[rozdział 10]

515 41 11
                                    

Każdy z nas choć raz miał chwilę zwątpienia, moment zawodu.

Czy była więc szansa na stuprocentowe szczęśliwe zakończenie?

Zobaczmy.

* * *

- Ręka mi krwawi! Zróbcie coś kretyni!

5 godzin wcześniej

- Tak, uzgadnialiśmy wcześniej. Bellamy, nie martw się o mnie.

Echo, Clarke, Raven i Octavia szykowały się na małą wyprawę do lasu, w celu znalezienia dobrych gałęzi na rozpałkę i gdyby coś im na to pozwoliło, jedzenia.

- Prędzej puszczę pawia, niż uwierzę w to - Octavia machnęła ręką na Echo i Bellamy'ego razem.

Do tej pory zastanawiała się, jakim cudem doszło do czegoś takiego.

Była pewna od samego początku ich bycia na ziemi, że jej starszy braciszek skończy z Clarke. Cóż, widocznie musiała się zaskoczyć.

Ale nie zmieniało to faktu, że Echo chciała ją zabić i jej przyjaciół. To nigdy nie wyjdzie tak po prostu z jej pamięci.

W dodatku była szpiegiem i oszukiwała.

Właśnie. Czas przeszły. Może powinna przestać tak o niej myśleć?

Na pewno nie teraz - przekonywała siebie w myślach, bo nie chciała dawać szansy Echo.

Clarke patrzyła na wszystko obojętnie, co również dziwiło Octavię. Boże, naprawdę musiała z nią pogadać i w końcu naprawić to, co między sobą zniszczyły. Wiedziała, że nie będzie to łatwe. Popełniła za dużo błędów. Spieprzyła wszystko.

Wyruszyli do lasu, wyposażeni w broń i sprzęt.

Clarke szła obok Raven i rozmawiały, cicho się śmiejąc. To był zdecydowanie dobry widok. Octavia szła z tyłu, co jej samej nie przeszkadzało. Echo szła z przodu, co chwilę odwracając się do tyłu.

Raven po raz kolejny odezwała się do Clarke.

- Jordan nie chciał iść? - brunetka spojrzała na Griffin, uśmiechając się lekko.

- Nie, choć nalegałam. Myślałam, że będzie trochę łatwiej, ale on jest... załamany. Dopiero teraz widzę, jak bardzo.

- Nie dziwię mu się. Nikt nie wiedział, że ta dwójka uparciuchów nie poszła spać tak, jak reszta.

Clarke spuściła głowę na kolejne wspomnienie przyjaciół. Za bardzo za nimi tęskniła, a widok Jordana będzie w pewnym sensie sprawiał ból.

- Przepraszam - powiedziała nagle brunetka.

Clarke spojrzała na nią, bo wcześniej była bardzo zamyślona. Prawdę mówiąc nie chciała już słuchać kłamstw.

- Nie, jest w porządku. Po prostu jestem zmęczona całą sytuacją. Miewasz czasem potężne chwile zwątpienia? Bo ja mam je aż za często. Zasłużyliśmy na to wszystko? - Clarke spojrzała się na Raven.

- Na ponowne życie na ziemi? Jeśli mamy przeżyć to samo co wcześniej, nie sądzę. Aczkolwiek i tak będzie ciężko. 

Resztę drogi szły w ciszy, co jakiś czas wymieniając smutne spojrzenia.

Czyli tak to miało wyglądać? Nikt już nie zasługiwał na szczęście?

- Chyba patrzymy na to ze złej strony. Przecież sprawy się ułożą. To oczywiste, że niektóre wymagają czasu, ale... wiele rzeczy mamy pod nosem.

Clarke była zaskoczona tym, co właśnie powiedziała. Nie potrafiła przekonywać samej siebie do pewnych przekonań.

- Jak na przykład ty i Blake? Minęło tyle lat, a dalej jesteście w tym samym punkcie.

Griffin była zaskoczona słowami Raven. Oczywistym było, że zdawała sobie z tego sprawę, ale nie mogła pozwolić na to, żeby Bellamy cierpiał. Zwłaszcza, gdy miał przy sobie osobę, którą najwyraźniej kochał.

- Ej, idźcie szybciej - krzyknęła w tym samym czasie Octavia, uśmiechając się.

To był miły widok, ale Clarke miała wrażenie, że siostra Bellamy'ego tylko zgrywała iż wszystko jest w najlepszym porządku.

Gdy Clarke i Raven szły już tym samym tępem z Octavią, która ich wyprzedziła oraz Echo na przodzie, usłyszały odgłos szeleszczenia gałęzi.

- Kim jesteście! - nagle na drodze ustał chłopak, może czternastoletni.

Zaskoczenie, które widoczne było na ich twarzach, wznosiło sie na wyżyny strachu.

Mimo wszystko, nie znały tej osoby.

- Kim do cholery jesteście! - krzyknął po raz kolejny, aż Clarke jako jedyna ''obudziła'' się z transu i zasłoniła sobą dziewczyny.

- Spokojnie, nie szukamy kłopotów. Jestem Clarke, to Octavia - wskazała na siostrę Blake'a. - To jest Echo i Raven. Skoro już nas znasz, może ty się przedstawisz?

Chłopak speszył się i wyciągnął broń z kieszeni swoich spodni.

Następnie wycelował nią w Clarke, jednak ta wydawała się tym kompletnie nie przejmować.

- Nie znam Was! - krzyknął, przez co dziewczyny wzdrygnęły się jak widać przerażone.

Clarke nie zwracając uwagi na chłopaka, odwróciła się do dziewczyny i szepnęła do nich, żeby uciekały, ale wtem stało się coś, co blondynka już na początku przeczuwała.

Chlopak strzelił w rękę Echo.

Wycelował tak perfekcyjnie, że Clarke nie mogła się ruszyć.

Kąt, w którym ułożył broń był dokładny i sprecyzowany. Skądś już to znała.

- Ręka mi krwawi! Zróbcie coś kretyni! - Echo krzyknęła prawdopodobnie na cały las. Nawet młody chłopak się wzdrygnął, ale w dalszym miejscu nie ruszył sie z miejsca.

- Nic Ci nie będzie. Mam rację Clarke?

Wszystkie zastygły ze strachu.

~~~

Przypominam, że możecie komentować nowe rozdziały na twitterze z hasztagiem #thenb.

pozdrawiam, d.

Nowy Początek | BellarkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz