Harry
Z każdą chwilą kiedy wpatrywałem się w szatyna nie mogłem uwierzyć jak można być tak pięknym. Pewnie inni podważyliby moje zdanie albo uznali, że jestem szalony, ale dla mnie Louis był najpiękniejszy na świecie. Szczególnie dzisiejszego słonecznego dnia. Dnia kiedy mieliśmy spędzić ostatni dzień przed zawodami i kiedy to zaprosiłem chłopaka na randkę.
Nasza pierwsza poważna randka, to brzmiało tak cudownie.
To że ten dzień był tak wyjątkowy sprawiło, że szatyn wygląda jeszcze piękniej o ile w ogóle to możliwe. Uśmiechał się częściej i nawet w kuchni nucił coś pod nosem.
- Jesteś taki piękny.- Powiedziałem znowu na co szatyn Zachichotał.
- Hazz już mi to mówisz drugi raz.- Odparł i Spojrzał na mnie po chwili zabierając się za jedzenie śniadania, które przygotowałem. To było kochane, że jadł ją z takim smakiem mimo iż troszkę ją spaliłem. Pewnie gdyby była najgorsza na świecie ten i tak by powiedział, że jest najlepsza.
- Będę Ci to mówił codziennie.- Wyszeptałem i spojrzałem mu w oczy.
- Kiedyś nie mówiłeś nic milczuś.- Szatyn Parsknął śmiechem.
- Będziesz mi to wypominać całe życie?- Mruknąłem udając obrażonego.
- Może.- Zaśmiał się i Zbliżył się do mnie obejmując mnie od tyłu.- Przecież żartuje Hazz, jesteś cudowny i taki i taki. Uwielbiam cie wkurzać, wiesz o tym.
- Wiem aż za dobrze.- Zaśmiałem się cicho i spojrzałem na szatyna.- A pomyśleć, że po tym wszystkim dzisiaj idziemy na randkę.
- Niczego nie żałuje.- Wymruczał szatyn chowając głowę w zagłębienie mojej szyi.
***
Potem przez resztę dnia razem z szatynem mieliśmy swój leniwy dzień. Spędziliśmy go na kanapie przed telewizorem wtuleni w swoje własne ciała. Wieczorem zaś zebraliśmy się by wyjść na naszą randkę. Oczywiście szatyn jeszcze nie wiedział gdzie pójdziemy.
- I jak wyglądam?- Spytał nie pewnie. Szatyn specjalnie po śniadaniu pojechał do domu po ciuchy, ale nie spodziewałem się, że ubierze coś takiego. Był ubrany w elegancką koszule z pasującymi do niej spodniami, a jego włosy roztrzepane były na wszystkie strony co dodawało mu uroku. Na jego szyi mieściła się czarna muszka, która mimo iż miała dodawać mu elegancji wyglądała cholernie uroczo.
- Ja...wyglądasz pięknie.- Wyszeptałem i wziąłem go pod swoje ramię.
- Ty też wyglądasz pięknie Hazz.- Wyszeptał i Spojrzał na mój garnitur.
- Oboje pasujemy do siebie idealnie.- Wyszeptałem i cmoknąłem go w usta, a potem oboje opuściliśmy dom.
Już dawno nie byłem na żadnej randce, więc uznałem, że to właśnie Louis jest tą osobą, którą zabiorę w wyjątkowe miejsce. Z szatynem zatrzymaliśmy się przed niepozorną restauracją. Nie był to hotel pięciogwiazdkowy ani jakaś rudera. Był całkiem zwyczajny. Potem oboje weszliśmy do środka, a wokół rozbrzmiała niesamowita muzyka. O dziwo nic nie leciało z radia ani z telewizji. W restauracji odbywał się prawdziwy koncert. I z tego właśnie była znana.
- Nie mówiłem Ci, ale po wypadku tylko muzyka dawała mi szczęście i to właśnie tutaj przychodziłem by uciec od wszystkiego. Zrozumiem jeśli Ci się nie podoba.- Spojrzałem na szatyna.
Tak cholernie bałem się jego reakcji.
CZYTASZ
teach me | larry
FanfictionLouis chce być najlepszym łyżwiarzem, brać udział w zawodach, mieć fanów, jednym słowem, robić to co kocha. Harry jednak chce chronić szatyna, mimo, że nie zna go za bardzo, to nie chce by chłopak przeżył to samo co on.