2; zaraz cię rozjadę

614 50 5
                                    

Louis

- Skąd to wiedziałeś? - Zmarszczyłem brwi i spojrzałem w stronę bruneta, który opierał się o barierki. No to Ci dupek. Z choinki się urwał czy coś?

- Nogi powinieneś mieć szerzej, by lepiej wylądować. - Kompletnie zignorował moje pytanie.

Nie odpowiedziałem, tylko wstałem z lodu. Bo co mnie tam słowa jakiegoś obcego faceta. Starałem się ponownie wykonać figurę. Jednak znowu wylądowałem tyłkiem na zimnej powierzchni. Może typek ma rację? Ponownie wstałem powoli z lodu i wykonałem skok, tym razem słuchając rady bruneta. Nogi rozstawiłem szerzej. Udało się. Pisnąłem i podskoczyłem z radości. Trenowałem ten skok już chyba z tydzień. I tak nagle się udało? Dziwne. Ale najbardziej zastanawia mnie skąd ten typek to widział? Skoro powiedział, że nie jeździ? A może jest jakimś trenerem? Albo kimś takim.

- Dzięki. - Podjechałem bliżej niego. Milczał. - Może... Zdradzisz mi swoje imię? - Skrzyżowałem ręce na piersi. Milczał. - No dobra, jak chcesz. - Mruknąłem i wróciłem na środek Lodowiska. Ten koleś jest strasznie dziwny. Jakiś cichy, ale jak już coś powie, to ugh. Nie widziałem go praktycznie nigdy. Może jest nowy w tym mieście? Albo... Po prostu jestem ślepy? Nie. Na pewno nie. Takiej perfekcyjnej szczęki i takich kości policzkowych bym nie zapomniał. To chyba mój taki mały Fetysz.

- Musisz zejść z Lodowiska. - Usłyszałem głos bruneta z fajną szczęką, na co od razu odwróciłem głowę w jego stronę. - No co tam, Milczuś? - Prychnąłem, kiedy nie usłyszałem dokładnie co do mnie mówi, a on spojrzał na mnie zdezorientowany. - No co? Ciągle tylko milczysz i milczysz. - No chyba, że mam na Ciebie mówić Cichacz? - Zaśmiałem się.

- Co. - Zmarszczył brwi i zmierzył mnie wzrokiem. - Ugh. - Westchnąłem. Kompletny brak poczucia humoru.

- Nie podałeś mi imienia, więc jak mam się do Ciebie zwracać? - Prychnąłem.

- Eh, nie możesz po prostu zejść z lodowiska na chwilę? - Przewrócił oczami, poirytowany.

- A Ty nie możesz po prostu podać mi swojego imienia? - Naśladowałem jego głos.

- Okej. - Westchnął i wszedł do maszyny. - Jestem Harry. - Mruknął włączając ją.- A teraz Ty zejdź z lodu. - Ugh, dobra. - Zjechałem na bok i uśmiechnąłem w jego stronę. - Harry.

-To bardzo ładne imię, wiesz o tym? - Nie odpowiedział.

- Ale milczuś ewidentnie lepiej do Ciebie pasuje. Irytuje mnie jego milczenie i ta cisza. - Skąd wiedziałeś, jak powinienem ustawić nogi? - Spytałem. - Jesteś kimś w stylu trenerem? Albo kiedyś jeździłeś czy coś?

- Mógłbyś się w końcu zamknąć? - Warknął. - Własnych myśli nie słyszę.

Ma pazurki. Zresztą tak jak ja.

- No już dobrze. - Mruknąłem. - Tylko pytałem okej?

- Więc nie pytaj. Muszę się skupić.

- Na czym? - Zaśmiałem się krótko. - Na czyszczeniu lodu? Weź przestań.

- Zaraz Cię rozjadę, wkurzaj mnie.

- Yhym. - Prychnąłem. Chyba zmienię sobie grafik moich treningów.

Może by tak 3 razy w tygodniu zamiast

^

Mamy nadzieje, że rozdział wam się podobał!

Przy okazji zapraszam na profil szpuf0

Z góry dziękujemy za gwiazdki i komentarze.

Miłego dnia! xx

teach me | larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz