[rozdział 2]

1K 50 3
                                    

Nowa planeta, nowe miejsce zamieszkania, nowe wyzwanie.

Wszystko było dla nich nowe.

* * *

Clarke z Bellamy'm wpatrywali się w nową planetę. Nie mogli uwierzyć w to, że ich ''sen'' trwał tak długo, że już nigdy nie zobaczą Harper i Monty'ego. Oraz że...

Mają oni syna.

Wszystko, co się działo, było dość dziwne.

Oboje odeszli od szyby, spojrzeli po sobie szybko, a potem obtarli własne łzy, które pojawiły się jakby znikąd. Przecież nikt nie obiecywał, że będzie idealnie.

Nikt nie obiecywał happy end'u.

Jedno było pewne.

Musieli przekazać wszystkim, jaka była prawda i co ich teraz czekało na nowej ziemi.

Bellamy dotknął ramienia Clarke i spojrzał na nią raz kolejny, a następnie szepnął ledwo słyszalnie:

- Musimy im powiedzieć, Clarke. Najlepiej teraz.

Ale co powiedzieć? Clarke była przerażona. Prawdziwie przerażona wszystkim, co nadchodziło. Zauważyła również, że Bellamy udawał niewzruszonego, jak miał w zwyczaju, ale nie potrafiła się o to przyczepić. Nie miała do tego prawa. Ba, nie chciała tego robić. Nie chciała psuć tego, co udało się niechybnym cudem naprawić. W dalszym ciągu miała w głowie to, dlaczego tak szybko wybaczył jej zdradę w Polis. Jednak to nie było teraz ważne.

Clarke przytaknęła słowom Bellamy'ego i oboje ruszyli w stronę kapsuł, które były w innym pomieszczeniu na statku.

Zablokowane.

Jordan, gdy zauważył ich, od razu ruszył pędem w ich stronę. Można by powiedzieć, że ich skutecznie prześcignął, tym samym nie pozwalając wejść.

- Obudź Clarke i Bellamy'ego najpierw. Tak mi powiedzieli - syn Monty'ego i Harper wydukał, co zostało mu przekazane i spojrzał na zdezorientowanych Clarke i Bellamy'ego. - Co wy chcecie zrobić, hm?

Odsunął się trochę od nich, tym razem nie zagradzając wejścia i czekał na odpowiedź.

- Musimy ich obudzić. Teraz - Bellamy przyjął tę dziwną postawę, którą Clarke pamiętała z pierwszego dnia na ziemi. Zaśmiała się pod nosem na to wspomnienie i sama postanowiła się odezwać.

Było jakoś dziwnie naturalnie między nimi, więc blondynka nie chciała tego niszczyć, ale skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie chce ich budzić już teraz. Pragnęła zobaczyć swoją mamę i Madi.

- Jordan, wszyscy muszą poznać prawdę, nie tylko my.

Młodzieniec przytaknął na słowa Griffin i odblokował drzwi, aby ta dwójka mogła wejść do środka.

- Monty... to znaczy mój tata, mówił o tym, jak ciężko było kiedyś na ziemi i ja... nie chcę tego czuć. Nie chcę przeżyć tego, co wy. Bardzo się boję, Clarke - blondynka poczuła dziwne ukłucie w sercu. Jakby strach o Jordana.

Nie wylądowali jeszcze na ziemi, a już bała się o jego życie. Wiedziała, że ten chłopak nie będzie miał łatwo, ale z pomocą jej i przyjaciół, będzie mu prościej.

- Musisz pamiętać, aby nie tracić nadziei. To nasz nowy początek. Musimy sobie poradzić. Możesz na nas zawsze liczyć. Na mnie, Bellamy'ego - spojrzała się na chwilę na bruneta, który stał obok i słuchał ich wymiany zdań. - Oraz na tych, którzy już lada moment będą tutaj obecni nie tylko ciałem, ale i duszą. Masz przy sobie nas wszystkich. Strach jest naturalną koleją rzeczy. Jedyne, co musisz o nim wiedzieć jest to, aby nie dać się przez niego zabić.

Jordan nic nie powiedział na słowa Clarke. Prawdę mówiąc, nie wiedział co odpowiedzieć. Wiedział od rodziców, że jest bardzo mądra, ale że potrafiła podtrzymać człowieka na duchu... Tego nie wiedział, ale zakodował sobie w głowie.

Teraz, gdy wszystko zostało wyjaśnione, Green uruchomił zasilanie wszystkich kapsuł, aby się otworzyły.

Nowy początek.

# # #

Siema! (o boże, jak potocznie)

Wpadłam dodać rozdział, a za moment zabieram się do czytania książki, bo to jedyny dzień w tygodniu, kiedy mogę sobie na to pozwolić.

Wiem, że pewnie was to nie interesuje, ale nie zaszkodzi mi produkować się tutaj.

Wiem x2, że to kolejny krótki rozdział, ale takie będą prawie wszystkie, bo jestem sporo do przodu.

Powiem tak, slowburn niestety jest tutaj również. Sorki, trochę jak Jason, ale u mnie będzie ship without a bait!

Jeszcze jedno, z rozdziałami nie wiem jak robić. Czy ustalić jakiś konkretny dzień, w którym mam je dodawać?

Dajcie jakieś propozycje w komentarzu, a ja postaram się troszeczkę przystosować.

Oczywiście rozdziały piszę gdy mam wenę i ochotę. Jeśli nie, to nie. Już nie piszę na siłę.

Jeśli nie będę mogła dodać rozdziału w wyznaczonym terminie, napiszę to na mojej tablicy. Dobre duszyczki na pewno tam zajrzą.

Już prawie kończę, wytrzymajcie.

Chciałam już na mecie wspomnieć, że możecie komentować rozdziały z hasztagiem #nbff na twitterze. Chętnie poczytam, co sądzicie, jeśli nie chcecie komentować tutaj.

To tyle, do następnego!

Nowy Początek | BellarkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz