[rozdział 4]

703 47 15
                                    

Życie pisało dla nas przeróżne scenariusze. Czasem lepsze, czasem gorsze. Nigdy nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać. Czy zdołamy się uratować i przechylić szalę nienawiści, zemsty i miłości?

Nic nie mogło stać się ot tak.

* * *

Octavia doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co się wydarzyło, jak się zachowywała.
Nigdy nie było tak, że nie wiedziała, co robiła w bunkrze. Miała pełną świadomość, ale nie potrafiła przestać. Żyła jak w transie i to było jedynym, co się dla niej liczyło. Tragiczne.

Bała się nawet poprosić o pomoc, którą jej oferowano. Nie potrafiła przeprosić. Była zagubiona i uważała, że wszystko, co złe stało się przez nią.

Czemu więc zawsze całą winę zrzucaliśmy na samych siebie? Skoro kij miał dwa końce, wina stała po dwóch stronach.

Nigdy nie była winna jedna osoba.

Octavia została wystawiona na próbę, będąc Komandorem. Przyjęła na siebie ciężkie brzemię i nie potrafiła go udźwignąć, choć na początku było dobrze. Nie poradziła sobie z tym. To wszystko było dla niej zbyt przytłaczające.

Może gdyby ktoś inny został Komandorem, sprawy potoczyłyby się innym torem?

Nie ma sensu gdybać, bo to był czas, w którym dosłownie wszyscy byli na tyle zagubieni, by nie myśleć trzeźwo i logicznie.

Po obejrzeniu krótkiego filmu, który nagrali Monty i Harper, Octavia odetchnęła.

Clarke spoglądała na nią od czasu do czasu, czekając na jakąś reakcję. Naprawdę, jakąkolwiek.

Niestety nastała cisza i była ona straszna. Octavia siedziała przy prowizorycznym biurku i obracała ołówek w lewej dłoni, spoglądając na niego.

Spojrzała na Clarke i wtedy po raz pierwszy od dłuższego czasu, odezwała się.

- Nie rozumiem tylko, dlaczego to robisz. Nie ma opcji, że znowu będę ingerować w wasze sprawy - spojrzała na nią z błyskiem w oczach, czego blondynka zdaje się nie zrozumiała.

Już cisnęło się na jej usta: ''ale o co chodzi?'', aczkolwiek Octavia była tajemnicza i nie dała jej dojść do słowa.

- Zdrajca, którego kochasz... Myślałam, że wyjaśnił ci wszystko, ale najwyraźniej stchórzył. Znowu. A jeśli chodzi o ten film, dzięki, że mi go pokazałaś. Teraz patrzę na sytuację z innej perspektywy.

Clarke miała za dużo myśli w tym momencie, ale postanowiła pomóc Octavii. To był jej priorytet na teraz.

- Octavio, jeśli patrzenie na sytuację z innej perspektywy jest choć mniejszym obwinianiem się, proszę, zrób to.

Octavia kiwnęła głową i postanowiła zostawić Clarke samą z jej zagubionymi myślami.

Zdrajca, którego kochasz.

Nie możliwym było, żeby chodziło tu o Bellamy'ego. Był szczęśliwy z Echo. A Echo była szczęśliwa z nim.

Wszystko było zbyt pogmatwane, więc Clarke musiała przemyśleć kilka spraw.

Niestety pewna osoba, a mianowicie Raven, przeszkodziła jej w tym, wchodząc do gabinetu.

- Myślę, że powinnyśmy porozmawiać. Clarke, ja...

Blondynka czuła, że za moment znowu zostanie okrzyknięta tą najgorszą, która myśli tylko o własnej osobie i Madi, ale miała to gdzieś.

W tym momencie nie interesowało ją, jak bardzo Raven ją skrzywdzi.

Bo prawdę mówiąc tęskniła za jej przyjaźnią. Za tą prawdziwą przyjaźnią.
Ale gdy wybaczyły sobie wszystkie zgrzyty, pojawiły się nowe.

- Myślę, że z niczym mnie nie oświecisz, Raven. Wiem, zawsze popełniam błędy, ale nie jestem jedyna i staram się każdy naprawić.

Raven podeszła bliżej Clarke, tym samym zmniejszając ich odległość i przytuliła ją do siebie.

Griffin przez chwilę stała jak nieprzytomna, ale po chwili objęła Reyes i chwilę trwały w tym małym przytuleniu.

Gdy Raven odsunęła się od Clarke, wróciła do poprzedniej odległości.
Postanowiła znowu podjąć próbę rozmowy.

- Dobra, byłam wobec ciebie suką i zdaję sobie sprawę z tego, że Cię skrzywdziłam i Madi. Chodzi mi o ten moment w chatce. Przepraszam, Clarke.

To wszystko miało wyglądać inaczej...

Clarke z przyjęła przeprosiny, ale i tak to ona powinna wszystkich dookoła przepraszać.

- W takim razie za co było te przytulenie?

Reyes odpowiedziała niemalże od razu.

- Za to, że ocaliłaś nam tyłki oraz za to, że zawsze starasz się po prostu... zawsze to robisz. Pamiętaj, że możesz na nas liczyć. Chowam moją cholerną dumę do kieszeni i będę cię wspierać. W końcu od tego w większości jestem.

Clarke zaniemówiła. Czuła łzy zbierające się w oczach brunetki oraz swoje własne, które już się nie kryły.

Była bardzo wdzięczna i nie zamierzała tego zaprzepaścić.

Wiedziała też, że Raven nie kłamała. Nie miała nawet powodów, by to robić.

Chciała z nią dalej porozmawiać, ale obydwie usłyszały dźwięk otwierania drzwi.

Pojawił się w nich Bellamy.

Kłopoty nadchodziły, a Clarke bała się głupiej rozmowy.

Nowy Początek | BellarkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz