Rozdział 5

662 75 125
                                    

Gdy Anže obudził się w sobotę, potrzebował kilku chwil, żeby zrozumieć, gdzie jest i co się wokół niego dzieje. Dopiero po minucie przypomniał sobie, że przecież został na noc u Prevców.

Był sam w pokoju. Łóżko, obok którego znajdował się jego materac było puste. Cene nie było. Lanišek podniósł się powoli do pozycji siedzącej i przetarł twarz dłońmi. Wziął w ręce telefon i spojrzał na wyświetlającą się na nim godzinę. Było już grubo po dziesiątej. 

Po krótkiej chwili drzwi od pokoju otworzyły się i stanął w nich średni z braci Prevców.

— O, wstałeś w końcu – powiedział z rozbawieniem, wnosząc do środka dwa talerze z naleśnikami. 

Jeden podał Laniškowi, po czym usiadł obok niego i sam zaczął jeść. Szybko jednak zauważył, że Anže patrzy na posiłek podejrzanie. 

— Nie jest zatrute – oznajmił z lekkim uśmiechem. 

— A skąd mam to wiedzieć? Jestem na terytorium wroga – odparł ironicznie Anže, po czym sam zaśmiał się ze swoich słów i zaczął jeść. 

Gdy skończyli śniadanie, Lanišek zaczął się zbierać. 

— Co dziś robisz? – spytał nagle Cene.

— A co?

—Nic – wzruszył ramionami. – Tak pytam. 

Anže spojrzał na chłopaka swoim podejrzanym wzrokiem.

— Pewnie będę siedział w domu i się nudził. 

— Okej... – westchnął Cene i wbił spojrzenie w ziemię. W tym czasie Lanišek wziął swoje rzeczy i wyszedł z pokoju chłopaka. Na szczęście znał drogę do wyjścia, więc bez problemu tam trafił.

Cene jeszcze chwilę siedział w tej samej pozycji, ale w końcu sam musiał się ogarnąć. Już dawno umówił się z Andražem na rowerki wodne. Wczoraj jeszcze nie mógł się tego doczekać, a dzisiaj całkowicie mu się odechciało. Ale nie mógł tego odwołać.

Wziął plecak i zaczął pakować jakieś najpotrzebniejsze rzeczy. Okulary przeciwsłoneczne, kąpielówki, koszulkę na przebranie, picie i przekąski. Gdy był gotowy, ruszył do wyjścia. Jednak jak zawsze coś musiało go zatrzymać, a tym razem był to jego ojciec.

— A ty gdzie? – spytał, patrząc surowo na syna. Widocznie złość jeszcze mu od wczoraj nie przeszła. 

— Na rowerki z Andražem – westchnął Cene i od razu skrzyżował ręce na piersi, odwracając wzrok.

— Nie mógłbyś zabrać ze sobą Niki? 

— Nie, niańczyłem ich wszystkich już w czwartek. Chyba mam prawo do wolnego dnia? 

Ojciec Cene wbił w niego chłodne spojrzenie, do którego chłopak nie był przyzwyczajony. Zaczął się obawiać, że za chwilę nigdzie nie pójdzie. 

— Lanišek też tam będzie? 

— Nie, a czemu miałby być? – spytał z zaskoczeniem Cene. – Nie jesteśmy przyjaciółmi, jeśli o to ci chodzi. I nie będziemy. Mówiłem już, że pomagam mu w nauce. To, że był tu na noc, to była jednorazowa sytuacja. Nie musisz się nim martwić. Mogę już iść? 

— Idź –odparł najstarszy z Prevców, wyraźnie zadowolony z odpowiedzi syna. – Ale gdyby kiedyś coś wspomniał o swoim ojcu, powiedz mi o tym. Dobrze? To bardzo ważne. 

— Jasne... – rzucił od niechcenia Cene i wyszedł z domu. 

Andraž, mieszkający kilka ulic dalej, już na niego czekał. Prevc z uśmiechem na twarzy przywitał się z przyjacielem i wspólnie udali się w stronę pobliskiego jeziora. Chłopak przez większość drogi opowiadał o filmie, który oglądał poprzedniego wieczora, Cene jednak nie był w stanie skupić się na jego historii. Cały czas myślał o wiadomościach, które przeczytał w telefonie Anže i nie dawało mu to spokoju. 

Bad Love || PranišekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz