[rozdział 5]

589 48 41
                                    

W porządku, musimy sobie coś przyznać.

Każdy na pewno choć raz w swoim życiu wymyślał scenariusz, wedle którego będzie żył i radził w dalekiej przyszłości.

Każdy z nas choć trochę planował, kombinował, próbował.

Ale co tak właściwie to znaczyło?

Jak wiele byliśmy w stanie zrobić, by być szczęśliwymi?

Jak wiele byliśmy w stanie poświęcić?

Clarke wiedziała o tym za dużo i to zgubiło.

* * *

Bellamy dostrzegł na oczach obydwu dziewczyn łzy i już miał zapytać, czy komuś się coś stało, ale nie zdążył, bo Raven zaczęła mówić.

- Zostawię Was samych. I tak miałam iść do Zeke'a - zaśmiała się nerwowo i dosłownie jedną nogą była po drugiej stronie, ale spojrzała jeszcze na Blake'a. - Octavia jest w pokoju.

Wyszła.

Clarke usiadła na krześle, przy którym kiedyś...

Bellamy westchnął ciężko i również usiadł, ale na krześle obok. Tyłem do Clarke. 

- Jak poszło z Octavią?

Dzięki Bogu - pomyślała wtedy blondynka.

Jak dobrze, że nie zaczął pytać o coś innego. Dobrze, że zapytał o siostrę. Przecież to logiczne, że po to tutaj przyszedł. Bo po co miałby przychodzić do niej?

- Myślę, że jest lepiej, ale możesz z nią pogadać. Nikomu to nie zaszkodzi - Clarke wzięła głęboki oddech, bo od natłoku myśli, zaczęło jej się wszystko plątać w głowie. - To wszystko? Chcę zostać sama.

Bellamy przytaknął i już miał wychodzić, ale postanowił o coś jeszcze zapytać.

- Clarke... czy ty również czujesz tak wielką pustkę bez nich? - spojrzał się na nią. - Rozmawiałem o tym z Echo, ale ona nic w związku z tym nie czuje. Nie wiem, może przesadzam?

Blondynka w myślach przywoływała do siebie jakieś duchy, żeby obudziły w Echo choć trochę uczuć.

Bellamy jej teraz potrzebował, a ona...

Możliwe, że nic nie odczuwała, ale powinna dać mu choć trochę wsparcia.

- Myślę o nich cały czas, odkąd Jordan nas wybudził i pokazał nagranie. Nigdy o tym nie zapomnę, ale musimy ruszyć naprzód i najwyraźniej Echo już to zrobiła.

Bellamy był skupiony. Uważnie słuchał Clarke i zauważył zmianę. Traktowała go z dużym dystansem, co nie bardzo mu się podobało, bo jeszcze niedawno żywił do niej wielkie uczucia.

Szkoda, że nigdy nie wyszły one na światło dzienne. Nikomu nie przyznał, że ją kochał. Nie mógł tego zrobić.

Choć w jego głowie dalej było to, co powiedziała mu Madi i Octavia, musiał zapomnieć.

W głębi duszy wiedział, że jego szansa przepadła.

Zdrajca, którego kochasz.

Był naprawdę aż tak ślepy, czy może wszyscy dookoła wiedzieli, co czuł do Griffin? A pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno chciał siłą zdjąć jej bransoletę z dłoni tylko po to, by na Arce wiedzieli, że nie żyje.

Cóż, lata zmieniły spojrzenie na sytuację i na nią.

Ale teraz miał Echo, a Clarke była przeszłością.

- Jesteś szczęśliwy? - Clarke odwróciła się w stronę Bellamy'ego, który w dalszym ciągu, uparcie stał przy drzwiach.

- Zależy, co rozumiesz przez pojęcie szczęśliwy.

Clarke prychnęła i roześmiała się krótko, a potem na chwilę zamilkła.

- Czy jesteś szczęśliwy, Bellamy?

Otóż to. Co on rozumiał przez szczęście?
Jak już sobie powiedzieliśmy. Wszystko było pogmatwane.

- Nie, nie jestem.

Nowy Początek | BellarkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz