoja blizna na nadgarstku... - podciągnął rękaw czarnej koszulki, żeby wśród tatuaży odnaleźć identyczną. - Widzisz? Są takie same. Każdy Anioł jest oznaczony w ten sam sposób, co osoba, którą uratował... A co do tego, co się wydarzyło... Przepraszam, że byłem tak zjebanym idiotą. Wiem, że mnie to nie tłumaczy, ale naprawdę nie jestem przyzwyczajony do uczuć. Przez dwadzieścia trzy lata jedynie sypiałem z ludźmi, nie byłem w związku, szczerze mówiąc nikt mnie nie interesował. Nie jestem nauczony jak okazywać uczucia. Nie chciałem, żebyś czuł się tak, jak te nic nie warte dla mnie osoby. Jesteś ważniejszy... Jesteś jedyną osobą, na której mi zależy. Przepraszam Jimin. - łza spłynęła po jego policzku. - Przepraszam, że cię uratowałem, przepraszam, że przeze mnie musiałeś przejść przez to całe okropieństwo, przepraszam, za nienawiść do ciebie, przepraszam, że cię zraniłem. Jesteś dla mnie najważniejszy. Przepraszam za wszystko. - po swoich słowach otarł łzy, a następnie wyszedł zostawiając Jimina samego z myślami.

Blondyn nie wiedział co ze sobą zrobić. Patrzył w miejsce, gdzie jeszcze kilka minut temu siedział Jungkook. Jungkook, który był Aniołem, który oddał swoje życie dla niego. Nagle wszystko układało się w całość. Nagle początkowa nienawiść nabrała sensu. Nagle zrozumiał dlaczego Hoseok-hyung i Namjoon-hyung słysząc jego imię mieli dziwną reakcje. Wszystko nabrało sensu. Nie miał pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Czuł się jak w filmie. Jednak zamiast pytań, które nasunęły by się każdemu człowiekowi do głowy, on myślał o Jungkooku. Nie jak o Aniele, a jako osobie, która musiała przez tyle lat błądzić po ziemi przez niego. Też chciał go przeprosić. W jakiś sposób czuł się winny nieszczęściu czerwonowłosego. Był najważniejszą osobą dla Jungkooka. On sam to powiedział. Jego myśli były irracjonalne, ale w tym wszystkim to było dla niego najważniejsze. Wiedział, że cała sytuacja jest nienormalna i dziwniejsza być nie mogła. Jungkook był Aniołem. Ale mu na nim zależało. Próbował poukładać sobie to wszystko w głowie, ale nie mógł. Poszedł pod prysznic mając nadzieję, że zimna woda jakoś pomoże pozbierać jego myśli.

~

Jungkook nie wiedział co ze sobą zrobić. Czuł się lżej, że w końcu powiedział o wszystkim Jiminowi. Nie tylko o tym, że był Aniołem, ale także o jego uczuciach. Nie miał pojęcia jak młodszy zareaguje na wszystko, czego się dowiedział w tak krótkiej chwili, ale postanowił, że zostawi go samego. Co innego mógł zrobić? Jeśli młodszy będzie chciał, to się z nim skontaktuje. On sam nie powinien przeszkadzać mu w tym czasie.

Nawet nie zwrócił uwagi na to gdzie jedzie, dopóki nie zatrzymał się koło rzeki Han. Wyszedł z auta i zapalił papierosa. Spacerował obserwując panoramę miasta. Po chwili zajął miejsce na murku żeby móc w spokoju patrzeć na zachodzące słońce. Uwielbiał ten moment, kiedy niebo przybierało różne odcienie pomarańczu odbijając się o taflę wody. Niewiele rzeczy na ziemi mu się podobało, ale natura nigdy go nie zawodziła. Zachody i wschody słońca, widok z wierzchołka góry, bezkres oceanu, za każdym razem zapierały mu dech w piersiach.

Nie wiedział ile czasu tak siedział zbyt zajęty myślami, żeby zwrócić uwagę na otoczenie. Na niebie już dawno pojawiły się gwiazdy, a ludzie, którzy wcześniej kręcili się wokół wrócili już do domów. Nie myślał jednak o tym. Myślał tylko i wyłącznie o Jiminie i o tym jak zareagował na przytłaczającą ilość wiadomości. Z transu wyrwał go dopiero dźwięk telefonu. Zdziwił się, gdy zobaczył imię Jimina na ekranie, jednak nie zastanawiając się od razu odebrał.

- Halo?

- Jungkook, czy mógłbyś mnie przytulić? - usłyszał słaby głos w słuchawce.

- Za dziesięć minut będę. - po tych słowach rozłączył się i pobiegł do samochodu. Od razu skierował się do mieszkania Jimina, po drodze łamiąc chyba wszystkie możliwe przepisy drogowe. Dopiero w aucie zorientował się, że jest po drugiej. Dlaczego Jimin nie spał? Przecież jutro miał występ. Tak szybko jak zaparkował wbiegł na odpowiednie piętro i cicho zapukał do drzwi. Nie chciał budzić Taehyunga dlatego po prostu wszedł do mieszkania, które nie było zamknięte na klucz. Od razu skierował się do pokoju Jimina, który leżał pod kołdrą odwrócony do niego tyłem. Zdjął buty i spodnie, żeby zaraz wejść do łóżka i delikatnie objąć mniejszego w pasie. Blondyn od razu objął ręce starszego splatając ich palce powodując uśmiech na twarzy Jungkooka, który schował twarz we włosach niższego delikatnie je całując.

Coś w zapachu czerwonowłosego uspokajało Jimina. Od razu poczuł się lepiej. Leżeli przez chwilę aż w końcu blondyn przerwał ciszę, która panowała od wejścia Jungkooka do mieszkania młodszego.

- Mogę ci zadać pytanie? - zapytał.

- Oczywiście.

- Hoseok-hyung i Namjoon-hyung... Czy oni... Też?

- Tak, są Aniołami. Namjoon też stracił skrzydła dla człowieka, a Hoseok oddał je na jakiś czas, żeby być tu ze mną. - wytłumaczył spokojnie Jungkook głaskając malutką dłoń Jimina.

- A... A moi rodzice... Jacy byli? - kolejne pytanie padło dopiero po chwili. Czerwonowłosy nie mógł powiedzieć, że się go nie spodziewał.

- Twoi rodzice byli cudowni. Zupełnie jak ty. Kochali siebie, a przede wszystkim ciebie najbardziej na świecie.

- Przepraszam cię Jungkook. - powiedział cicho młodszy. Czerwonowłosy był pewny, że Jimin płakał, chciałby coś na to poradzić, ale nie mógł.

- Jiminie, nie masz żadnego powodu, żeby przepraszać. I proszę cię chodźmy spać. Jutro masz ważny dzień.

- Dziękuję. - powiedział jeszcze po czym pocałował dłoń starszego i w końcu, w ramionach Jungkooka, udało mu się usnąć.

Jeśli macie jakieś pytania do mnie lub do bohaterów pytajcie tutaj. Odpowiem na wszystkie. ❤️

I Blame You ~Jikook/Kookmin~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz