- Skoro oboje wiemy co się dzieje... czy możemy już zakończyć tę niezręczność? Czuję się co najmniej dziwnie w tej chwili.
Clarke zaśmiała się, ale widać było, że chce coś dodać.
- Przepraszam Cię, Bellamy. Za wszystko, co zrobiłam wcześniej. Za zostawienie Cię na śmierć...
- Nie, Clarke. Już dawno Ci wybaczyłem. Fakt, dalej nie rozumiem dlaczego to zrobiłaś, ale nie roztrząsajmy tego.
Po tych słowach Griffin poczuła ulgę i zaczęła znów wierzyć.
Gdy miała odpowiedzieć Bellamy'emu, usłyszeli głosy dochodzące z obozu. Wtem oboje energicznym krokiem opuścili namiot i stali jak osłupieni przez to, co właśnie zobaczyli.
Jonathan leżał na ziemi. Wokół niego było mnóstwo krwi.
Clarke spojrzała na Bellamy'ego, aby za moment podbiec do młodzieńca.
- Boże, boże. Co się stało? Jonathan, zaraz zatamuję krwawienie.
Jonathan nie odezwał ani słowem. Czuł ból w każdej części ciała. Wiedział, że to koniec. Wiedział, że jego misja się powiodła i jego rodzice w końcu znaleźli szczęście u boku siebie nawzajem.
Nie chciał odchodzić, ale musiał.
Podczas gdy Clarke tamowała krew lecącą mu z nosa i dłoni, podszedł do niej Bellamy i Abby. Blondynka jednak nie reagowała na ich słowa, bo w dalszym ciągu chciała ratować chłopca. Który już odszedł...
- Nie! Jonathan, nie możesz nas zostawić. Proszę, nie odchodź.
Gdy Clarke zauważyła, że chłopak nie oddycha, poddała się. Nie było nic gorszego od bezsilności i od świadomości, że nie udało jej się uratować czyjegoś życia.
Bellamy spojrzał smutno na Griffin i poczuł to samo. Na ich oczach zmarł im syn.
Syn, którego już prawdopodobnie nigdy nie poznają.
Nikt nie wiedział co niosła przyszłość.
* * *
- Bell, rozmawiałeś z Clarke? - do namiotu Bellamy'ego weszła Octavia.
Brunet spojrzał w stronę siostry i kiwnął głową. Gdy Octavia zobaczyła jego łzy, podeszła bliżej.
- Co się dzieje? Możesz mi powiedzieć. Jestem zawsze z Tobą, Bell.
Bellamy uśmiechnął się krzywo.
- Co dziwne, wiem o tym, O. Ale w tej chwili nie mogę nic z siebie wymusić poza tym. że Jonathan nie żyje.
Octavia przytuliła Bellamy'ego tak mocno jak potrafiła i w uścisku trwali jak najdłużej.
Wiedziała, o czym mówił. Doskonale znała to uczucie.
Nie chciała nic mu mówić, ale była smutna tak samo jak on. Nawet, jeśli wiedziała, że on był mu bliższy bardziej. Jonathan przybył z ''misją'', o której nikt nie wiedział.
Gdy rodzeństwo odsunęło się od siebie, Bellamy spojrzał wprost w oczy Octavii.
- Muszę powiedzieć Clarke co czuję. Wcześniej niezbyt mi to wyszło. Niedługo wrócę.
Octavia kiwnęła głowę.
* * *
Clarke leżała na kocu i myślała o przyszłości. Jonathan odszedł, a ona czuła się okropnie i nie wiedziała co robić.
Jedyne, co chciała teraz zrobić to powiedzieć Bellamy'emu o swoich uczuciach, bo wcześniej niezbyt się to udało.
I mimo że nie wiedziała co trzymała dla niej przyszłość, chciała ja spędzić z Bellamy'm.
Tego była pewna w stu procentach.Gdy wstała z koca usłyszała jak ktoś wchodzi do jej namiotu i okazał się to nie kto inny, a Bellamy. Miłość jej życia, jej ostoja i jej dusza.
- Właśnie miałam do Ciebie iść - rzekła Clarke bez ogródek. - Ale byłeś szybszy. Co tu robisz?
Przyglądali się sobie nawzajem. Bellamy milczał. Gdy Clarke podeszła bliżej niego, ten jakby obudził się.
- Nie dokończyliśmy rozmowy, więc teraz moglibyśmy...
- Tak, masz rację. Pozwól, że zacznę. Od zawsze wiedziałam, że Ci na mnie zależy, ale nigdy nie mogłam tego odwzajemnić, bo uważałam, że zasługujesz na kogoś lepszego. Jesteś dobrym człowiekiem, Bellamy. I musisz być z dobrym człowiekiem.
- Clarke...
- Nie przerywaj. Chciałabym cię za to przeprosić. Przepraszam, Bellamy. Zawsze dawałam Ci znaki mówiące, że nie możesz ze mną być. Teraz uważam co innego. Nie wyobrażam sobie mojego życia bez Ciebie. Jesteś absolutnie najważniejszą osobą w moim życiu razem z Madi i moją mamą.
Bellamy wziął głęboki oddech i uśmiechnął się.
- Może na początku mi na Tobie nie zależało, ale potem wszystko się zmieniło. Dla Ciebie zmieniłem siebie i przestałem być egoistycznym dupkiem. Jestem Ci za to wdzięczny. Wiesz co? W kosmosie nie mogłam przestać myśleć o Tobie i o tym, że Cię zostawiłem na śmierć. Kochałem Cię jeszcze przed wylotem w trakcie Praimfaya'i, ale nigdy nie potrafiłem się przyznać. Potem uważałem się z Echo. Clarke, ona naprawdę się zmieniła. Ale nie potrafiłem. Nie kochałem jej, ale nie potrafiłem też zakończyć związku z nią. Nie chciałem jejkrzywdzić. To bardzo egoistyczne, wiem o tym. Jest mi wciąż głupio. Ale widocznie to wszystko musiało nas doprowadzić do tego momentu.
- Kocham Cię, Clarke.
Clarke zwróciła swój wzrok ku mężczyznie, za którego oddałaby życie i uśmiechnęła się szeroko.
- Kocham Cię, Bellamy.
KONIEC
###
Cóż, nie jestem ani trochę zadowolona z tego końca, ale nie potrafiłam już ciągnąć czegoś, co już dawno nie sprawiało mi radości.
Te wakacje były dla mnie z jednej strony świetne, a z drugiej strony okropne. Przeżyłam coś strasznego: strach o własne zdrowie. I nie życzę temu nikomu.
Więc z tego miejsca chciałabym tak czy inaczej podziękować za każdą gwiazdkę, a co najważniejsze: komentarz, który zawsze dawał kopa.
Oryginalnie miał być jeszcze jeden luźny rozdział, a potem dopiero epilog, ale w ostatniej chwili zdecydowałam inaczej.
Dziękuję wam mocniutko za wsparcie i również z tego miejsca (wiem, powtarzam się) chciałabym oznajmić, że była to moja ostatnia praca związana z Bellarke.
Cholernie shipuję tę dwójkę, ale pisać już o nich nie umiem. Nie dość, że zawodzę się w samym serialu, to wolę już nie idealizować ich tutaj.
Wiecie co? Dorosłam. Tak, chyba tak mogę to ująć.
Przy okazji pragnę zaprosić was na moje nowe opowiadanie o dziewczynie, która prawie zakończyła swoje życie, ale w ostatniej chwili udaje się ją uratować. Będzie to coś osobistego i bardzo prawdziwego z mojej strony.
Każde działanie przynosi skutek, moi drodzy. I to w nowej pracy postaram się wam pokazać. Jeszcze dzisiaj (19 sierpnia) postaram się opublikować prolog.
Gorąco zapraszam.
wasza kochana samsneerd.
CZYTASZ
Nowy Początek | Bellarke
Romance125 lat w kosmosie. Wyzwania i tajemnice - to czeka bohaterów 'A New Beginning'. start październik 2018 koniec sierpień 2019