[rozdział 6]

609 47 17
                                    

Latanie.

Czyż nie było piękne? Tak wielu z nas mówi, że boi się tego. Wręcz panikuje, gdy dochodzi do samego czynu.

Ale co jeśli musimy?

Właśnie teraz, w tym momencie?

Ziemio, musimy wracać.

* * *

Jeśli napiętą atmosferę można było wyczuć na kilometr, to wszyscy w kosmosie na pewno ją poczuli.

Madi była przypięta wszystkimi pasami bezpieczeństwa, ale zwijała się z płaczu. Clarke nie mogła jej powstrzymać od panicznego krzyku, który nastąpił tuż po nim.Dziewczynka była jak tornado emocji, które nie sposób było zatrzymać.


Po zdarzeniu w gabinecie minęły długie trzy dni.

Clarke nie widziała Bellamy'ego, Bellamy nie widział Clarke. Oboje omijali się szerokim łukiem.

Nie wiedzieć dlaczego...

Blondynka bała się tego, co mogło się wydarzyć, a naprawdę nie chciała, żeby coś pomiędzy nią a brunetem zmieniło się na gorsze. Bardzo jej na nim zależało. Choć ostatnio tego nie pokazywała.

Minęło trochę czasu od momentu, kiedy zostawiła go w Polis, ale echem wszystko do niej wracało. Nie może zapomnieć o tym, do czego była zdolna i możliwe, że w dalszym ciągu jest.

Bellamy nie zasługiwał na taki koniec, a Clarke wiedziała, że będzie się karać bardzo długo, jak nie do końca swojego życia.

Jak bardzo była w stanie poświęcić się dla dobra Madi i swoich ludzi?

Właściwie dalej rozmyślała, czemu Bellamy wybaczył jej zostawienie go na śmierć.
Była pewna, że już nigdy z nim normalnie nie porozmawia. Nie musiał tego robić. Nie miał powodu.

Ale jednak to zrobił. Gdy podszedł do niej wtedy... Myślała, że to sen.

Zobaczyła w nim Bellamy'ego jeszcze z przed wylotu w kosmos, choć tego Bellamy'ego już dawno nie było.

Nie mogła już powiedzieć, że był jej sercem, a ona jego rozumem. To łamało jej serce.

Clarke zamknęła na chwilę oczy, szukając uprzednio dłoni Madi, by po chwili ją złapać i przycisnąć do swojej. Musiała dać jej choć trochę wsparcia. Młoda Komandor bała się na tyle, że złapała również za dłoń Octavii, która była obok. Brunetka była trochę zdziwiona, ale w ostateczności chwyciła dłoń tej młodszej.

Z samego przodu siedzieli Zeke i Raven. W drugim rzędzie swoje miejsca zajmowali Kane, Abby oraz Jackson. W trzecim rzędzie siedzieliśmy my.

W tylnych rzędach był Bellamy oraz Echo. A jeszcze dalej cała reszta ocalałych.

Wszyscy głośno rozmawiali, aż wtem usłyszeli krzyk Zeke'a, żeby przygotować się na ostre lądowanie.

Witaj nowa Ziemio.

Nowy Początek | BellarkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz